MALARZ DUSZ. Отсутствует
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу MALARZ DUSZ - Отсутствует страница 23

Название: MALARZ DUSZ

Автор: Отсутствует

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Юмористическая проза

Серия:

isbn: 978-83-8215-103-9

isbn:

СКАЧАТЬ Jacint. Trzeba im to przyznać.

      – I wyrzec się naszych proletariackich idei? – przerwała mu szorstko Emma. – Nasi ojcowie zginęli w ich obronie! Co z rewolucją robotniczą?

      Przez kolejne miesiące regularnie uczęszczała na katechezę do pasterzanek. Wstawała przed świtem, żeby być w przytułku punkt szósta. Furtianka wpuszczała ją na podwórze; już nie odprowadzała jej do drzwi. Parę razy Emma minęła którąś z podopiecznych albo widziała je przez okno. Zawsze punktualna siostra Inés prowadziła ją do sali w głębi budynku, z dala od hałasów i bieganiny, i uczyła o Jezusie. Nikt nie wątpił, że Emma jest siostrą Dalmaua. Nie było ku temu żadnych podstaw.

      – Czytaj – poleciła zakonnica, podając jej katechizm.

      – Co jest symbolem chrześcijanina? – przeczytała Emma. – Krzyż Święty. Ludy, królestwa i narody mają symbole, które wyróżniają je spośród innych. My, chrześcijanie, jesteśmy świętym ludem, królestwem Chrystusa, narodem wybranym, a naszym znakiem rozpoznawczym jest Krzyż Święty. Uczyniliśmy z niego nasz symbol od zarania chrześcijaństwa.

      – Rozumiesz to? – zapytała siostra Inés.

      Oczywiście, że rozumiem, pomyślała. Zamiast tego odpowiedziała pokornym „Tak”.

      – Powtórz.

      „Powtórz, powtórz, powtórz. Rozumiesz? Czytaj dalej”.

      – Dlaczego? Bo symbolizuje ukrzyżowanego Chrystusa, który oddał za nas swoje życie. Gdyby chrześcijanie kierowali się ludzką logiką, wybraliby na symbol nie Jezusa ukrzyżowanego na Golgocie, ale Jezusa przemienionego na górze Tabor. Ale jako lud, który narodził się u stóp krzyża i powinien karmić się jego owocami, postąpili zgodnie z logiką Bożą, i to właśnie on stał się ich znakiem: ukrzyżowany Jezus Chrystus przypomina o nieskończonej miłości Boga, który umiera, żeby nas zbawić.

      – Powtórz.

      – Powtórz, powtórz, powtórz! Nic, tylko powtarzam! – poskarżyła się Emma Dalmauowi, a ten zrobił współczującą minę. Zauważyła, że odkąd zaczęła narzekać na katechezę, przestał wspominać o pijarach. Już nie chwalił ich za zaangażowanie w edukację ubogich, ale też nie krytykował, jak ona krytykowała pasterzanki.

      Kolejny dzień, kolejna katecheza:

      – Czym jest znak krzyża? Wykonuje się go palcami wskazującym i środkowym prawej ręki, kreśląc linię od czoła do piersi, a następnie od lewego do prawego ramienia, wzywając Trójcę Świętą. W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego, amen. Po nakreśleniu trzech krzyżyków: na czole, ustach i piersiach, które mają bronić nas przed światem, diabłem i cielesnością, żegnamy się, wykonując duży znak krzyża – od czoła do piersi i od lewego do prawego ramienia. Te znaki to nasza broń w walce o zbawienie pod osłoną Trójcy Świętej, w której imieniu się żegnamy.

      – Powtórz.

      – I tak przez całą godzinę – opowiadała Emma matce Dalmaua. – Cała godzina powtarzania, kucia na pamięć katechizmu.

