Co się stało z Iwoną Wieczorek. Janusz Szostak
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Co się stało z Iwoną Wieczorek - Janusz Szostak страница 10

Название: Co się stało z Iwoną Wieczorek

Автор: Janusz Szostak

Издательство: PDW

Жанр: Биографии и Мемуары

Серия:

isbn: 9788366252585

isbn:

СКАЧАТЬ prokuratury nie można też w sposób jednoznaczny wykluczyć, że Iwona sama – lub za namową innych osób – postanowiła opuścić miejsce zamieszkania i zerwać kontakt z rodziną, pomimo iż wersja ta jest bardzo mało prawdopodobna.

      Podczas postępowania przygotowawczego przesłuchano przy pomocy wariografu cztery osoby. Zabezpieczono również szereg zapisów z monitoringów. Dwa dni po zaginięciu zaczęto ustalać, gdzie rozmieszczone są pierwsze z nich. W toku czynności udało się uzyskać te z ulicy Grunwaldzkiej w Sopocie, z okolicy lokalu Bacówka – te dwa dostępne były w mediach i był na nich wizerunek Iwony. Oprócz tego były to m.in. nagrania z kompleksu Centrum Haffnera, ulicy Dąbrowszczaków, Jana Pawła II, Jantarowej, z molo na Zaspie, z klubu Banana Beach, ze stacji benzynowych oraz szereg zapisów z prywatnych kamer.

      Pomimo nierozpoznania zaginionej przez pracowników lokalu Dream Club, gdzie bawiła się ze znajomymi, zabezpieczono również ten monitoring, jednak jest on bardzo słabej jakości. Badano około 375 kadrów ze zdjęciami pojazdów przejeżdżających o tej porze w okolicy, przesłuchiwano m.in. załogę ambulansu, który nagrał się na jednej z kamer. Sprawdzano lotniska oraz porty. Nigdzie nie natrafiono na ślad Iwony. Oględzinom poddano kilka pojazdów, łącznie z badaniami osmologicznymi na podstawie buta Iwony. Pobrano DNA ze szczotki dziewczyny, aby porównać je m.in. do ewentualnych śladów biologicznych w sprawdzanych autach. Analizowano billingi osób, które w ostatnim czasie kontaktowały się z zaginioną” – wylicza Marta Bilska.

      25 czerwca 2012 roku śledczy bardzo dokładnie przeszukali także działkę i altankę, w której Iwona i jej znajomi pili alkohol przed pójściem do Dream Clubu. Na polecenie prokurator Aleksandry Badtke prowadzono tam poszukiwania „przy użyciu georadaru pod kątem wskazania miejsca ewentualnego ukrycia Iwony Wieczorek”. W opinii biegłego czytamy m.in.:

      „W pobieranych próbkach natrafiono jedynie na odpady pochodzenia gospodarczego, gruz (…). Wykonane otwory zostały również zweryfikowane przy użyciu psów do wyszukiwania i lokalizacji zapachu zwłok ludzkich. W wyniku wykonanych czynności nie ujawniono zwłok Iwony Wieczorek” – stwierdził 6 lipca 2012 roku Marek Lisowicz, biegły z Sądu Okręgowego w Gliwicach.

      Jednak wiele działań śledczych wykonywano jakby po omacku. Bez konkretnego, przemyślanego planu działania, który weryfikowałby i eliminował kolejne hipotezy oraz ewentualnych podejrzanych.

      – Teraz pozostaje raczej tylko nadzieja, że ktoś, kto ma wiedzę w tej sprawie, wygada się – usłyszałem kilka lat temu od jednej z osób związanych ze śledztwem.

      To sprawia, że policjanci sprawdzają rozmaite, niekiedy nawet nieprawdopodobne sygnały, w tym od więźniów, którzy snują mniej lub bardziej wymyślone wizje.

      Rozdział 7. Rutkowski wkracza do akcji

      ROZDZIAŁ 7

      RUTKOWSKI WKRACZA DO AKCJI

      Kilka dni po zaginięciu Iwony Wieczorek sprawą zajął się detektyw Krzysztof Rutkowski. Jak do tego doszło, zeznał 31 sierpnia 2010 roku podczas przesłuchania przez prokurator Aleksandrę Badtke z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.

      Rutkowski wyjaśnia, że 20 lipca 2010 roku zatelefonował do niego krewny Iwony Wieczorek:

      „Skontaktował się ze mną około godziny 18.00, telefonicznie, na numer mój komórkowy – Biura Doradczego Rutkowski. Kiedy byłem w miejscowości Jelcz-Laskowice (…), stwierdził, iż na terenie Sopotu zaginęła Iwona Wieczorek, zadał pytanie, czy moje biura nie pomogłyby w jej poszukiwaniach. Przekazał mi parę informacji o zaginięciu Iwony Wieczorek, ja zadałem mu parę pytań, uzyskałem na nie odpowiedź, po czym za około 20 minut – pół godziny otrzymałem kolejny telefon, również od tego samego mężczyzny, z którego wynikało, iż rodzina zaginionej dziewczyny prosi mnie o spotkanie. Była to jedyna osoba, z którą rozmawiałem telefonicznie przed moim przyjazdem do Sopotu”.

