Amerykański król. Nowy Camelot. Tom 3. Sierra Simone
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Amerykański król. Nowy Camelot. Tom 3 - Sierra Simone страница 17

Название: Amerykański król. Nowy Camelot. Tom 3

Автор: Sierra Simone

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Эротика, Секс

Серия:

isbn: 978-83-66520-06-6

isbn:

СКАЧАТЬ style="font-size:15px;">      Przesuwam dłoń po jej udzie uspokajającym gestem.

      – Istnienie Lyra to jeszcze nie wszystko. Nie jesteś ciekawa, jak Embry dowiedział się o jego egzystencji, którą Morgan tak długo przed nim ukrywała?

      Greer zaciska usta w wyrazie uporu.

      – Wszystko jedno.

      – Tak się pechowo składa, że to nie wszystko jedno. Embry dowiedział się tego od twojej kuzynki. A ściśle rzecz biorąc, wykorzystała ona egzystencję Lyra, żeby szantażować Embry’ego i wmanipulować go w randki ze sobą. Embry ranił cię po to, żeby ratować mnie przed kompromitacją. Przynajmniej to możesz mieć mi za złe.

      – Niech to cholera, Ash, nie potrafię mieć ci tego za złe. Ani teraz, ani nigdy. – Zaplata mi ręce na szyi, obraca się, siada okrakiem na moich udach i opiera czoło o moje czoło. – Nienawidzę jej i jestem wściekła na niego, ale ty nie jesteś niczemu winny. Ani trochę.

      – Przekonasz się, że Embry jest odmiennego zdania. I Morgan. No i z pewnością inaczej ocenią mnie wyborcy.

      Greer sztywnieje lekko, kiedy dociera do niej sens moich słów.

      – Wyborcy?

      – Abilene groziła Embry’emu ujawnieniem sekretu Lyra. Na razie, póki trzyma Embry’ego w garści i cieszy się zadanym ci cierpieniem, zapewne będzie zadowolona. Przynajmniej dopóki liczy na zajęcie twojego miejsca w Białym Domu. Z drugiej strony właśnie ta szansa może stanowić pokusę nie do odparcia. Abilene może upublicznić historię Lyra po to, żeby przekreślić moją szansę na reelekcję. Miejmy nadzieję, że starczy jej rozumu, by pojąć, że tym samym zaszkodziłaby Embry’emu, który wystartuje w wyborach jako partner Morgan. – Wzruszam ramieniem. – Nie znam jej, znam ją gorzej niż ty i Embry, ale odnoszę wrażenie, że jest z gruntu nieprzewidywalna. Teraz rozumiesz, dlaczego chcę dać ci wybór. Wybaczyć mój grzech prywatnie to jedno, ale czym innym jest trwać u mego boku, gdy cały świat się o nim dowie. Będziesz zbrukana przez samo skojarzenie z moją osobą.

      – Już jestem zbrukana – odpowiada znużonym głosem. – Wideo ze mną i Embrym, pamiętasz? Nieważne, jak głośno trąbiliśmy, że to fałszywka. Dla ludzi zawsze będę wiarołomną żoną.

      – Jednak są sytuacje, w których trzeba dokonywać wyborów. I mam nadzieję, że zaprezentowałem te, przed jakimi stoisz, uczciwie, choć Bóg mi świadkiem, że wolałbym, żebyś wyboru nie miała. Żebyś została przy mnie. W takich chwilach mam poczucie, że bez ciebie się rozpadnę.

      Przytula mnie mocniej, przywiera do mnie ciałem, napierając na mojego na wpół wzmożonego fiuta.

      – Już dokonałam wyboru – szepcze. – Mówiłam ci, że zawsze wybiorę ból.

      Moje ciało reaguje na jej wyznanie lojalności przypływem gorąca i wezbraniem pożądania.

      – Mówisz serio? – mruczę, pochylając głowę, by spojrzeć jej w oczy. – Mimo Lyra? Mimo odejścia Embry’ego? Mimo wszystkiego, co zrobił Melwas, i mimo wszelkich okropności, jakie mogą cię jeszcze spotkać?

      Kiedy muska wargami moje usta, mój świat sprowadza się do zapachu jej skóry i lśnienia oczu, które są jak morskie fale w blasku księżyca.

      – Tak, wybieram to wszystko.

