Zapiski z królestwa. Przemysław Rudzki
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Zapiski z królestwa - Przemysław Rudzki страница 4

Название: Zapiski z królestwa

Автор: Przemysław Rudzki

Издательство: PDW

Жанр: Документальная литература

Серия: Biblioteka Przeglądu Sportowego

isbn: 9788380918184

isbn:

СКАЧАТЬ style="font-size:15px;">      Paskudna kontuzja wkrótce zmusiła go do wycofania się z futbolu. Southworth kochał piłkę, ale jego największą miłością zawsze była wiolonczela. Do gry na tym instrumencie wrócił po zakończeniu kariery piłkarskiej. Po transferze do niebieskiej części Liverpoolu został po kres życia w tym mieście, co pokazało, że w liście sprzed lat był szczery. Grywał między innymi koncerty dla turystów. Przez pięć lat związany był z orkiestrą BBC w Manchesterze, a jego syn Harry także zakochał się w wiolonczeli, co pokazał, grając w kilku liverpoolskich zespołach muzycznych.

      John „Jack” Southworth odszedł w 1956 roku w wieku 89 lat. Jak napisano w dużym skrócie w „Echo”: „Zjadł śniadanie i umarł…”.

      Miał dobre życie. Zostawił po sobie tysiące zagranych melodii i trzy gole w trzech meczach reprezentacji Anglii, choć w końcówce XIX wieku klub mógł się wszak wypiąć na federację i zwyczajnie nie pozwolić piłkarzowi wyjechać na mecz kadry, 156 bramek dla Blackburn i Evertonu, choć ich też mogło być więcej. Strzelców 10 goli z czasów jego gry w Rovers do dziś nie zidentyfikowano. Istnieje bardzo duże prawdopodobieństwo, że wśród nich mógł być Jack.

      2

      Jak dwudziestolatek z chłopca na posyłki stał się wielkim menedżerem

      Menedżerskie przywiązanie do tych samych barw klubowych sir Alexa Fergusona, legendy Manchesteru United, i Arsène’a Wengera, pracującego ponad dwie dekady w Arsenalu, robi wrażenie, ale to Fred Everiss jest postacią wyrastającą ponad wszystkich w historii angielskiego futbolu. Kiedy zaczynał w West Bromwich Albion pracę gońca, nawet ktoś szalony nie wpadłby na to, że przez 46 lat będzie menedżerem tego klubu i najważniejszą postacią w jego historii. To rekord, który z pewnością już nigdy nie zostanie pobity.

      Mieszkańcy West Bromwich nie mogli uważać się za szczęściarzy. Jakby nad miastem wciąż unosiła się zła aura związana z wybiciem znacznej części ludności w wyniku epidemii cholery, która na Wyspach Brytyjskich szalała kilkadziesiąt lat wcześniej, po uprzednim zebraniu czarnego żniwa na Kontynencie, w tym również w Polsce. Także powstające jak grzyby po deszczu budynki socjalne wcale nie wlewały w serca mieszkańców nadziei. Świadomość, że miastu daleko do najpiękniejszych metropolii świata, wprawiała jego obywateli w rodzaj przykrej melancholii. Na dodatek wciąż padał deszcz.

      W domu państwa Everissów narastał niepokój wynikający z czegoś zupełnie innego. Oto 13-letni Freddie, wczoraj jeszcze dziecko przecież, postanowił zostać mężczyzną, rzucić szkołę i zacząć zarabiać pieniądze. Uznał, że tylko tak nadąży za coraz szybciej pędzącą Wielką Brytanią, gdyż nawet tutaj, z dala od wielkiego Londynu, gdzie bracia Lumière właśnie wyświetlali swoje pierwsze filmy na Leicester Square, też można było zrobić karierę.

      Rok 1896 miał być obietnicą czegoś nowego, lepszego, a cztery szylingi wypłaty za bycie chłopcem na posyłki w klubie piłkarskim West Bromwich Albion – początkiem większego planu. Fred przemierzał ulice miasta pełen wiary, pogwizdując popularną melodię Auld Lang Syne, nie czując powiewu zimnego powietrza. Uliczni sprzedawcy krzyczeli na cały głos: „Nowość, całkowita nowość, Daily Mail! Daily Mail, nowa gazeta, kupujcie Daily Mail! Najlepsze wiadomości sportowe i nie tylko, Daily Mail!”.

      Trzynastoletni Fred Everiss wierzył, że dla kogoś, kto kocha sport, praca w klubie, który kilka lat temu zdobył Puchar Anglii, był jednym z założycieli ligi piłkarskiej, a przy okazji wciąż się rozwijał, to wielka szansa. Z pewnością dużo większa niż malowanie ścian, którym parał się okazjonalnie.

