Tako rzecze Zaratustra. Фридрих Вильгельм Ницше
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Tako rzecze Zaratustra - Фридрих Вильгельм Ницше страница 6

Название: Tako rzecze Zaratustra

Автор: Фридрих Вильгельм Ницше

Издательство: Public Domain

Жанр: Повести

Серия:

isbn:

isbn:

СКАЧАТЬ Będęż cudzołożył?

      Będęż pożądał służebnicy bliźniego mego? Wszystko by to dobry sen zmącić mogło.

      Nawet gdy się posiada wszystkie cnoty, jeszcze jedną zdobyć trzeba koniecznie: aby wszystkie swe cnoty we właściwym czasie do snu układać.

      Aby się między sobą nie kłóciły te miłe kobietki! I to o ciebie, nieszczęsny!

      Zgoda z bogiem i z sąsiadem: tego wymaga dobry sen. Zgoda również z diabłem sąsiada! Inaczej po nocy straszyć cię będzie.

      Zwierzchności cześć i posłuszeństwo. Nawet krętej zwierzchności! Dobry sen tego wymaga. I cóż ja na to poradzę, że władza chętnie krzywo kroczy?

      Ten zwie się u mnie najlepszym pasterzem, kto owce swoje na najzieleńsze wyprowadza łęgi46: tu zgadza się z dobrym snem.

      Wielkich honorów nie żądam, ani wielkich skarbów: to zapala wątrobę. Źle sypia się jednak bez dobrego imienia i bez skarbu drobnego.

      Małe towarzystwo jest mi milsze od wielkiego. Musi ono jednak przychodzić i odchodzić we właściwym czasie. Tego wymaga dobry sen.

      Upodobałem sobie ubogich duchem: oni sen przyśpieszają. Błodzy to ludzie, zwłaszcza gdy się im zawsze słuszność przyznaje.

      Tak ubiega dzień cnotliwemu. I oto noc się zbliża. Jednak wystrzegam się przyzywać sen! Niewołanym pragnie być ów władca dusz cnotliwych!

      Leżę tedy i rozważam, com za dnia czynił i myślał. Przeżuwając cierpliwie jak krowa, pytam się w duchu: jakichże to było dziś twych dziesięć pokonań?

      Jakichże było twych dziesięć pogodzeń się ze sobą! twych dziesięć prawd, dziesięć uśmiechów, którymi zbudowało się serce twe?

      Gdy tak oto rozważam, ukołysany czterdziestoma myślami, spada na mnie sen, ten niewołany pan i władca dusz cnotliwych.

      Sen uderzył w powieki moje: opadają ciężko. Sen dotknął ust moich: rozchylają się wargi.

      Zaprawdę, na miękkich podeszwach zbliża się do mnie ten najukochańszy ze złodziei i kradnie mi myśli moje. I oto głupi stoję przed wami, jako ta kazalnica.

      Niedługo jednak tak stoję: oto leżę już. —

      Gdy Zaratustra te słowa usłyszał, zaśmiał się w duchu, gdyż nowe światło mu wzeszło. I tak oto rzekł do swego serca:

      Błaznem jest mędrzec ten wraz ze swymi czterdziestoma myślami. Sądzę jednak, iż na spaniu zna się znakomicie.

      Szczęśliwy, kto mieszka w bliskości takiego mędrca! Taki sen od niego bije, iż przez ścianę grubą zarazić może.

      Urok udziela się nawet jego kazalnicy. I nie darmo siedziała młodzież przed tym kaznodzieją cnoty!

      Mądrością jego: czuwać, by móc dobrze sypiać. I zaprawdę, gdyby życie żadnego sensu nie miało, a miałbym wśród bezmyślności wybierać, – ta bezmyślność byłaby najbardziej godna wyboru.

      Teraz pojmuję jasno, czego szukano, szukając nauczycieli cnoty. Szukano snu dobrego wraz z makowymi cnotami.

      Całą wiedzą tych sławionych mędrców z kazalnicy moralności był sen bez snów: lepszego celu w życiu nie znali.