      Chce mi się płakać. I omal nie wybucham szlochem, tuląc ją do siebie. Nie zasługuję na jej ból ani na jej zaufanie, a jednak ona jakimś cudem skłonna jest ofiarować mi to wszystko. Czuję pokorę i wdzięczność, taką, która mogłaby obedrzeć człowieka żywcem ze skóry. Całe moje ciało trzęsie się z pragnienia, by wynagrodzić poświęcenie mojej żony najlepiej, jak potrafię.

      Jej myśli najwyraźniej podążają podobnym torem, bo całuje moją brodę i szepcze mi w ucho:

      – Wykorzystaj mnie dziś, zrób sobie dobrze we mnie. Zapanuj nade mną. Posiądź mnie.

      Zawsze, na wieki moja królowa.

      7

      Ash

      teraz

      Panie prezydencie, Bestia czeka.

      Bestia to mój samochód, oficjalna limuzyna prezydencka, najważniejszy z pojazdów, którymi się poruszam, a czeka, by zawieźć mnie na uroczystą galę w Luther Center. Kiwam głową, dając Belvedere’owi znak, że słyszałem i za chwilę wyjdę, a on wycofuje się z salonu, by czekać na nas w korytarzu.

      Zapinam spinki i wchodzę do sypialni, gdzie moja żona dyszy i wije się na krześle, starając się zachowywać tak cicho, by Belvedere jej nie słyszał. Suknię balową podkasała powyżej bioder, dekolt jej pała, a knykcie zbielały od zaciskania palców na krawędzi siedzenia. Między jej nogami wibrator warczy, brzęcząc tym głośniej, im usilniej ona stara się od niego odsunąć.

      – Panie, proszę – dyszy.

      Spoglądam na zegarek – od dwudziestu minut siedzi na wibratorze przyklejonym taśmą do krzesła, jak jej kazałem, nie dochodząc, bo na to nie dałem jej pozwolenia. Wcześniej przez godzinę pieściłem ją ustami, potem odbyłem zaplanowane spotkanie z sesją zdjęciową dla prasy, a później przez pół godziny bez pośpiechu rżnąłem ją w dupę pod prysznicem, aż w końcu ledwie trzymała się na nogach. Wtedy też nie pozwoliłem jej dojść. Krótko mówiąc, wciąż jest mokra, zjebana, ocieka własnymi sokami, a ja zamierzam ją w takim stanie zabrać na wieczorną ceremonię.

      – Możesz wstać – zezwalam.

      W mgnieniu oka zrywa się z krzesła, a jej słodkie usta wydają dźwięk, który brzmi jednocześnie jak wyraz ulgi i żalu po rozstaniu z ukochanym dręczycielem. Wargi ma pomalowane czerwoną szminką, nieskazitelnie i klasycznie. Ona w każdym calu. Nie mogę doczekać się chwili, gdy rozsmaruję jej tę szminkę na całej buzi. Ale na razie…

      – Zawiąż mi muchę z łaski swojej – żądam, a ona podchodzi do mnie na drżących nogach, tiule i jedwabie balowej sukni opadają, zasłaniając obrzmiałą pipkę. Boże, jak słodko będzie pierdolić tę cipę po powrocie z imprezy, taką jędrną i nabrzmiałą. A kiedy w końcu dojdzie, zobaczę, jak pruje się w strzępy, aż do samej duszy. Wymusić na kimś, by się otworzył, przez ból, to jedno – ktoś mógłby zauważyć rzecz oczywistą, że i to nie jest łatwe – ale zgoła czymś innym jest zmusić kogoś, by się otworzył, przez rozkosz. To wymaga innych umiejętności i troski, skupienia się i wysiłku potrzebnych do utrzymywania kogoś tak długo w stanie pobudzenia seksualnego.

      – Prosiłaś, żebym nad tobą zapanował – przypominam żonie z rozbawieniem, gdy okazuje się, że musi wesprzeć się na moim ramieniu, żeby ustać na nogach.

      – Myślałam, że zlejesz mnie pasem – odpowiada, śmiejąc się bez tchu. – Albo zadławisz swoim fiutem. Ale na to nie byłam przygotowana. To chyba jeszcze cięższa próba niż zostać totalnie zerżniętą.

      – СКАЧАТЬ