Punkt zero. Thomas Enger
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Punkt zero - Thomas Enger страница 14

Название: Punkt zero

Автор: Thomas Enger

Издательство: PDW

Жанр: Ужасы и Мистика

Серия: Mroczny zaułek

isbn: 9788366420052

isbn:

СКАЧАТЬ już tam jedzie z Sarą. Kovic i ja właśnie wsiadamy do auta.

      – Próbowaliście do niej dzwonić?

      – Do kogo?

      – Do Nordstrøm.

      – Oczywiście. Nie odbiera.

      Blix przyspieszył kroku.

      – Powinniśmy wezwać na miejsce karetkę pogotowia – powiedział. – Jeśli Nordstrøm tam jest, może potrzebować pomocy lekarskiej.

      – Kovic już zawiadomiła Centrum Powiadamiania Ratunkowego – wyjaśniła Abelvik.

      Blix odwrócił się w stronę gmachu telewizji i pomyślał o Iselin. Zaklął w duchu.

      – W porządku – powiedział. – Spotykamy się przy północnej bramie.

      14

      Blix zaparkował za radiowozem policyjnym. Abelvik, Wibe i Kovic stali przed wejściem na cmentarz. Sara szła w ich stronę z dwiema latarkami.

      Powietrze było chłodne i wilgotne. Blix podciągnął kurtkę pod samą szyję. Abelvik trzymała przed sobą telefon.

      – Tutaj mamy jej pozycję – zwróciła się do Blixa. – Ale możemy ją określić z dokładnością do dwustu metrów, więc i tak musimy sprawdzić całkiem spory obszar.

      Sara podała mu latarkę.

      – Kovic idzie ze mną – powiedział i wyznaczył ręką kierunek. – Wy idziecie tamtędy.

      Trawa między nagrobkami była wilgotna, więc trzymali się ścieżek. Z oddali dolatywał szum samochodów przejeżdżających E18. Z osiedla w Ekebergskrenten połyskiwały światła.

      Alejki dzieliło około dwudziestu metrów. Blix i Kovic szli ramię w ramię i badali teren, świecąc latarką między nagrobkami i drzewami, ale w skąpym świetle trudno było cokolwiek dostrzec.

      Nagle Abelvik zawołała go po imieniu. Odwrócił się i pobiegł po mokrej trawie. Kovic ruszyła za nim.

      – Tutaj! – krzyknęła Abelvik.

      Stała przed wejściem do szopy na narzędzia.

      – To Nordstrøm? – spytał.

      Potrząsnęła przecząco głową.

      – To mężczyzna – odpowiedziała Sara z wnętrza szopy.

      Po chwili dotarło do nich światło latarki Blixa. Mężczyzna leżał na boku. Był po sześćdziesiątce, w ubraniu roboczym. Twarz miał pobrudzoną krwią. Usiłował coś powiedzieć, ale nie był w stanie.

      – Karetka będzie tu za trzy minuty – oznajmił Wibe i schował telefon do kieszeni.

      – Okej – powiedział Blix, rozglądając się dookoła. – Ty tu zostajesz – zwrócił się do Sary. – Sprawdź, czy ma przy sobie jakiś dokument tożsamości. Reszta kontynuuje poszukiwania Nordstrøm.

      Spojrzał na Abelvik i spytał:

      – Jesteś pewna, że jej telefon znajduje się gdzieś tutaj?

      Jeszcze raz sprawdziła swoją komórkę i przytaknęła.

      – Jesteśmy bardzo blisko.

      Rozdzielili się i szukali dalej. Po chwili między nagrobkami, które zostawili za sobą, zaczęły błyskać niebieskie światła.

      – Zadzwoń do niej – powiedział Blix. – Pójdziemy za dźwiękiem.

      Wibe znowu wyjął komórkę.

      – Jaki jest jej numer? – spytał.

      Abelvik wyciągnęła notes. W tej samej chwili zadzwonił telefon.

      Zatrzymali się i spojrzeli na siebie. Dźwięk dolatywał z głębi cmentarza.

      – To telefon Nordstrøm – powiedziała Abelvik.

      – Do diabła! – zaklął Wibe.

      Z każdym krokiem, który stawiali, dzwonek był coraz głośniejszy. Blix przyspieszył. Omiatał światłem latarki nagrobki po obu stronach alejki. Po chwili obejrzał się za siebie, żeby się upewnić, że personel karetki dotarł do szopy na narzędzia.

      Telefon dzwonił gdzieś na prawo od niego. Z dziury w ziemi. Z otwartego grobu.

      Blix zatrzymał się pół metra od krawędzi i zajrzał do środka.

      W dziurze leżał tylko telefon. Złoty iPhone. Który chwilę później przestał dzwonić.

      15

      Niebieskie światła błyskowe karetki pogotowia rzucały błądzące, niespokojne cienie na cmentarz Gamlebyen, przyciągając jak magnes ludzi, którzy biegali albo wybrali się na późny spacer w ten chłodny, jesienny wieczór. Strażnicy ustawieni przy wejściach na cmentarz pilnowali, żeby nikt nieupoważniony nie przedostał się na teren nekropolii.

      Blix sprawdził telefon. Fosse dzwonił dwa razy, Merete trzy. Poza tym była żona wysłała mu jeszcze kilka esemesów. Blix nie miał teraz czasu, by je odczytać, ale oddzwonił do szefa i złożył mu krótki raport.

      – Co to znaczy? – zdziwił się Fosse. – Telefon Nordstrøm leżał w wykopanym grobie?

      – Ja też tego nie rozumiem – przyznał.

      Komisarz westchnął.

      – Dopóki nie dowiemy się czegoś więcej, zostawiamy to dla siebie – zakończył rozmowę.

      Blix spojrzał na gapiów zebranych przed murami cmentarza. Lampa błyskowa zdradzała, że jest wśród nich przynajmniej jeden dziennikarz.

      Abelvik podeszła do Blixa.

      – To kościelny – wyjaśniła, wskazując głową karetkę. Wibe siedział obok noszy i spisywał zeznania. – Børre Simonsen. Mieszka tu niedaleko. Przyszedł na cmentarz, żeby rozciągnąć brezent nad grobem przygotowanym na jutrzejszy pogrzeb. Oglądał prognozę pogody i usłyszał, że w nocy spadnie deszcz. Wtedy ktoś napadł na niego i go pobił.

      Blix ruszył w stronę karetki. Nie przedstawił się kościelnemu, tylko stanął kilka kroków za Wibem i zaczął się przysłuchiwać rozmowie.

      – Widziałem go wcześniej, to znaczy za dnia – wyjaśnił kościelny. Jego głos lekko drżał. – Stał i patrzył, jak przygotowywałem grób.

      Wibe spostrzegł Blixa i wyjaśnił, że chodzi o jakiegoś narkomana.

      – Jest pan w stanie opisać tego człowieka? – spytał Wibe.

      Simonsen próbował sobie przypomnieć wygląd napastnika.

      – Był СКАЧАТЬ