Balladyna. Juliusz Słowacki
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Balladyna - Juliusz Słowacki страница 8

Название: Balladyna

Автор: Juliusz Słowacki

Издательство: PDW

Жанр: Драматургия

Серия:

isbn: 9788379035014

isbn:

СКАЧАТЬ

      Musiałam wtenczas, ach! musiałam go wypuścić!

      Gdybym przynajmniej mogła była go wynieść

      Z wody na rękach moich, usta z ustami

      Spoić i życie wlać w ostygłe jego piersi;

      Ale ty wiesz, co to za męka dla nas,

      Kiedy podobne kwiatom, musiemy składać

      Rumieniec nasz i piękne barwy wiosny.

      I do kamieni białych podobne leżeć

      W głębiach jeziora. Taką ja wtenczas byłam.

      Musiałam leżeć na dnie, ani się płocho

      Na światło dnia wyrywać. Na pół martwego

      Wyniosłam drżącą ręką i przez otwory

      W lodzie wybite rzucam: sama boleśnie

      Wracam na puste łoże, na zimne łoże;

      A serce moje rozdarł okrzyk rybaków,

      Którzy witali wtenczas, gdy ja żegnałam.

      Jakżem czekała wiosny, przyszła nareszcie!

      Z miłością w moim sercu budzę się... kwiaty

      To nic przy jego licach – gwiazdy gasną

      Przy jego jasnych oczach... Ach! kocham! kocham!

      SKIERKA

      Ktoś idzie tutaj lasem.

      GOPLANA

      To on! to on! mój miły.

      Bądź niewidomym, Skierko.

       SKIERKA odchodzi. Wchodzi na scenę GRABIEC – rumiany – w ubiorze wieśniaka.

      GRABIEC

      Ach, cóż to za panna?

      Ma twarz, nogi, żołądek – lecz coś niby szklana.

      Co za dziwne stworzenie z mgły i galarety!

      Są ludzie, co smak czują do takiej kobiety;

      Ja widzę coś rybiego w tej dziwnej osobie.

      GOPLANA

      Jak się nazywasz, piękny młodzieńcze?

      GRABIEC

      Nic sobie...

      GOPLANA

      Miły nic sobie!

      GRABIEC

      Jakżeś głupia, mościa pani –

      Nic sobie, to się znaczy, że nic nie przygani

      Mojej piękności... to jest, żem piękny. A zwę się

      Grabiec.

      GOPLANA

      Cóż cię za anioł obłąkał w tym lesie?

      GRABIEC

      Proszę, co za ciekawość w tym wywiędłym schabku!

      GOPLANA

      Proszę cię, panie Grabiec!

      GRABIEC

      Wolno mówić: Grabku!

      Panie Grabku!

      GOPLANA

      Któż jesteś?

      GRABIEC

      Aśćki panny sługa...

      A pytasz, kto ja jestem?... to historia długa;

      W naszym kościółku stały ogromne organy,

      Mój tata grał na dudach; pięknie grywał pijany,

      Ale kiedy na trzeźwo, okropnie rzępolił;

      Do tego był balwierzem i wieś całą golił,

      Golił i grał na dudach, bo golił w sobotę,

      Na dudach grał w niedzielę; a miał taką cnotę,

      Że nie pił, kiedy golił, a pił, kiedy grywał,

      I wszystko szło jak z płatka. Wtem kogut zaśpiewał

      I mój ojciec małżeństwem z żoną los zespolił.

      Panna młoda wąs miała, ojciec wąs ogolił

      I wszystko szło jak z płatka. Lecz tu nowe cuda!

      Żona grała na dudach, a tatuś był duda;

      Grała więc po tatusiu i dopóty grała,

      Aż go na cmentarzyku wiejskim pogrzebała.

      Ja zaś, pośmiertne dzieło pana organisty,

      Jestem, jak mówią, ojca wizerunek czysty,

      Bo lubię stary miodek i kocham gorzonnę,

      I uciekam od matki...

      GOPLANA

      Słowa jego wonne

      Przynosi wiatr wiosenny do mojego ucha...

      O luby! ja cię kocham...

      GRABIEC

      Cóż to za dziewucha?

      Obcesowo zaczyna. Wprawdzie to nie dziwy.

      Ilekroć przez wieś idę, to serca jak śliwy

      Lecą pod moje nogi... wołają dziewczęta:

      Panie Grabku! Grabiątko, niech Grabiec pamięta,

      Że jutro grabim siano – pomóż, Grabku, grabić.

      A to znaczy, że za mnie dałyby się zabić,

      I to, że się na sianie dadzą pocałować.

      GOPLANA

      Czy mię kochasz, mój miły?

      GRABIEC

СКАЧАТЬ