Название: Punkt zero
Автор: Thomas Enger
Издательство: PDW
Жанр: Ужасы и Мистика
Серия: Mroczny zaułek
isbn: 9788366420052
isbn:
– Kto to? – spytał Blix, wskazując ostatnią wiadomość tekstową. Kovic sprawdziła numer: Amund Zimmer, Wydawnictwo Soleane.
– Jej wydawca – domyślił się śledczy. – Czas pokrywa się mniej więcej z tym, który podał, składając zeznania.
Pod czerwoną kreską znajdował się długi rząd esemesów, które zostały zarejestrowane w pierwszej minucie po godzinie 20:00, gdy telefon został włączony. Było tam również kilka połączeń przychodzących, ale przy żadnym nie odnotowano czasu trwania połączenia. Prawdopodobnie natychmiast włączała się poczta głosowa.
Jeden numer wyraźnie się wyróżniał. Miał zagraniczny prefiks: +45. Dania. Z billingu wynikało, że właśnie z tego numeru dzwoniono, kiedy śledczy odnaleźli telefon w wykopanym grobie.
Blix wycelował palec w ekran komputera.
– Możesz ustalić, do kogo należy ten numer?
Kovic otworzyła duńską stronę internetową do wyszukiwania osób. Numer nie dał żadnego trafienia. Wypróbowała dwie inne, podobne strony, ale rezultat był taki sam.
– Numer zastrzeżony – skomentowała. – Mogę zwrócić się do duńskiej policji z prośbą o pomoc w jego identyfikacji, ale to trochę potrwa. Możliwe, że będziemy musieli wystosować oficjalne pismo.
Blix przytaknął. Ślady elektroniczne stanowiły niezłą pomoc, ale ich zdobycie było często procesem wyjątkowo skomplikowanym.
– Zrób to – poprosił i odjechał fotelem do swojego biurka.
20
Chociaż Emma miała współpracować z Wollanem, nie oznaczało to, że musiała sterczeć przy nim w redakcji. Po skończonym spotkaniu wsiadła na rower, pojechała do ulubionej kawiarni i zajęła swoje stałe miejsce przy stoliku w głębi lokalu.
Siedząc z gorącą latte w wysokiej szklance, z zadowoleniem odnotowała, że wiele zagranicznych stron internetowych powoływało się na jej pierwszy artykuł mówiący o tym, że Sonja Nordstrøm mogła zostać uprowadzona. Nigdy wcześniej tego nie doświadczyła. I chociaż to uczucie było przyjemne, zdawała sobie sprawę, że nie do końca na to zasłużyła. Nie byłoby żadnego artykułu, gdyby nie wskazówki Alexa Blixa. Kiedy zadzwoniła bezpośrednio do Garda Fossego, ten nie zaprzeczył, że policja bierze pod uwagę porwanie. To wystarczyło, by Emma mogła wrzucić słowo „porwana” w nagłówek.
Pijąc słodką kawę, myślała o tym, że w sposobie bycia Blixa było coś, czego nie potrafiła wyrazić słowami. Jakaś dziwna nieśmiałość. Coś, co wzbudziło jej ciekawość.
Zlizała odrobinę piany z mleka z górnej wargi i zalogowała się do archiwum prasowego, które abonowała. Wpisała jego nazwisko do wyszukiwarki i odrzuciła wszystko, co miało związek z Sonją Nordstrøm, żeby zobaczyć, jakie inne sprawy Blix prowadził w ostatnim czasie. Najnowsze trafienie dotyczyło artykułu, który „Aftenposten” zamieściła na swojej stronie internetowej wczoraj późnym wieczorem. „Policja poszukuje świadków po napadzie na cmentarzu”.
Otworzyła artykuł. Było tam zdjęcie Blixa przed wejściem na cmentarz Gamlebyen. Jeden z pracowników nekropolii został napadnięty około godziny dwudziestej. Policja szukała świadków tego zdarzenia. Nic więcej nie napisano poza tym, że cały cmentarz był zamknięty, a technicy policyjni dokonywali oględzin. Inne zdjęcie przedstawiało trzy radiowozy i aż siedmiu umundurowanych policjantów. W tekście pod fotografią podkreślono, że do akcji skierowano kilka jednostek policji.