      Tak zapamiętała to Iwona Kinda:

      – To był wtedy taki czas, że nikt nie interesował się sprawą mojej córki. Dlatego wybrałam Rutkowskiego. Jednak na początku on mi nawet nie przeszedł przez myśl. To Paweł powiedział, że należy wynająć Rutkowskiego. Pamiętam, jak dziś: siedzimy przy stole w dużym pokoju, tam było z 30 osób, a ja płaczę. Nie wiem, co mam zrobić, tylko ich słucham. W pewnym momencie Paweł powiedział, że może weźmiemy Rutkowskiego. A ja na to, że jeśli zdobędzie do niego telefon, to zadzwonię. Podszedł do komputera, spisał numer z jego strony. Zadzwoniłam, zgłosił się Rutkowski. Zapytałam, czy podejmie się tej sprawy i ile to będzie kosztować. Na drugi dzień już tu był. Tak wyglądała sprawa z Rutkowskim. Przyjechał rano, była chyba godzina 9.00. Widziałam go pierwszy raz w życiu. Po zniknięciu Iwony byłam oszołomiona, cała w nerwach. Nie wiedziałam, jak z nim rozmawiać, tylko powiedziałam: „Moje dziecko zaginęło, proszę je odnaleźć”. Rutkowski w tamtym czasie bardzo mi się przydał. Gdyby nie on, nikt o tej sprawie by nie usłyszał. Jemu też ta sprawa pomogła – zauważa w rozmowie ze mną matka Iwony Wieczorek.

      Jak wyjaśnia detektyw, do Sopotu pojechał w nocy z 20 na 21 lipca 2010 roku. Na miejscu był między 6.00 a 7.00. Do spotkania z rodziną zaginionej doszło w hotelu Wojskowego Domu Wypoczynkowego w Sopocie przy ulicy Kilińskiego 12.

      Krzysztof Rutkowski zeznał, z kim tam się spotkał i czego dotyczyła rozmowa:

      „Ze wszystkimi zainteresowanymi, tzn. matką zaginionej Iwony Wieczorek, z jej ojczymem oraz kolegą, który był obecny podczas imprezy – był on najstarszym mężczyzną z grona, które bawiło się wtedy z Iwoną w sopockim klubie Dream Club. Była też obecna najprawdopodobniej koleżanka Iwony. Przedstawiono mi okoliczności zaginięcia Iwony, które jednocześnie wskazywały dla mnie na jej uprowadzenie. Bardzo mocno brałem pod uwagę skutek śmiertelny. Wywnioskowałem to na podstawie przedstawionego mi portretu jej osobowości. To, że była bardzo związana z matką, że była dziewczyną mającą swój cel w życiu, że była ambitna i – mówiąc kolokwialnie – nie była tak zwanym latawcem dyskotekowym. Zadałem pytanie matce, jak jest poszukiwana Iwona, jaki jest status poszukiwań Iwony. Matka Iwony nie wiedziała za bardzo, jak mi odpowiedzieć na to pytanie, ale bardzo mnie zdziwił fakt, iż nikt do chwili obecnej, łącznie z grupą młodych ludzi, którzy byli na imprezie w klubie Dream Club, nie został przesłuchany do chwili mojej rozmowy z nimi. Uznałem, że policjanci uznali zaginięcie za przypadek, (…) bez jakiegokolwiek podejrzenia, że mogła być pozbawiona wolności, porwana, jak również zamordowana. Poprosiłem, by matka Iwony poszła na policję i wskazała wszystkie elementy, które stoją za tym, że Iwona może być porwana i żeby policjanci zaczęli coś robić w jej sprawie, i aby osoby, które były w jej towarzystwie, zostały przesłuchane. Zadałem pytanie, czy zostały zabezpieczone monitoringi przez policję. Padła odpowiedź, że chyba nie. To był pierwszy etap mojego doradztwa dla matki, w jaki sposób ma się zachować i co ma przedstawić policji, by te czynności były bardziej skoncentrowane pod kątem jej porwania, a nie wyłącznie ustalenia jej miejsca pobytu. To wszystko, co było przekazane tego dnia” – stwierdził Krzysztof Rutkowski i dodał, że nazajutrz rano otrzymał pełnomocnictwo, które dotyczyło zaginięcia Iwony Wieczorek.

      Od tego momentu Rutkowski prowadził działania w tej sprawie. Jak to wyglądało, zaprotokołowano w czasie przesłuchania:

      „Działania, które były podejmowane przeze mnie, w żaden sposób nie wymagały żadnej obserwacji czy też śledzenia, filmowania, fotografowania kogokolwiek, a dotyczyły przede wszystkim prowadzenia rozmów z różnymi osobami na ten temat, jak również zabezpieczenia, np. monitoringu z budynku przy ul. Grunwaldzkiej, СКАЧАТЬ