Co się stało z Iwoną Wieczorek. Janusz Szostak
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Co się stało z Iwoną Wieczorek - Janusz Szostak страница 5

Название: Co się stało z Iwoną Wieczorek

Автор: Janusz Szostak

Издательство: PDW

Жанр: Биографии и Мемуары

Серия:

isbn: 9788366252585

isbn:

СКАЧАТЬ obrotowa i mogła nie trafić w moment przejścia Iwony Wieczorek. Niewykluczone, że tak stało się na dalszej trasie jej marszu. Tam też są kamery obrotowe, które jednak nie zarejestrowały przejścia Iwony Wieczorek. Co nie oznacza, że nie mogła obok nich przejść.

      Zajrzyjmy zatem do analizy nagrań z kamer monitoringu opracowanej przez Marka Siewerta. Została sporządzona 30 września 2013 roku:

      „Po zapoznaniu się z zapisem nagrania pochodzącego z kamery usytuowanej przy wejściu na plażę nr 63 Bacówka stwierdziłem, że o godzinie 04.04.12 deptakiem w kierunku molo na Zaspie idzie dwóch mężczyzn. Zarejestrowani oni zostali także przy molo na Zaspie o godzinie 4.24.50. A zatem przebyli oni odległość ok. 1500 m w czasie 20 min 38 sek. W chwili, gdy Iwona Wieczorek przechodziła deptakiem obok kamery, o godzinie 04.12.17, za nią w odległości 20 m szedł również mężczyzna, określany jako »pan z ręcznikiem«. W tym czasie dwaj mężczyźni przeszli już około 500 m. Po przejściu Iwony Wieczorek i »Pana Ręcznika« kamera monitoringu odnotowała kolejne przemieszczające się w tym samym kierunku osoby, (…) biorąc pod uwagę, że Iwona Wieczorek szła już w tym czasie z prędkością 4 km/h, a odcinek deptaka równoległego do plaży wynosił około 800 m – od kamery do ścieżki alejki prostopadłej do morza i ciągnącej się przez park Reagana, która dalej kończy się ulicą Dąbrowszczaków”.

      Od kolejnej kamery i alejki prowadzącej w kierunku ulicy Czarny Dwór Iwonę dzieliło około 100 metrów. Powinna tam być po 16 minutach marszu.

      „Bez względu na to, czy skręciłaby w ścieżkę – deptak nr 1 czy 2, to powinna być w kontakcie wzrokowym osób, które podążały za nią na piechotę, a tym bardziej z osobami jadącymi rowerami. Kobieta idąca deptakiem, która pojawiła się w obiektywie kamery o godzinie 04.22.22, idąca z kierunku, w którym szła Iwona Wieczorek, powinna się z nią mijać. (…) Natomiast rowerzyści dogonili ją, zanim doszła ona do alejki prowadzącej w kierunku ul. Dąbrowszczaków (przyjęto, że rowerzyści poruszali się 15 km/h). O godzinie 04.24.08 w nagraniu pojawia się oznakowany radiowóz policyjny załogi patrolowej, który przyjechał deptakiem w kierunku, w którym szła Iwona Wieczorek i inne osoby. Policjanci odcinek w kierunku ul. Dąbrowszczaków przejechali poniżej 2 minut (przyjmując prędkość 30 km/h). Mogli zatem nie zauważyć Iwony, jeżeli skręciła w kierunku ul. Dąbrowszczaków. Powinni natomiast minąć ją, jeżeli szła dalej do alejki prowadzącej bezpośrednio w kierunku ul. Czarny Dwór” – zauważa w swojej analizie Marek Siewert.

      – Ja tego radiowozu, szczerze mówiąc, nie widziałem na drugiej kamerze, która jest w Brzeźnie. A powinien się tam pokazać, gdyby pojechał prosto. W stronę morza nie pojechał, zatem skręcił w którąś z alejek w parku Reagana, być może szła nią wówczas Iwona Wieczorek – przekazuje mi inny były policjant zajmujący się przed laty tą sprawą i dodaje: – Policjanci ją znali.

      – Ci z radiowozu też ją znali? – dopytuję.

      – Spotykała się z policjantem z prewencji. Przyjmijmy hipotetycznie, że byli to koledzy jej znajomego policjanta. Pewnie byli i zapewne znali Iwonę. Nie da się wykluczyć, że spotkali ją po drodze.

      Mogło być na przykład tak:

      – Zobacz, Iwona idzie.

      – Cześć, podrzucić cię?

      – A dlaczego nie – odpowiedziała zmęczona spacerem nastolatka i wsiadła do radiowozu.

      Nawet nie przyszłoby jej do głowy, że mogą mieć wobec niej złe zamiary.