      Siedziba West Bromwich Albion mieściła się na Stoney Lane, ale już wkrótce planowano przeniesienie jej na The Hawthorns. Fred był na Stoney Lane w dniu, kiedy piłkarze WBA pokonali lokalnego rywala, Wolverhampton Wanderers 1:0 w Pucharze Anglii. Głowa chłopca zlała się w całość z blisko 21 tysiącami innych głów, wspólnie ustanawiających rekord frekwencji. Był przekonany, że musi być jeszcze bliżej futbolu.

      Wziął głęboki oddech i popchnął drzwi wiodące do pomieszczeń klubowych, jakby wchodził do jakiegoś innego wymiaru. Czuł, że dzieje się coś bardzo ważnego, chociaż nie potrafił sobie tego wytłumaczyć.

      Pierwsza wzmianka, jaką udało mi się znaleźć na temat Freda Everissa w archiwum brytyjskiej prasy, pochodzi z „Worcestershire Chronicle”: „Pan Fred Everiss, sekretarz i menedżer Albionu, liczy sobie tylko 20 lat i musi być najmłodszym menedżerem w First Division”. W „Sunderland Daily Echo” z 1903 roku, gdzie jego nazwisko pojawia się po raz drugi, niemal pół strony zajmują informacje o West Bromwich Albion, a zamieszczony w artykule opis klubowej rzeczywistości opatrzono rysunkami.

      Fred Everiss w istocie stawił się do pracy w WBA w 1896 roku. Po sześciu latach spędzonych na mniej istotnych stanowiskach otrzymał posadę sekretarza. Choć technicznie oznaczało to, że to nie on sam wystawiał skład, miał bezpośredni wpływ na trenerów, metody treningowe, taktykę czy transfery.

      Znalazłem jego wypowiedź z 1935 roku. „Mój zarząd byłby w szoku, gdybym poprosił ich o 1000 funtów na nowego piłkarza” – stwierdził wówczas, a trzeba podkreślić, że trzy dekady wcześniej Sunderland zapłacił taką sumę Middlesbrough za Alfa Commona.

      To jednak wyróżniało Everissa spośród innych menedżerów. Stawiał na lokalnych chłopaków, jakby chciał dać wszystkim do zrozumienia, że skoro on sam dostał szansę poważnej pracy w bardzo młodym wieku, to tym bardziej mogą ją otrzymać piłkarze. Kiedy w 1902 roku obejmował drużynę, miał 20 lat. W klubie przeczuwano, że świeże oko i głód nauki mogą sprawić, że pod wodzą Everissa WBA będzie się rozwijać. Fred potrafił wprowadzić nowoczesne metody treningowe. Jednym z jego małych sukcesów było nauczenie piłkarzy zmian pozycji na boisku. Uważał, że to pomoże im uzyskać większą wszechstronność, a w efekcie pozwoli zaskakiwać rywali podczas meczów ligowych.

      W 1920 roku młoda drużyna WBA sięgnęła po mistrzostwo Anglii. To jedyny tytuł w historii klubu. W czasach rządów Everissa ekipa z West Midlands zdobyła jeszcze Puchar Anglii w 1931 roku. „Fred Everiss podniósł renomę i godność klubu, którego przywiązanie do ducha sportu jest sławione wszędzie tam, gdzie gra się w piłkę” – napisano w „Daily Mirror” w 1949 roku.

      Rok wcześniej Everiss – już jako legenda WBA – przeszedł na emeryturę, ale tylko częściowo, bo była to rezygnacja ze stanowiska określanego na Wyspach Brytyjskich mianem secretary-manager (coś w rodzaju połączenia obowiązków administracyjnych z zarządzaniem drużyną). Everiss miał nadal pracować dla West Bromu, tym razem jako dyrektor, jednak trzy lata później zmarł. Miłością do The Baggies tak zaraził swojego syna, Alana, że ten związany był z klubem z The Hawthorns przez 66 lat! Odgrywał w nim role sprzedawcy, asystenta sekretarza, sekretarza, a wreszcie dyrektora. Rodzina Everissów oddała swoje serce założonemu 140 lat temu klubowi. Ojciec i syn związani byli z klubem przez długie lata.

      11 maja 1931 roku WBA na The The Hawthorns ze zdobytym miesiąc wcześniej Pucharem Anglii. Drugi od lewej nasz bohater, a w jasnej jesionce i czarnym meloniku późniejszy król Edward VIII (wtedy jeszcze jako książę Walii).

      Kiedy zaczynał pracę, Fred Everiss był odpowiedzialny za programy meczowe. Pisał do nich teksty, redagował je, pełnił obowiązki sprzedawcy. We wszystkim był niezwykle sumienny, co szybko zauważyli jego przełożeni. Kiedy więc СКАЧАТЬ