Tako rzecze Zaratustra. Фридрих Вильгельм Ницше
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Tako rzecze Zaratustra - Фридрих Вильгельм Ницше страница 4

Название: Tako rzecze Zaratustra

Автор: Фридрих Вильгельм Ницше

Издательство: Public Domain

Жанр: Повести

Серия:

isbn:

isbn:

СКАЧАТЬ style="font-size:15px;">      Tymczasem wieczór nadszedł i ciemność zaległa rynek; wonczas rozbiegł się lud, gdyż nawet i ciekawość wraz z przerażeniem nużą się wreszcie. Zaratustra jednak, zatopiony w myślach, siedział przy trupie na ziemi; zapomniał o czasie. Wreszcie nastała noc i mroźny wiatr owiał samotnika. Wówczas podjął się38 Zaratustra z ziemi i rzekł do swego serca:

      ,,Zaprawdę, piękny połów miał dziś Zaratustra. Człowieka nie złowił ani jednego, natomiast trupa złapał.

      Ponure jest istnienie ludzkie i wciąż jeszcze bez ducha: śmieszek jarmarczny stać się dlań może przeznaczeniem. Chcę ludzi nauczyć duchowej treści ich istnienia, którą jest nadczłowiek, błyskawica z ciemnej chmury: człowiek.

      Lecz jeszczem ja od nich daleki i mój duch do ich ducha nie przemawia. Dla ludzi jestem jeszcze czymś pośrednim między błaznem i trupem.

      Ciemna jest ta noc, ciemnymi drogi chadza Zaratustra. Chodźże, ty mój zimny i sztywny towarzyszu! Zawiodę cię tam, gdzie cię własnymi rękoma pochowam”.

      8

      Co rzekłszy do swego serca, wziął Zaratustra trupa na plecy i ruszył w drogę. Stu kroków jeszcze nie uszedł, gdy podkradł się do niego człowiek jakiś i począł coś szeptać na ucho, – był to ów śmieszek z wieży. „Uciekaj, o Zaratustro, z tego miasta, – szeptał doń, – zbyt wielu nienawidzi cię tutaj. Nienawidzą cię dobrzy i sprawiedliwi i zwą cię swoim wrogiem a wzgardzicielem; nienawidzą cię wierzący wiary prawej i zwą cię niebezpieczeństwem tłumu. Całe twe szczęście, że śmiano się z ciebie: i zaprawdę, mówiłeś jako śmieszek. Całe twe szczęście, żeś się do tego zdechłego psa przyłączył; a żeś się tak poniżył, uratowałeś się jeszcze na dzisiaj. Uchodź jednak precz z tego miasta, gdyż jutro przeskoczę przez ciebie ja, żywy – poprzez umarłego”. – Powiedziawszy to, przepadł człowiek; Zaratustra szedł dalej w ciemne zaułki.

      U wrót miejskich zaczepili go grabarze; zaświeciwszy pochodnią w twarz, poznali Zaratustrę i szydzili z niego. „Zaratustra wynosi zdechłego psa: pięknie, że Zaratustra stał się grabarzem! Gdyż nasze ręce są, jak na tę pieczeń, za czyste. Pragnież Zaratustra diabłu kąsek jego ukraść? Powodzenia! I szczęśliwej wieczerzy! Bodaj jednak, że diabeł lepszym jest złodziejem od Zaratustry! – porwie ich obu, pożre ich obu!” I śmieli się tak społem i szeptali ze sobą.

      Zaratustra nie odparł ani słowa i swoją szedł drogą. Gdy tak dwie godziny skrajem lasów i bagien wędrował, za wiele nasłuchał się wycia zgłodniałych wilków, więc i jego głód nawiedził. Zatrzymał się przeto u samotnej chaty, w której płonęło światło.

      „Głód mię opada – rzekł Zaratustra – jak zbój. W lasach i na bagniskach opada mię głód po nocy39 głębokiej.

      Przedziwne kaprysy miewa głód mój. Często po wieczerzy nawiedza mię dopiero, dziś w ciągu dnia nie przychodził: gdzież bawił on?”

      To mówiąc, uderzał Zaratustra we wrota. Wyszedł starzec; światło niósł on w ręku i pytał:

      – Któż to nawiedza mnie i zły mój sen?

      – Żywy i umarły – odparł Zaratustra. – Dajcież mi jeść i pić, zapomniałem o tym za dnia. Kto głodnego karmi, duszę własną orzeźwia: tak mówi mądrość.

