Balladyna. Juliusz Słowacki
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Balladyna - Juliusz Słowacki страница 10

Название: Balladyna

Автор: Juliusz Słowacki

Издательство: PDW

Жанр: Драматургия

Серия:

isbn: 9788379035014

isbn:

СКАЧАТЬ

      Królowa fali, Goplana.

      GRABIEC

      Ej!... w nogi!

      Jezus Maryja! a tom popadł w biedę,

      Szatana żona chce być moją żoną.

       GRABIEC ucieka.

      GOPLANA

       sama

      Niech słońce gaśnie! Niechaj gwiazdy toną

      W bezdrożne niebo! Niechaj róże więdną!

      Co mi po słońcu, po gwiazdach, po kwiatach.

      Wolę je stracić niż kochanka stracić.

      Co mam potęgi, co nadprzyrodzonej

      Siły nad światem, to obrócę na to,

      Aby to serce podbić i mieć moim...

      Skierko! Chochliku!

       SKIERKA przybiega.

      Czy słyszałeś, Skierko,

      Moją rozmowę z kochankiem? aniołem?

      SKIERKA

      Nie karz... ciekawość... szczera moja skrucha,

      Biały powoju kwiatek uszczknąłem

      I końcem różka włożywszy do ucha,

      Słyszałem... przez kwiat...

      GOPLANA

      Gdzie Chochlik?

      SKIERKA

      Leniwy

      Ciągnie się z wiankiem.

       Wchodzi CHOCHLIK z wiankiem.

      GOPLANA

      A wstydź się Chochliku!

      Patrz, coś ty narwał chwastu i pokrzywy,

      Brzydkich piołunów, koniczyn, trawniku.

      SKIERKA

      Pozwól mi, pani, niech, ja go wysiekę

      Za taki wianek...

      CHOCHLIK

      Ej!... ja cię urzekę...

      GOPLANA

      Słuchajcie mię cicho, diabliki...

      Oto, Chochło, polecisz za moim kochankiem;

      Idź przy nim, przed nim, za nim, jak skoczne ogniki,

      I błąkaj po murawach tak, by przed porankiem

      Nie trafił do mięszkania, ani do tej chaty,

      Gdzie mięszkają dwie piękne dziewczęta – dwa kwiaty,

      Córki wdowy... rozumiesz... a o wschodzie słońca

      Tu miłego przyprowadź.

      CHOCHLIK

      Będę go bez końca

      Błąkał i sadzał w błocie... cha! cha! cha! cha! cha! cha!

       Odchodzi CHOCHLIK.

      GOPLANA

      A ty, mój Skierko, leć na mały mostek,

      Gdzie jest mogiła samobójcy stracha.

      Ukryj się w łozy zarostek.

      Za godzinę przez ten mostek

      Będzie jechał pan bogaty,

      Ustrojony w złote szaty,

      Jak do ślubu – bez oręży,

      I kareta złotem błyska,

      I pięć rumaków w zaprzęży;

      Cztery karych i klacz biała

      Przodem lecąc iskry ciska.

      A na mostku wypróchniała

      Leży belka drżąca, śliska.

      Czy rozumiesz?

      SKIERKA

      Wywrócić?

      GOPLANA

       skłaniając głowę

      Lecz nie szkodzić żywym,

      Ani ludziom, ni koniom.

      SKIERKA

      A potem?

      GOPLANA

      Tego pana w płaszczu złotym

      Hymnem wiatru czułym, tkliwym

      Zaprowadzić aż do chaty,

      Gdzie mieszka uboga wdowa

      I dwie młode córki chowa.

      Uczyń tak, by pan bogaty

      Wziął tam żonę i we dwoje

      Odjechał złotą karetą.

      Luby Skierko! dziecię moje!

      SKIERKA

      Dziewczyna będzie kobietą,

      Nim dwa razy słońce zaśnie,

      Nim dwa razy księżyc zgaśnie.

       Odlatuje.

      GOPLANA

       sama

      Więc rozesłałam sylfy; niechaj pracują

      Na moje szczęście. Teraz nie idzie o to,

      Aby wojskami kwiatów zdobywać niwy;

      Nie kwiatów strzec mi teraz, nie tęczę winąć,

      Ani słowiki uczyć piosenek, ani

СКАЧАТЬ