Amerykański król. Nowy Camelot. Tom 3. Sierra Simone
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Amerykański król. Nowy Camelot. Tom 3 - Sierra Simone страница 15

Название: Amerykański król. Nowy Camelot. Tom 3

Автор: Sierra Simone

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Эротика, Секс

Серия:

isbn: 978-83-66520-06-6

isbn:

СКАЧАТЬ do mojej szyi, ociera się o mnie i wydaje dźwięki jak naglona żądzą kotka.

      – Proszę, panie prezydencie – błaga i och! To jej błaganie jest takie nie do wytrzymania czarujące.

      – Chciwa piękności – napominam ją z powściągliwym uśmiechem. Nie potrafię się jej oprzeć, a jednak zanadto ją kocham, żeby jej ulec. – Musimy porozmawiać, aniele.

      – A nie możemy porozmawiać potem? Panie? – Teraz już naprawdę mruczy i łasi się jak kotka, jej palce wędrują po moim torsie, sięgają pasa i guzików koszuli, choć nie wyraziłem na to zgody, i najchętniej przełożyłbym ją sobie przez kolano, zadarłbym jej spódnicę i zlałbym ją po tyłku za tę jej zuchwałą zalotność.

      Za wcześnie.

      Szybkim ruchem podnoszę ją i przerzucam sobie przez ramię, jej dupa unosi się wysoko w powietrzu, nogi wierzgają bezradnie, gdy niosę ją do krzesła koło okna, gdzie odstawiam ją na podłogę. Pstrykam palcami, a ona pada na kolana z wdziękiem i z wdzięcznością, a na jej oklapniętej buzi pojawia się uśmiech ulgi.

      Siadam na krześle, górując nad jej postacią skuloną na klęczkach.

      – Możesz na mnie patrzeć – informuję ją, z czego ona bez zwlekania korzysta, a na jej policzkach pojawiają się rumieńce. Jest podniecona i chce tego, i gdyby świat nie wyszedł z orbit, już wiódłbym jej spragnione usta do mego sterczącego kutasa.

      Jednak świat nie toczy się zwykłym torem, o czym Greer wciąż jeszcze nie wie, i dlatego nie mogę tego zrobić. Ale w tym sposobie na życie chodzi o coś więcej niż pierdolenie i klapsy w tyłek, i jeśli oboje pragniemy komfortu wzajemnej wymiany, to musimy mieć inny sposób.

      – Miło mi mieć cię taką – powiadam. – To dla mnie pociecha.

      W odpowiedzi pochyla głowę i opiera ją na moim kolanie z pomrukiem zadowolenia, a ja zezwalam na to wykroczenie poza protokół. Cieszy mnie to, nasz kontakt, jej błogi spokój i zaufanie, zachowanie wskazujące na to, że nie ma miejsca, gdzie czułaby się lepiej, niż klęcząc u mych stóp z głową wspartą o moje udo. Przeczesuję palcami jej magiczne włosy, prześwietlone złotymi promieniami słońca. Mogłaby być teraz wszędzie – mogłaby prowadzić wykład na konferencji akademickiej, uczestniczyć w spotkaniu członków partii swego dziadka lub brać udział w jednej z niezliczonych imprez dobroczynnych, których byłaby pożądaną uczestniczką – a jednak rezygnuje z tych przywilejów pierwszej damy, by klęczeć przede mną. To uderza mężczyźnie do głowy, kiedy kobieta dokonuje takiego wyboru.

      – Wolałbym rozmawiać w taki sposób – mówię, bawiąc się jej włosami. – I wydaje mi się, że i ty byś to wolała… – Czuję, jak kiwa głową wspartą na moim udzie, ale nie przerywam. – Jednak chcę, żebyś wiedziała, że w każdej chwili możesz wstać i rozmawiać ze mną jak równy z równym. Masz także moje pozwolenie na odzywanie się w dowolnej chwili i zadawanie pytań.

      Moje słowa przeszywają ją pierwszą strzałą podejrzeń, unosi głowę.

      – Panie?

      Przesuwam opuszką kciuka po jej dolnej wardze.

      – Embry mnie dziś opuścił.

      Dostrzegam moment, w którym rejestruje moje słowa, i kolejny, w którym dociera do niej ich straszliwy sens.