      Stary odszedł, powrócił jednak niebawem i częstował Zaratustrę chlebem i winem. „Złe to strony dla zgłodniałych – mówił – dlatego też ja tu mieszkam. Zwierzę i człowiek przychodzi tu do mnie samotnika. Lecz każże jeść i pić towarzyszowi twemu, bardziej on od ciebie znużony”. Zaratustra odparł: „Martwym jest mój towarzysz, trudno go będzie do tego namówić”. – „To mnie nic nie obchodzi – odparł stary mrukliwie; kto do mego domu zapuka, winien przyjmować, czym go ugaszczam. Jedzcież i bywajcie zdrowi!”

      Po czym wędrował Zaratustra jeszcze dwie godziny, zawierzając się drodze i światłu gwiazd: gdyż z nawyknienia był nocnym łazęgą i upodobał był sobie spoglądanie śpiącym w oblicza. Gdy ranek szarzeć począł, znalazł się Zaratustra w głębokim borze, gdzie gubiły się już drogi. Wówczas złożył trupa w dziuplaste drzewo u swego wezgłowia, gdyż pragnął go od wilków uchronić; sam zaś spoczął na ziemi we mchu. Niebawem zasnął, zmęczony ciałem, lecz z nieporuszoną duszą.

      9

      Długo spał Zaratustra; nie tylko jutrznia, lecz i przedpołudnie zajrzało w jego oblicze. Wreszcie rozchylił powieki i ze zdziwieniem spojrzał wokół siebie: zadziwił go las i cisza samotna, ze zdziwieniem spojrzał w samego siebie. Po czym zerwał się szybko, jako żeglarz, gdy nagle ląd spostrzeże. Rozradowało się serce jego, gdyż nową prawdę ujrzał. I tako rzekł wonczas do serca swego:

      „Nowe wzeszło mi światło: towarzyszy potrzebuję, ludzi żywych, – nie martwych towarzyszy lub trupów, których tam niosę, dokąd zechcę.

      Żywych ludzi potrzebuję, którzy dlatego ze mną pójdą, iż taka jest ich wola, by pójść tam, dokąd i ja podążam.

      Nowe wzeszło mi światło. Nie do ludu, lecz do towarzyszy niechaj przemawia Zaratustra. Psem trzody lub jej pasterzem niechaj być nie pragnie.

      Wielu z trzody wynęcać: – oto do czegom doszedł. Niechaj mnie lud i trzoda nienawidzą. Niech się zwę zbójem u pasterzy.

      Pasterzy, powiadam, lecz oni zwą się dobrymi i sprawiedliwymi. Pasterzy, powiadam, lecz oni zwą się wierzącymi wiary prawdziwej.

      Patrzcie na tych dobrych i sprawiedliwych! Kogóż oni najbardziej nienawidzą? Tego, kto kruszy tablice ich wartości, tego burzyciela, tego niszczyciela – a ten jednak jest twórcą.

      Patrzcie na tych wierzących wszelkich wiar! Kogóż oni najbardziej nienawidzą? Tego, kto kruszy tablice ich wartości, tego burzyciela, tego niszczyciela – a ten jednak jest twórcą.

      Towarzyszy szuka twórca, nie trupów, ani trzody, ani wierzących. Towarzyszy w dziele swym twórczym, tych, co nowe wartości na nowych wypiszą tablicach.

      Towarzyszy szuka twórca, spółżniwiarzy, gdyż wszystko u niego już do żniwa gotowe. Brak mu jednak stu sierpów: z gniewem wyrywa tedy kłosy.

      Towarzyszy szuka twórca, takich towarzyszy, co sierpy swe ostrzyć potrafią. Nazwą ich niszczycielami, wzgardzicielami dobra i zła, lecz ci są, którzy plony żną, ci są, którzy dożynki święcą.

      Współtworzących szuka Zaratustra, współżniwiarzy i wespółświętujących. Cóż on ma wspólnego z trzodą, z pasterzami i trupami!

      A ty, pierwszy mój towarzyszu, bywaj zdrów! Dobrze pochowałem cię w pustym drzewie, dobrzem od wilków cię ukrył.

      Lecz rozstać się nam pora; czas mnie woła. Między dwiema jutrzniami wzeszło mi światło nowej prawdy.

      Nie pasterzem mi być, ani grabarzem. Nie będę odtąd nawet do ludu przemawiał: po raz ostatni mówiłem do trupa.

      Do tworzących, do СКАЧАТЬ



<p>38</p>

podjął się – tu: podniósł się. [przypis edytorski]

<p>39</p>

po nocy – tu: w nocy; podczas nocy. [przypis edytorski]