      – Wtedy doszłoby do takiej sytuacji, że ci policjanci mieliby dostęp do wszystkich informacji – wyjaśnia mój rozmówca. – Nikt by ich nie podejrzewał. Mieli samochód i mogli ją spokojnie wywieźć, gdzie chcieli, niezatrzymywani przez nikogo po drodze. Faktem jest, że na bulwarze prowadzącym z Sopotu do Gdańska nic Iwonie nie mogło się stać, bo było tam wówczas bardzo dużo ludzi – twierdzi były policjant. – Podobnie na alejkach parkowych prostopadłych do nadmorskiego bulwaru. Tam też dużo ludzi chodziło, przecież widać ich na nagraniach z kamer. Spacerują z psami, jeżdżą na rowerach, uprawiają jogging, ktoś się snuje, ktoś wraca z imprezy. Tam jest mnóstwo ludzi. Jak można sobie wyobrazić zabójstwo dziewczyny w takim miejscu? Nie krzyczała, nie broniła się, zero śladów. Ona wsiadła do samochodu kogoś, kogo znała, i pojechała.

      Również Marek Siewert w swojej analizie ma nieco odmienne wnioski:

      „Do takiego zdarzenia mogło dojść wyłącznie na ścieżkach prowadzących prostopadle od morza do kierunku ul. Dąbrowszczaków bądź w kierunku ulicy Czarny Dwór. Nadal uwzględniać należy zaistnienie takiego zdarzenia bezpośrednio w sąsiedztwie domu. Za tą tezą może świadczyć fakt, że na deptaku na całym jego przebiegu jest zakaz wjazdu pojazdów (z wyłączeniem służb porządkowych), co znacznie utrudnia wjazd samochodem. Ponadto stanowi to potencjalne ryzyko zauważenia przez patrol policji, który przebywał w tym czasie w pobliżu. Oczywiście jest możliwe zaatakowanie Iwony Wieczorek przy alejce równoległej do morza. Jednak należy brać pod uwagę fakt, że posiadała ona ze sobą przedmioty, które w trakcie ataku zostałyby przez nią porzucone i w efekcie poszukiwań znalezione, np. para butów (trzymała je w dłoniach), torebka, telefon. Mało prawdopodobne jest to, aby Iwona Wieczorek nie zareagowała krzykiem, co musiałoby zostać zauważone przez inne osoby idące za nią lub przed nią” – konstatuje policyjny analityk i dodaje, że oprócz osób postronnych znajdujących się w tej okolicy byli tam również uczestnicy wspomnianej imprezy urodzinowej, a także jej były chłopak Patryk G.

      Wśród propozycji czynności do wykonania Marek Siewert wymienia:

      „Ustalić załogę radiowozu, który przejeżdżał po deptaku (12 minut po przejściu zaginionej) w kierunku, w którym szła Iwona Wieczorek, celem rozpytania o powyższe okoliczności”.

      – Nie jestem pewien, czy załoga ta została ustalona i przesłuchana – mówi po latach Siewert.

      Także nie jestem tego pewien. Natomiast na pewno zrobiono to po złożeniu przeze mnie zeznań w lipcu 2016 roku. Przekazałem wówczas policjantom informacje, które ustaliłem – wynikało z nich, że jeden z patroli policyjnych mógł mieć tej nocy kontakt z zabójcami Iwony Wieczorek. 30 sierpnia 2016 roku komisarz Mariusz Mejer, naczelnik Wydziału Dochodzeniowo-Śledczego Komendy Wojewódzkiej w Gdańsku, wystąpił do komend policji w Gdańsku i Sopocie o „udzielenie informacji dotyczących służb pełnionych przez funkcjonariuszy w dniu 16/17 lipca 2010 roku w godzinach 22.00-8.00 (ze wskazaniem danych funkcjonariuszy, godzin pełnienia służby, rejonu, danych pojazdów w przypadku patroli zmotoryzowanych) oraz – jeżeli są dostępne – kopiami notatników służbowych”. Dane te mam w swoim archiwum. Niestety, nie wiem, jak wyglądało przesłuchanie załogi radiowozu, który poruszał się śladem Iwony Wieczorek.

      – Jak pan sądzi, czy do zniknięcia dziewczyny mogli się przyczynić policjanci z tego radiowozu? – pytam Marka Siewerta.

      – Nie chce mi się w to wierzyć. Ale wszystko jest możliwe. Każda wersja powinna być sprawdzona i wyeliminowana. Nawet ta najbardziej nieprawdopodobna.

      Taką zupełnie niebraną pod uwagę, ale realną jest ta, o której mowa w kolejnym rozdziale.

      Rozdział 3. Dramat pod domem?

      ROZDZIAŁ 3

      DRAMAT POD DOMEM?

      Analizując СКАЧАТЬ