Название: Ostrożnie z miÅ‚oÅ›ciÄ…
Автор: Samantha Young
Издательство: PDW
Жанр: Современные любовные романы
isbn: 9788380534513
isbn:
Przyszło mi do głowy, że pewnie drapie i łaskocze przy pocałunku.
Na samą myśl o tym przerażona poczułam pulsowanie między nogami.
Zaczerwieniłam się i oderwałam wzrok od sąsiada. Zamierzałam ignorować jego obecność i fizyczne reakcje, jakie we mnie wywołuje, ale nagle spostrzegłam jego dłoń na podłokietniku obok.
Kurczowo zaciskał na nim palce.
Z całej siły.
Aż zbielały mu kostki.
Znów spojrzałam na jego twarz i tym razem zauważyłam bruzdę między brwiami i lekko rozszerzone nozdrza.
Czyżby ten szkocki twardziel bał się latania?
Natychmiast przypomniałam sobie Harper. Panicznie bała się latać. Kilkukrotnie wybrałyśmy się razem na wakacje do Europy i za każdym razem czułam się bezsilna, ponieważ nie mogłam jej pomóc. Kiedy tylko wchodziłyśmy na pokład, zamieniała się w kłębek nerwów, a gdy samolot startował, bladła i drżała na całym ciele. Nawet po starcie przez cały czas siedziała spięta w fotelu, sztywna ze strachu. Podczas długich lotów musiałam odprowadzać ją do toalety i stać pod drzwiami, żeby czuła moje nieustające wsparcie. Bardzo jej współczułam. Starałam się ją przekonać do wakacji w Stanach, w miejscach, do których można dojechać samochodem. Jednak ona nie chciała, żeby strach przejął nad nią kontrolę. To była jedna z rzeczy, które w niej podziwiałam.
Przypomniawszy sobie, co przechodziła moja przyjaciółka, poczułam mimowolny przypływ współczucia.
– Przepraszam! – zawołałam do przechodzącego stewarda. Kątem oka zobaczyłam, że Szkot uniósł powieki. – Czy mogę prosić o jeszcze jeden kieliszek szampana?
– Szykujemy się do startu.
– Będę bardzo szybka. Obiecuję.
Steward nie wyglądał na szczęśliwego, ale po krótkiej chwili podał mi szampana. Podziękowałam uśmiechem i zwróciłam się do Szkota, który znów zamknął oczy.
– Wypij to. – Wyciągnęłam ku niemu kieliszek.
Spojrzał na mnie chłodno.
– Co?
Podsunęłam mu kieliszek pod nos.
– To pomoże.
– O co ci chodzi? – zapytał, krzywiąc się z niechęcią.
– Boisz się latać w ogóle czy przeraża cię jedynie moment startu?
Nie odpowiedział, tylko spojrzał na mnie wojowniczo.
– Nie pijam szampana.
– Ale teraz wypijesz. Nie jest to whisky, ale może zadziała.
Kiedy nie zareagował, westchnęłam ciężko.
– Chryste! To, że boisz się latać, nie robi z ciebie mięczaka. Nadal uważam cię za nadętego gbura.
Słysząc te słowa, wyrwał mi kieliszek z ręki i wypił zawartość jednym haustem. Wycierając usta, spojrzał na mnie gniewnie.
– Chodzi tylko o start i lądowanie – warknął, a ja musiałam stłumić uśmiech.
– Nie jestem zaskoczona. Samolot to nie łódź wikingów.
– Jestem Szkotem, nie Skandynawem.
– Chcesz mi powiedzieć, że nie masz w sobie ani kropli skandynawskiej krwi? Nie uwierzę.
Pojawił się steward, żeby zabrać pusty kieliszek, ale mój sąsiad nawet go nie zauważył, tak intensywnie mi się przyglądał. Nagle go zaciekawiłam.
– Szwedzkiej – powiedział.
– Słucham?
– Mój prapradziadek był Szwedem.
– Wiedziałam! Ale cały się zjeżyłeś, kiedy nazwałam cię Skandynawem. Właściwie to miałam rację.
– Właściwie to jesteś irytująca.
– Chyba powinieneś być przyzwyczajony do irytujących ludzi. Sam jesteś skrajnie irytujący. Choć zaczynam się zastanawiać, czy to zgrywanie wrednego typa nie wynika bardziej ze strachu przed lataniem niż z tego, że rzeczywiście taki jesteś.
Zmrużył oczy.
– Ja wredny?
– Jeszcze jak. Traktowałeś mnie podle, odkąd się poznaliśmy.
– Pozwolę sobie mieć inne zdanie. To ty już w pierwszej chwili na mnie naskoczyłaś. Niby jak inaczej miałem zareagować?
– Potrąciłeś mnie tak mocno, że prawie upadłam, żeby tylko być pierwszy przy kontuarze.
– Nie widziałem cię.
– Serio?
– Masz metr pięćdziesiąt. W kapeluszu.
– Wypraszam sobie. Mam metr sześćdziesiąt. A w szpilkach ponad metr siedemdziesiąt.
Jego wzrok znów powędrował wzdłuż mojego ciała, zatrzymując się na nogach.
– A nie wyglądasz.
Zmarszczyłam czoło.
– Sugerujesz, że mam krótkie nogi?
– Nie, twój wzrost to sugeruje.
– Jak na niską osobę, mam zaskakująco długie nogi.
– Wszystko potrafisz zamienić w kłótnię. To niezwykły talent.
– Nie o tym chcę rozmawiać. Chodzi mi o to, że najwyraźniej zachowywałeś się tak okropnie, ponieważ boisz się latać. Ja też nie byłam sobą z powodu zmęczenia.
Chyba dostrzegłam w jego spojrzeniu cień zainteresowania.
– Z powodu zmęczenia?
Wzruszyłam ramionami.
– Mam za sobą ciężki tydzień.
– Rozłąka z chłopakiem?
Że co?
– Z jakim chłopakiem?
– Z tym „skarbem”, z którym rozmawiałaś przez telefon.
Uśmiechnęłam się.
СКАЧАТЬ