      Josefa przerwała szycie. Jak zwykle siedziała przy maszynie. Była wdzięczna narzeczonej syna za to, że tak poświęca się dla jej córki. Emma chciała zobaczyć się z Montserrat, porozmawiać z nią – choćby i o polityce – popatrzeć na nią, dotknąć jej, pośmiać się z nią. Odzyskać przyjaźń, która tak drogo ją kosztowała. Problem w tym, że nie sposób było się z nią spotkać. Ukrywała się z Tomasem u anarchistów, przygotowywali rewolucję. „Licho wie, z kim się zadaje! – utyskiwała Josefa. – Wiesz, jacy są anarchiści. Pamiętam, jak trudno mi było upilnować mojego Tomasa”. Emma wiedziała: byli dość rozwiąźli. Opowiadali się za wolną miłością, uważali popęd seksualny za wrodzony instynkt, podważali represyjną mieszczańską moralność i instytucję rodziny, w której kobieta zajmuje drugorzędne miejsce, podporządkowana mężczyźnie, zniewolona. Dla wielu rodzina była jedynie odzwierciedleniem autorytarnych rządów w sferze prywatnej – totalitarnym państewkiem o sztywnych zasadach i opartej na zahamowaniach moralności, jeśli chodzi o seks. Małżeństwo, monogamia, wierność, a nawet zazdrość były narzędziami represji w rękach Kościoła i władz. Ubiegłego lata grupka anarchistów zaprosiła Emmę i Montserrat na plażę w dzielnicy Barceloneta, gdzie po zmierzchu wszyscy mieli kąpać się nago w morzu. Dziewczyny zastanawiały się nad pójściem. „Ja mam narzeczonego”, wzbraniała się Emma. „O niczym mu nie mów”, poradziła jej przyjaciółka. Poszły, ale tylko po to, żeby popodglądać innych.

      – Powtarzaj za mną: szóste przykazanie. Nie cudzołóż. Co oznacza to przykazanie? Że mamy zachować cnotę i czystość w myślach, słowach i uczynkach.

      Szli Ronda de Sant Antoni w stronę uniwersytetu. Dalmau delikatnie musnął dłonią pośladki Emmy.

      – Moglibyśmy poszukać jakiegoś miejsca… – szepnął jej do ucha. – Może pójdziemy do mieszkania twojego stryja?

      To właśnie wtedy Emma wyrecytowała mu szóste przykazanie, miała je świeżo w pamięci, powtarzała je w kółko tego ranka. Na widok miny Dalmaua omal się nie roześmiała: stanął jak wryty i wpatrywał się w nią szeroko otwartymi oczami. Nie było jej jednak do śmiechu, miała dość całej tej sytuacji.

      – Co to ma być? – zapytał, próbując ją objąć.

      Cofnęła się przed nim.

      – Nie powinniśmy się dotykać – ostrzegła. – Czyżby pijarzy nie nauczyli cię dziesięciu przykazań? To posłuchaj: Gniew zwalcza się, trzymając na uwięzi serce. Łatwizna, prawda? Zazdrość można poskromić, dusząc ją w piersiach, i czasem zostaje w nich już na zawsze – zawyrokowała. – Ale z rozpustą jest inaczej: od niej trzeba uciec. – Na poparcie swoich słów zrobiła krok w tył. – Namiętność jest tak nieczysta, że bruka wszystko, czego dotknie, a więc żeby nas nie zbrukała, nie może nas dotknąć.

      – Nie mówisz poważnie, kochanie. – Dalmau próbował zdobyć się na uśmiech.

      – Śmiertelnie poważnie.

      Kontynuowali spacer, jedno z dala od drugiego, nie dotykali się nawet dłońmi.

      – Jak skończy się ta farsa? – zapytała Emma, kiedy dotarli pod uniwersytet, budynek o surowej fasadzie i sylwetce, za to o bogatych wnętrzach, składający się z centralnej części i dwóch skrzydeł flankowanych wieżami. W środku mieściły się wydziały humanistyczny, prawa, nauk ścisłych i architektury oraz Instytut Jaumego Balmesa.

      Dalmau nie umiał odpowiedzieć na to pytanie. Emma mogła zostać w każdej chwili nakryta na oszustwie, a Montserrat aresztowana podczas jednej z częstych obław na anarchistów. Nie był w stanie temu zapobiec. Wiedział, że w takiej sytuacji nie tylko one miałyby problemy – Emma prawdopodobnie niewielkie, jako że jedynie podszyła się pod inną osobę. Ofiarą zemsty don Manuela padłby on.

      – Ochrzczą mnie? – zapytała dziewczyna, wyrywając go z rozmyślań.

      – Nie! – wykrzyknął Dalmau.

      – W takim razie co się stanie?

СКАЧАТЬ