Amerykański król. Nowy Camelot. Tom 3. Sierra Simone
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Amerykański król. Nowy Camelot. Tom 3 - Sierra Simone страница 19

Название: Amerykański król. Nowy Camelot. Tom 3

Автор: Sierra Simone

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Эротика, Секс

Серия:

isbn: 978-83-66520-06-6

isbn:

СКАЧАТЬ zadziera brodę.

      – Spodoba ci się, zobaczysz.

      – Widzę, że moja królewna jest zdecydowana przypaść mi dziś do gustu – odpowiadam z uśmiechem. – A ja jestem równie zdecydowany dać jej wszystko, czego jej trzeba do szczęścia.

      Przystaje i odwraca się, by poprawić muszkę i wygładzić marynarkę, a jednocześnie przesunąć nieznacznie dłonią po moim sterczącym fiucie prężącym się w nogawce spodni.

      Chwytam ją za nadgarstek.

      – Niegrzeczna dziewczynka.

      – Szybciej, panie prezydencie – mruczy, spoglądając na mnie spod rzęs. – W tej chwili jestem gotowa dojść na jedno pańskie słowo, taka jestem nakręcona.

      Kutas, wciąż twardy i ciężki, tak gwałtownie napiera na suwak rozporka. Cieszę się, że jest ukryty pod połą marynarki, ale dociskam lekko biodra do brzucha Greer, żeby poczuła, jaka pała tam się na nią czai.

      – Podoba mi się ten pomysł – mruczę. – Żebyś doszła wyłącznie na mój rozkaz.

      – Wolałabym czuć cię wtedy w sobie – szepcze płaczliwie.

      – Mmm. Ja także tego chcę. Jesteś pewna, że muszę wygłosić tę mowę?

      Śmieje się, ale w tym śmiechu jest coś z westchnienia.

      – Obawiam się, że musisz. – Raz jeszcze majstruje przy muszce, po czym wspina się na palce, by pocałować mnie w usta. – Zwalisz ich z nóg.

      Odwzajemniam jej pocałunek i ruszam na poszukiwanie koordynatora imprezy.

      Mowa idzie mi dobrze – organizatorzy woleliby zapewne, żebym mówił wyłącznie o sztuce i nauce, jednak włączyliśmy z Urim także ustęp dotyczący edukacji, w związku z inicjatywą reformy szkolnej, którą mam nadzieję przepchnąć do końca kadencji. Później następuje to co zwykle – uściski rąk, pozowanie do fotografii i rozmowy, tańce, ściskanie dłoni wysoko postawionych osób, które mają nadzieję porozmawiać ze mną na osobności. Jednym słowem typowy wieczór w Waszyngtonie – trzeba by bardzo wytężyć uwagę, żeby odróżnić go od innych.

      Swoiste piętno nadają mu trzy rzeczy.

      Pierwsza – bolesna i nieunikniona – to Embry. W Białym Domu udawało mi się skupiać uwagę na żonie, a po trochu nawet na umówionych z góry spotkaniach, ale rozmyślnie trzymałem się z dala od telefonu i pogawędek z ludźmi z mojej ekipy. Jednak im dłużej ciągnie się ten wieczór, tym bardziej dociera do mnie, jaką sensację w świecie polityki wywołała mowa, w której Embry oficjalnie ogłosił swoją rezygnację.

      – Wiedziałeś? – dopytują się moi kolejni rozmówcy. – Chciałeś, żeby ustąpił ze stanowiska? Zmusiłeś go do tego?

      Nie i nie, i ja was pierdolę, jeśli sądzicie, że mógłbym w jakichkolwiek okolicznościach domagać się, by ten człowiek mnie opuścił, myślę, lecz nie mogę tego powiedzieć głośno, nie mogę udzielać prawdziwych odpowiedzi wraz z całym przynależnym do nich ładunkiem goryczy. Zmuszony jestem do wydawania uprzejmych odgłosów i ogólnikowych wyjaśnień oraz wyrażania życzliwej troski o jego dalszą karierę. Jak to możliwe, że oni nic nie rozumieją? Jak to możliwe, że nie słyszą, jak krew tryska z mej piersi, że nie widzą bólu w moich oczach, że nie słyszą rozpaczliwych błagań i chrapliwych szlochów wydawanych przeze mnie od dwudziestu czterech godzin?

