Balladyna. Juliusz Słowacki
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Balladyna - Juliusz Słowacki страница 6

Название: Balladyna

Автор: Juliusz Słowacki

Издательство: PDW

Жанр: Драматургия

Серия:

isbn: 9788379035014

isbn:

СКАЧАТЬ

      Niechaj cię pogrzebie,

      Mdława istoto. Nic niech nic zabije;

      A twój grobowiec zamknie nic.

      FILON

      O luba!

      Nieznaleziony twój obraz

       pokazując na serce

      tu żyje!

      Nieznalezienie gorsze niźli zguba;

      Jam cię nie znalazł, a widzę przed sobą!

      Idę do lasu, gdzie będę sam... z tobą...

      Błogosławiony wyobraźni cudzie,

      Ty mnie ocalasz!

       Odchodzi w las.

      PUSTELNIK

      Jak szaleją ludzie!

       Wchodzi do celi.

      Scena II

       Inna część lasu – widać jezioro Gopło. SKIERKA i CHOCHLIK wchodzą.

      SKIERKA

      Gdzie jest Goplana, nasza królowa?

      CHOCHLIK

      Śpi jeszcze w Gople.

      SKIERKA

      I woń sosnowa,

      I woń wiosenna nie obudziła

      Królowej naszej! woń taka miła!

      Czyliż nie słyszy, jak skrzydełkami

      Czarne jaskółki biją w jezioro

      Tak, że się całe zwierciadło plami

      W tysiące krążków?

      CHOCHLIK

      Zanadto skoro

      Zbudzi się jędza i będzie

      Do pracy nas zaprzęgać. To w puste żołędzie

      Wkładać jaja motylic – to pomagać mrówkom

      Budującym stolicę i drogi umiatać

      Do mrównika wiodące... to majowym krówkom

      Rozwiązywać pancerze, aby mogły latać;

      To zwiedzać pszczele ule i z otwartej księgi

      Czytać prawa ulowe lub rotę przysięgi

      Na wierność matce pszczelnej od zrodzonej pszczółki;

      To na trzcinę jeziora zwoływać jaskółki

      I uczyć budownictwa pierworoczne matki.

      Już zamykać stawiane na ptaszęta klatki,

      Nim jaki biedny ptaszek uwięźnie w zapadni,

      Na przekor ptasznikowi; już to pani sroce

      Ciągle trąbić do ucha naukę: nie kradnij;

      Albo wróblowi wmawiać, że pięknie świergoce,

      Aby ciągle świergotał nad wieśniaczą chatą...

      Pracuj jak koń pogański, pracuj całe lato,

      A zimą śpij u chłopa za brudnym przypieckiem,

      Między garnkami, babą szczerbatą i dzieckiem.

      SKIERKA

      Bo też ty jesteś leniwy, Chochliku!

       Patrzy na jezioro.

      Ach, patrz! na słońca promyku

      Wytryska z wody Goplana;

      Jak powiewny liść ajeru,

      Lekko wiatrem kołysana;

      Jak łabędż, kiedy rozwinie

      Uśnieżony żagiel steru,

      Kołysze się – waha – płynie.

      I patrz! patrz! lekka i gibka,

      Skoczyła z wody jak rybka,

      Na nezabudek warkoczu

      Wiesza się za białe rączki,

      A stopą po fal przezroczu

      Brylantowe iskry skrzesza.

      Ach, czarowna! któż odgadnie,

      Czy się trzyma z fal obrączki?

      Czy się na powietrzu kładnie?

      Czy dłonią na kwiatach się wiesza?

      CHOCHLIK

      Ona ma wianek na głowie...

      Czy to kwiaty? czy sitowie?

      SKIERKA

      O nie... to na włosach wróżki

      Uśpione leżą jaskółki.

      Tak powiązane za nóżki

      Kiedyś, w jesienny poranek,

      Upadły na dno rzeczułki:

      Rzeczułka rzuciła wianek,

      Wianek czarny jak hebany

      Na złote włosy Goplany.

      CHOCHLIK

      Radzę ci, uciekajmy, mój Skierko kochany,

      Wiedźma gotowa zaraz nową pracę zadać.

      Albo obracać młyny, skąd woda uciekła

      Biednemu młynarzowi, lub każe spowiadać

      Leniwego szerszenia, nim pójdzie do piekła

      Za kradzież słodkich miodów... lub malować pawie.

      SKIERKA

      Więc СКАЧАТЬ