Emma na moment oderwała wzrok od ekranu. Blix prowadził sprawę zaginięcia Nordstrøm. Śledztwo znajdowało się w początkowej fazie i według komisarza Fossego było traktowane priorytetowo. W takim razie jak to możliwe, że Blix został wysłany do zwykłego napadu? Emma spakowała swoje rzeczy i zostawiła opróżnioną do połowy szklankę z kawą.
Jazda na rowerze z zachodniej części Oslo do wschodniej sprawiła, że zmarzły jej policzki. Na cmentarzu panowała cisza. Emma zsiadła z roweru i zaczęła go prowadzić, przyglądając się mijanym nagrobkom. Od jej ostatniej wizyty na grobach rodziców minęło trochę czasu. Fakt, że znajdowały się na dwóch różnych nekropoliach, znacznie utrudniał częste wizyty. Na szczęście mama leżała na tym samym cmentarzu, co dziadek Olav, ale nawet ich Emma dawno nie odwiedzała. Widok ludzi, którzy krzątali się przy grobach swoich bliskich, wzbudził u niej wyrzuty sumienia.
Kościelny został napadnięty w szopie na narzędzia. Emma odszukała ją i oparła rower o ścianę.
W kieszeni kurtki zawibrował telefon. Kiedy zobaczyła, że to wiadomość od Kaspra Bjerringbo, poczuła przyjemne łaskotanie w żołądku. Gratulował jej artykułów dotyczących sprawy Nordstrøm. Uśmiechnęła się do siebie i wysłała mu szybkie podziękowanie, zanim rozejrzała się dookoła. Przy szopie nikogo nie było, ale do kranu w ścianie podłączony był wąż ogrodowy, który ciągnął się za róg budynku. Emma ruszyła za nim i po chwili ujrzała starszego mężczyznę, który położył węża na ziemi. Lejąca się woda utworzyła sporą kałużę w gęstwinie dziko rosnących roślin. Mężczyzna trzymał zieloną plastikową konewkę, którą podlewał kwiaty przed kilkoma nagrobkami.
Kiedy Emma podeszła do niego, wzdrygnął się, zawołał „och!”, po którym nastąpiło nieco zmieszane „przepraszam”.
– To ja powinnam pana przeprosić. Zdaje się, że pana wystraszyłam.
– Nie ma o czym mówić – odparł i położył wolną rękę na kości krzyżowej. – Zaskoczyła mnie pani, to wszystko.
Mężczyzna wyglądał na sześćdziesiąt lat. Prostując się, posłał Emmie uśmiech, a kiedy stał już przed nią całkiem prosto, zobaczyła nad jego okiem kilka szwów. Nos też miał lekko zaczerwieniony.
– Właściwie nic w tym dziwnego – powiedziała. – Biorąc pod uwagę to, co się stało tutaj wczoraj wieczorem, prawda?
Podobało jej się pytanie, które zadała, ponieważ w zgrabny sposób łączyło stojącego przed nią mężczyznę z napadem, o którym informowały media.
– Tak… – powiedział i spuścił wzrok. Emma podeszła bliżej.
– Czy to pan został napadnięty? – spytała najłagodniej, jak umiała.
Spojrzał na nią.
– Tak, to… to byłem ja.
– I już dzisiaj wrócił pan do pracy? – rzekła z uznaniem. – Ja na pana miejscu wykorzystałabym okazję, żeby zrobić sobie parę dni wolnego – dodała, próbując się roześmiać.
– Nie ma tu zbyt wielu rąk do pracy – odparł. – Więc… – zawiesił głos.
– Och, gdyby wszyscy pracownicy byli tacy jak pan!
Uśmiechnął się.
– Mogę pani w czymś pomóc? – spytał.
– Tak, chyba tak. Nazywam СКАЧАТЬ