      – Co takiego? – szepcze.

      Jej usta są tak delikatne, a granica, wzdłuż której skóra przybiera barwę różową i staje się mięsista, tak nieznośnie jedwabista.

      – Odwiedził mnie wczoraj wieczorem, żeby powiedzieć mi to osobiście. Dziś rano zadzwonił, żeby złożyć oficjalną rezygnację. Opuszcza mnie, wstępuje do partii republikańskiej i będzie rywalizować ze mną o prezydenturę w najbliższych wyborach.

      Mruga, rozchyla usta, a ja wiem, że już ogarnia umysłem wszelkie polityczne i organizacyjne następstwa tej nowiny. PR, strategię, matematykę i statystykę wyborczą. Jest w tym lepsza ode mnie, lepiej dostrzega i rozumie konsekwencje, podczas gdy ja, jak na razie, potrafię jedynie tkwić w bezruchu.

      – Kay i Merlin wiedzą? – pyta, po czym odpowiada sobie sama: – Kay na pewno. To oczywiste, że poprosiłeś ją, żeby objęła stanowisko po Embrym. Co oznacza, że musiałeś zaproponować Trieste stanowisko szefowej sztabu. Jak Merlin widzi kwestię wyborów? Musimy…

      – Niczego nie musimy – przerywam jej łagodnie. – Embry opuścił mnie, Greer, nie ciebie. Nie stał się twoim wrogiem i za nic w świecie nie poprosiłbym cię o pomoc w prowadzeniu kampanii przeciwko niemu.

      Robi wielkie oczy.

      – Chyba żartujesz!

      – Ani trochę – odpowiadam stanowczo. – W najmniejszej mierze. Embry kocha ciebie, ty kochasz jego, a ja kocham was oboje. I na ile to będzie możliwe, zamierzam respektować ten stan rzeczy.

      – Ale będziesz się ubiegał o reelekcję? Chyba nie zrezygnujesz z walki w imię źle pojmowanej szlachetności?

      Uśmiecham się słabo na te ostatnie słowa.

      – Może i źle pojmuję szlachetność, ale nie zamierzam rezygnować z walki o reelekcję. Obawiam się, że nasz konflikt jest zbyt poważny.

      Przygryza wargę.

      – Poszło o mnie?

      – Tak.

      Spogląda na mnie pytająco, lecz nie podejmuję tematu. Nie powinienem.

      – To należy do Embry’ego. Sam powinien ci wyjaśnić pobudki swej decyzji. Nie byłoby fair, gdybym przemawiał w jego imieniu.

      – Och, Ash – mruczy, ocierając się policzkiem o moje udo. – Przestań w końcu być taki szlachetny i powiedz, co się stało.

      – Nie jestem szlachetny. Gdybym był, przyjąłbym jego rezygnację i nie prowokowałbym go. Nie mogłem tego zrobić i… – Biorę wdech. – I wszystko się spierdoliło.

      – W jakim sensie?

      Moja ciekawska koteczka. Niezależnie od wszystkiego wciąż jestem oczarowany jej fascynacją moim związkiem z Embrym.

      – Walczyliśmy ze sobą, a potem się spuściliśmy, krótko mówiąc, wszystko potoczyło się jak zwykle. To nie było szlachetne z mojej strony. Embry chciał zachować godność, a ja mu na to nie pozwoliłem.

      – Chciał tego, czego ty chciałeś – odpowiada, unosząc na mnie wzrok. – A ty nie zrobiłbyś tego, gdybyś nie wiedział, że i on tego chce.

      – Miła myśl, ale nie jestem pewny, czy prawdziwa. – Odgarniam jej włosy z twarzy. – Dla ciebie najważniejsze jest wiedzieć, że macie moje błogosławieństwo. Nie chcę, żeby moje rozstanie z nim wymusiło rozstanie między wami. Stanowczo nie chcę, żeby ta zmiana was rozdzieliła. Nie zamierzam ucinać naszej relacji, a jeśliby sprawy między mną i Embrym jakoś się ułożyły, nie wyobrażam sobie, żebym mógł powstrzymać się przed zrobieniem tego, czego zapragnę.

      Greer СКАЧАТЬ