      I dziś jeszcze znajdzie się niejeden taki prorok cnoty, aczkolwiek nie zawsze tak uczciwie szczery. Lecz czas ich mija. I niedługo stać będą: oto leżą już. —

      Błogosławieni są ci senni: albowiem oni zdrzemną się niezadługo. —

      Tako rzecze Zaratustra.

      O zaświatowcach

      Wyrzucił raz i Zaratustra swój omam poza człowieka, jako wszyscy zaświatowcy to czynią. Dziełem cierpiącego i zamęczonego Boga wydał mu się wówczas świat.

      Snem świat mi się wydał i Boga marzeniem; barwistym dymem przed oczyma bosko niezadowolonego.

      Dobro i zło, radość i cierpienie, ja i ty – barwnym dymem wydałoć mi się to przed twórczymi oczyma. Chciał Stwórca spojrzenie od siebie precz odwrócić, – i wonczas świat ten stworzył.

      Pijana to rozkosz cierpiącego móc odwrócić spojrzenie od swych cierpień i siebie zatracić. Pijaną rozkoszą i samozatraceniem wydał mi się niegdyś świat.

      Ten wiecznie niedoskonały, wiecznej sprzeczności obraz, obraz niedoskonały, – pijana rozkosz niedoskonałego twórcy: – oto czym mi się świat niegdyś wydał.

      I tak oto wyrzuciłem i ja swój omam poza człowieka, jako wszyscy zaświatowcy to czynią. Poza człowieka – w prawdę?

      O, bracia, Bóg, któregom stworzył, był ludzkim dziełem i obłędem, jako wszyscy bogowie.

      Człowiekiem był on, biednym ułomkiem człowieka i jaźni: z własnego popiołu i żaru stworzyłem tego upiora, i zaprawdę, nie nawiedził on mnie z zaświatów!

      I cóż się oto stało, bracia moi? Przemogłem siebie, cierpiącego, zaniosłem mój popiół w góry, jaśniejszy wynalazłem sobie płomień. I patrzcie! ustąpił upiór ode mnie.

      Cierpieniem by było mi to teraz i męką dla ozdrowiałego w takie wierzyć upiory: cierpieniem by było mi to teraz i poniżeniem. Tako mówię zaświatowcom.

      Cierpienieć to było47 i niemoc – co stworzyło wszystkie zaświaty; i ów krótki obłęd szczęścia, którego zaznaje tylko cierpiący.

      Znużenie to było, co jednym skokiem chciało dotrzeć do ostatnich krańców, krokiem śmiertelnym; biedne, w niewiedzy pozostające znużenie, co nawet już chcieć nie chce: ono to stworzyło bogów i zaświaty.

      Wierzajcie mi, bracia moi! Ciało to było, co o ciele zwątpiło, – ono to palcami ogłupiałego ducha macało po ostatnich ścianach.

      Wierzajcie mi, bracia moi! Ciało to było, co o ziemi zwątpiło, – ono to słyszało, jako brzuch bytu doń przemawia.

      Ono to chciało przebić głową ostatnie mury i przedostać się nie tylko głową – poza nie, w „tamten świat”.

      Lecz „tamten świat” dobrze jest ukryty przed człowiekiem, ów odczłowieczający, ów nieludzki świat; zaś żywot bytu wcale do człowieka nie przemawia, chyba że czyni to jako człowiek.

      Zaprawdę, trudno jakiegokolwiek bytu dowieść i trudno do przemówienia go zmusić. Powiedzcież mi bracia, czyż z rzeczy wszelkich najcudowniejsza nie jest jeszcze najlepiej dowiedziona?

      Tak, to „ja” i tego „ja” sprzeczność i zawrotność cała mówi jeszcze najrzetelniej o swym bycie, to twórcze, chcące, wartości nadające „ja”, które jest miarą i wartością rzeczy.

      A ten byt najrzetelniejszy, СКАЧАТЬ



<p>46</p>

łęg – podmokła dolina, najczęściej położona w dolinie rzeki. [przypis edytorski]

<p>47</p>

cierpienieć to było – skrót od: cierpienie ci to było; ci: partykuła wzmacniająca. [przypis edytorski]