Ostrożnie z miłością. Samantha Young
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Ostrożnie z miÅ‚oÅ›ciÄ… - Samantha Young страница 7

Название: Ostrożnie z miÅ‚oÅ›ciÄ…

Автор: Samantha Young

Издательство: PDW

Жанр: Современные любовные романы

Серия:

isbn: 9788380534513

isbn:

СКАЧАТЬ sobie sprawę, jakie długie są jego złotobrązowe rzęsy. Moją uwagę przyciągnęła wydatna dolna warga, otoczona zarostem. Taki trzydniowy zarost zwykle mnie odrzucał, ale musiałam przyznać, że ten drań wygląda z nim dobrze.

      Przyszło mi do głowy, że pewnie drapie i łaskocze przy pocałunku.

      Na samą myśl o tym przerażona poczułam pulsowanie między nogami.

      Zaczerwieniłam się i oderwałam wzrok od sąsiada. Zamierzałam ignorować jego obecność i fizyczne reakcje, jakie we mnie wywołuje, ale nagle spostrzegłam jego dłoń na podłokietniku obok.

      Kurczowo zaciskał na nim palce.

      Z całej siły.

      Aż zbielały mu kostki.

      Znów spojrzałam na jego twarz i tym razem zauważyłam bruzdę między brwiami i lekko rozszerzone nozdrza.

      Czyżby ten szkocki twardziel bał się latania?

      Natychmiast przypomniałam sobie Harper. Panicznie bała się latać. Kilkukrotnie wybrałyśmy się razem na wakacje do Europy i za każdym razem czułam się bezsilna, ponieważ nie mogłam jej pomóc. Kiedy tylko wchodziłyśmy na pokład, zamieniała się w kłębek nerwów, a gdy samolot startował, bladła i drżała na całym ciele. Nawet po starcie przez cały czas siedziała spięta w fotelu, sztywna ze strachu. Podczas długich lotów musiałam odprowadzać ją do toalety i stać pod drzwiami, żeby czuła moje nieustające wsparcie. Bardzo jej współczułam. Starałam się ją przekonać do wakacji w Stanach, w miejscach, do których można dojechać samochodem. Jednak ona nie chciała, żeby strach przejął nad nią kontrolę. To była jedna z rzeczy, które w niej podziwiałam.

      Przypomniawszy sobie, co przechodziła moja przyjaciółka, poczułam mimowolny przypływ współczucia.

      – Przepraszam! – zawołałam do przechodzącego stewarda. Kątem oka zobaczyłam, że Szkot uniósł powieki. – Czy mogę prosić o jeszcze jeden kieliszek szampana?

      – Szykujemy się do startu.

      – Będę bardzo szybka. Obiecuję.

      Steward nie wyglądał na szczęśliwego, ale po krótkiej chwili podał mi szampana. Podziękowałam uśmiechem i zwróciłam się do Szkota, który znów zamknął oczy.

      – Wypij to. – Wyciągnęłam ku niemu kieliszek.

      Spojrzał na mnie chłodno.

      – Co?

      Podsunęłam mu kieliszek pod nos.

      – To pomoże.

      – O co ci chodzi? – zapytał, krzywiąc się z niechęcią.

      – Boisz się latać w ogóle czy przeraża cię jedynie moment startu?

      Nie odpowiedział, tylko spojrzał na mnie wojowniczo.

      – Nie pijam szampana.

      – Ale teraz wypijesz. Nie jest to whisky, ale może zadziała.

      Kiedy nie zareagował, westchnęłam ciężko.

      – Chryste! To, że boisz się latać, nie robi z ciebie mięczaka. Nadal uważam cię za nadętego gbura.

      Słysząc te słowa, wyrwał mi kieliszek z ręki i wypił zawartość jednym haustem. Wycierając usta, spojrzał na mnie gniewnie.

      – Chodzi tylko o start i lądowanie – warknął, a ja musiałam stłumić uśmiech.

      – Nie jestem zaskoczona. Samolot to nie łódź wikingów.

      – Jestem Szkotem, nie Skandynawem.

      – Chcesz mi powiedzieć, że nie masz w sobie ani kropli skandynawskiej krwi? Nie uwierzę.

      Pojawił się steward, żeby zabrać pusty kieliszek, ale mój sąsiad nawet go nie zauważył, tak intensywnie mi się przyglądał. Nagle go zaciekawiłam.

      – Szwedzkiej – powiedział.

      – Słucham?

      – Mój prapradziadek był Szwedem.

      – Wiedziałam! Ale cały się zjeżyłeś, kiedy nazwałam cię Skandynawem. Właściwie to miałam rację.

      – Właściwie to jesteś irytująca.

      – Chyba powinieneś być przyzwyczajony do irytujących ludzi. Sam jesteś skrajnie irytujący. Choć zaczynam się zastanawiać, czy to zgrywanie wrednego typa nie wynika bardziej ze strachu przed lataniem niż z tego, że rzeczywiście taki jesteś.

      Zmrużył oczy.

      – Ja wredny?

      – Jeszcze jak. Traktowałeś mnie podle, odkąd się poznaliśmy.

      – Pozwolę sobie mieć inne zdanie. To ty już w pierwszej chwili na mnie naskoczyłaś. Niby jak inaczej miałem zareagować?

      – Potrąciłeś mnie tak mocno, że prawie upadłam, żeby tylko być pierwszy przy kontuarze.

      – Nie widziałem cię.

      – Serio?

      – Masz metr pięćdziesiąt. W kapeluszu.

      – Wypraszam sobie. Mam metr sześćdziesiąt. A w szpilkach ponad metr siedemdziesiąt.

      Jego wzrok znów powędrował wzdłuż mojego ciała, zatrzymując się na nogach.

      – A nie wyglądasz.

      Zmarszczyłam czoło.

      – Sugerujesz, że mam krótkie nogi?

      – Nie, twój wzrost to sugeruje.

      – Jak na niską osobę, mam zaskakująco długie nogi.

      – Wszystko potrafisz zamienić w kłótnię. To niezwykły talent.

      – Nie o tym chcę rozmawiać. Chodzi mi o to, że najwyraźniej zachowywałeś się tak okropnie, ponieważ boisz się latać. Ja też nie byłam sobą z powodu zmęczenia.

      Chyba dostrzegłam w jego spojrzeniu cień zainteresowania.

      – Z powodu zmęczenia?

      Wzruszyłam ramionami.

      – Mam za sobą ciężki tydzień.

      – Rozłąka z chłopakiem?

      Że co?

      – Z jakim chłopakiem?

      – Z tym „skarbem”, z którym rozmawiałaś przez telefon.

      Uśmiechnęłam się.

СКАЧАТЬ