      W końcu ratuje mnie Merlin, zapuszczając się w chmurę spekulacji i dociekań, których nie może rozjaśnić żadna ilość spokojnych, wymijających zdań z mojej strony, po czym odciąga mnie na bok pod pretekstem, że musimy przedyskutować jakąś poufną sprawę. Kiedy docieramy pod ścianę, wręcza mi ściągnięty z tacy kieliszek wypełniony szampanem i mówi:

      – Wypij.

      – Ależ ja się czuję znakomicie.

      – Nie, ty tylko grasz znakomicie i świetnie się wywiązujesz ze swojej roli, ale jeszcze pięć minut i sprawa się rypnie. Odetchnij krzynkę.

      – Mam poczucie, jakbym przez cały dzień nie robił nic innego, tylko oddychał. Jestem gotów przestać wreszcie oddychać i wziąć się do roboty.

      – No cóż, już przestałeś oddychać. – zauważa Merlin, wpatrując się we mnie tak przenikliwym wzrokiem, że aż mi się robi nieswojo. – Być może od wczorajszego wieczora nie oddychasz jak należy. I dlatego tym ważniejsze jest, żebyś w końcu naprawdę odetchnął. Poszukaj pociechy u swojej królowej. Kwestię strategii wyborczej omówimy później w ciągu tygodnia.

      Mówi to tak naturalnym tonem, że dopiero teraz doznaję prawdziwego szoku. Odejście Embry’ego stało się faktem, tak trwałym i oczywistym, że aż niemal banalnym. Biznes toczy się jak zwykle. Jeden szczegół więcej do uwzględnienia w planowaniu strategii. Nie przejmować się pustką drążącą serce, po prostu przejść do kolejnego punktu…

      – Wypij – powtarza Merlin. – Zrób to dla mnie, jeśli nie chcesz zrobić tego dla siebie.

      Brak mi sił, żeby się z nim spierać. Wychylam kieliszek duszkiem i odstawiam na najbliższy stolik. Merlin daje mi chwilę na odzyskanie równowagi.

      – Lepiej?

      Wcale nie lepiej, ale stanowczo unikam obarczania ludzi własnymi problemami. Jednak równie skrupulatnie unikam kłamstwa, więc mówię:

      – Będzie lepiej.

      – Tak, na pewno.

      – Głupio mi to przyznać – mówię, rozglądając się po sali balowej – ale niezależnie od tego, jak bardzo starałem się od takiego myślenia zdystansować, w głębi serca wierzyłem, że wygram te wybory w cuglach. I dopiero teraz, kiedy się okazuje, że to wcale nie jest pewne, zaczyna do mnie docierać, jak bardzo byłem zadufany.

      Merlin okazuje powątpiewanie.

      – Mam nadzieję, że nie z powodu Embry’ego?

      – Dlaczego nie? Otrzymał odznaczenia za służbę, jest zręcznym politykiem, ma znakomite koneksje. Do tego ma więcej wdzięku ode mnie.

      – Patrzysz na niego okiem zakochanego. A siebie oceniasz zbyt surowo. Myślę, że reelekcja może być trudna dla ciebie osobiście, ale politycznie to łatwizna.

      – Mimo wszystko… – Wsuwam ręce do kieszeni, wypatrując Greer – chciałbym pogadać z Kay i Trieste o tym, jak wiele z naszych celów możemy zrealizować w ciągu tej kadencji.

      – Maxen, nasze plany zostały skalkulowane na dwie kadencje. I nawet w tym czasie nie będzie nam łatwo zmieścić się ze wszystkim. Nie ma mowy, żebyśmy zdołali dokonać tego przed końcem pierwszej kadencji.

      W końcu spostrzegam Greer, błysk niemal białych włosów w złotym blasku lamp oświetlających parkiet. Orkiestra gra walca i ta muzyka jest dla mnie jak szklana skorupa przytknięta do gardła. Ile СКАЧАТЬ