Название: Ostrożnie z miÅ‚oÅ›ciÄ…
Автор: Samantha Young
Издательство: PDW
Жанр: Современные любовные романы
isbn: 9788380534513
isbn:
Poczułam wielką ulgę i oparłam się bezwładnie o kontuar. Nie obchodziło mnie, ile to będzie kosztować. Po prostu podałam facetowi swoją kartę kredytową.
– Dziękuję.
Potem znów uniosłam wzrok do sufitu. Dziękuję ci, Wszechświecie.
3
Spoglądałam, osłupiała, to na swój bilet pierwszej klasy, to na miejsce w samolocie.
Następnie wzrokiem, który mógł zabić, zmierzyłam osobę, która miała siedzieć obok mnie.
– To chyba jakiś żart. – Niech cię szlag, Wszechświecie. Między nami wszystko skończone.
Szkot Sukinkot podniósł wzrok znak gazety i lekko potrząsnął głową.
– Błagam, powiedz mi, że nie będziesz siedziała obok mnie podczas lotu trwającego ponad trzy godziny.
– Mnie też to nie cieszy – zapewniłam go, otwierając schowek na bagaż podręczny ponad rzędem foteli.
Gdy unosiłam walizkę, która ważyła tonę (poważnie; to cud, że ją domknęłam), lekko się zachwiałam. Walizka wysunęła mi się z rąk i wyrżnęła Szkota w głowę. Słysząc głuche stęknięcie, uśmiechnęłam się słodko.
– Przepraszam. To było niechcący. – Mój uśmiech mówił jasno, że wcale nie jest mi przykro.
– Pomogę pani. – Facet w moim wieku, ubrany w garnitur szyty na miarę, pośpieszył mi z pomocą, ale Szkot wstał, odsunął go szorstko i wyjął mi z rąk walizkę.
– Lepiej będzie, jeśli sam to zrobię. Inaczej może się to dla mnie skończyć wstrząśnieniem mózgu.
– A to byłoby bardzo przykre. – Wyminęłam go, żeby wsunąć się na swoje miejsce, podczas gdy on zajmował się moim bagażem.
Już wcześniej wyjęłam z walizki czytnik e-booków i włączyłam go, zanim Szkot Sukinkot wrócił na miejsce obok. Chociaż dzieliły nas podwójne podłokietniki z uchwytami na napoje, i tak czułam się przytłoczona jego gabarytami.
Zamierzałam natychmiast zatopić się w lekturze książki i zająć się swoim życiem, jakbym wcale nie siedziała obok gburowatego, zabójczo atrakcyjnego faceta, w którego żyłach bez wątpienia musiała płynąć domieszka krwi wikingów. Postanowiłam go ignorować, ponieważ nie miałam wątpliwości, że usłyszę jakiś grubiański komentarz na temat wagi mojego bagażu. Nie miałam jednak okazji okazać mu swojej obojętności, ponieważ on zrobił to pierwszy. Rozłożył stolik umieszczony z boku fotela, postawił na nim laptopa i go włączył. Jakbym była niewidzialna.
– Panie Scott? – Steward, który mnie powitał, gdy wchodziłam na pokład, stanął nad nami z tacą drinków. – Czy mogę zaproponować coś do picia przed startem? Może szampana?
– Woda – odpowiedział oschle, jak to najwyraźniej miał w zwyczaju.
Pan Scott – Szkot Sukinkot.
Steward wręczył mu szklankę wody i uśmiechnął się do mnie.
– A co dla pani, pani Breevort?
– Poproszę kieliszek szampana – odrzekłam natychmiast, gromiąc wzrokiem sąsiada za taką nieuprzejmość. – Bardzo dziękuję – dodałam z naciskiem.
I znów, nie wiem dlaczego, oczekiwałam od Szkota Sukinkota jakiegoś komentarza, kiedy tuż przed jego nosem sięgałam po napój z bąbelkami. Nie zauważyłam jednak żadnej reakcji.
Zirytowana poruszyłam się niespokojnie i mocno ściskając kieliszek w dłoni, sączyłam szampana. Zerkałam z ukosa na pana Scotta, który popijając wodę, palcami jednej ręki wystukiwał coś na klawiaturze.
Powinnam się cieszyć, że mnie ignoruje, ale z jakiegoś powodu wydało mi się to równie obraźliwie jak jego zachowanie na lotnisku.
Nie chciałam tego przyznać sama przed sobą, ale jego obojętność mnie drażniła. Przez ostatnich kilka dni byłam ignorowana przez znajomych z rodzinnego miasta Arcadia. Dosłownie traktowali mnie jak powietrze.
Chociaż powtarzałam sobie, że nic mnie to nie obchodzi, to jednak bolało.
A teraz doświadczałam tego samego ze strony zupełnie nieznajomego faceta, który najwyraźniej pochopnie mnie ocenił. Nie powinno mnie to irytować, ale byłam zmęczona, przeżyłam ciężki tydzień, więc doprowadzało mnie to do białej gorączki.
Zerknęłam na niego wrogo kątem oka i mój wzrok przykuł monitor jego laptopa. To, co zobaczyłam, bardzo mnie zaskoczyło. Widniały tam arkusze kalkulacyjne, skomplikowane szkice i wykresy, wyglądające na specyfikację techniczną, jakieś gęsto zapełnione strony i maile. Wszystko to sugerowało, że Szkot Sukinkot nie jest jednak członkiem gangu motocyklowego, ale raczej biznesmenem.
– Planujesz napad na bank? – spytałam, zanim zdążyłam ugryźć się w język.
Groziła mi kolejna potyczka słowna.
Spojrzał na mnie przenikliwie. W jego niezwykłych oczach dostrzegłam zmieszanie i jednocześnie rozdrażnienie.
W odpowiedzi na jego nieme pytanie wskazałam na laptopa.
Spojrzał na ekran, a potem znów na mnie. Teraz w jego oczach było widać tylko narastające rozdrażnienie.
– Zawsze wtykasz nos w nie swoje sprawy?
– Jeśli nie chcesz, żeby ktoś się dowiedział o planowanym napadzie, powinieneś lepiej się kryć.
– To moja praca – warknął.
– Jesteś biznesmenem?
Nie odrzekł ani słowa, a jednak wyczułam ironię. Uznałam jego milczenie za przytaknięcie.
– A nie wyglądasz.
– Nic dziwnego, że ktoś taki jak ty ocenia ludzi po wyglądzie – odparł drwiąco. – Facet ma tatuaże, nie nosi garnituru, więc na pewno jest przestępcą, a nie biznesmenem, tak?
– Nie zauważyłeś, że robisz to, o co mnie oskarżasz? Osądzasz mnie na podstawie tego, jak wyglądam. Właściwie jak się nad tym zastanowić, postępujesz tak od pierwszej chwili, kiedy wpadliśmy na siebie na lotnisku. Poza tym… skoro stać cię na lot w pierwszej klasie, mógłbyś też sobie kupić trochę poczucia humoru. Naprawdę powinieneś, bo bardzo ci go brakuje.
– Niby kiedy oceniłem cię po wyglądzie?
– Powiedziałeś „ktoś taki jak ty”, prawda?
Przechyliłam głowę i przyjrzałam się jego twarzy o surowych – a teraz wręcz zaciętych – rysach.
Sztywno skinął głową.
СКАЧАТЬ