Название: Najmilszy prezent
Автор: Agnieszka Krawczyk
Издательство: OSDW Azymut
Жанр: Современная русская литература
Серия: Ulica Wierzbowa
isbn: 978-83-8075-975-6
isbn:
– Tak jest praktyczniej – oświadczyła kuzynce, którą te wszystkie zmiany bardzo martwiły. Na koniec, co ostatecznie przeważyło szalę cierpliwości rodziny, odmówiła odświeżenia elewacji i remontu dachu.
– Nie mam na to pieniędzy i nie będę sobie zawracać tym głowy – stwierdziła stanowczo, gdy bliscy zaoferowali wsparcie.
Pani Ewa Zięba myliła się jednak co do stanu domku Jolanty. Nie było w nim ani brudno, ani wilgotno. Wręcz przeciwnie, po zrobieniu porządków z ogródkiem Jola wzięła się za wnętrze. Uruchomiła stary kominek, co nadało domowi przytulności, i nieustannie odkurzała oraz przestawiała wszystkie przedmioty. Było ich dużo, to fakt, ale rozmieszczała je z ogromną dbałością o harmonię – małe z małymi, a duże z podobnymi sobie.
Mimo wszystko zmiany w zachowaniu Joli przestraszyły krewniaczki na tyle, że zdecydowały się wydelegować do pomocy starszej pani Weronikę.
– Pracy i tak nie dostałaś, ciągle w domu siedzisz, dziczejesz, to środowisko zmienisz, ciotce przynajmniej pomożesz – orzekła matka.
Nika aż skurczyła się pod ciężarem tej krytyki. Bo matka w jednym zdaniu obnażyła całą jej opłakaną sytuację życiową. Weronika nie miała szczęścia. Kiedy już udało się jej znaleźć zajęcie, straciła je nagle i bez wyraźnego powodu. Może przez to, iż nie umiała się przebijać łokciami, że była cicha i spokojna? Chciała po prostu wykonywać swoje obowiązki i nie rzucać się w oczy? Za mało reprezentacyjna i żywiołowa? Przecież wcale nie uważała się za jakieś tam cielę, nierozgarnięte i wstydliwe, miała swoje lata i co nieco o życiu wiedziała. A jednak pozbyto się jej bez żalu, w efekcie czego ona zamknęła się w sobie jak ślimak w skorupie. Z obawy przed kolejną porażką coraz trudniej jej było szukać pracy, przestała wychodzić z domu, gdyż irytowały ją spojrzenia i pytania sąsiadów. Co u niej? Czemu nie ma zajęcia? Co się właściwie dzieje, może chora?
Po pewnym czasie rzeczywiście zaczęło się jej wydawać, że jest chora. Poczuła w sobie dziwną niemoc, niechęć do życia i dawania z siebie czegokolwiek. Po co? Skoro to i tak nie ma sensu, a dni płyną jednostajnie, szare i pozbawione uroku. No i kryło się w tym wszystkim jeszcze coś, o czym nawet bała się wspominać. Jej osobista tajemnica, sekret, który, ujawniony, załamałby ją zupełnie.
Propozycja matki tylko początkowo wydała się jej idiotyczna. Później Weronika doszła do wniosku, że właściwie chce zmienić otoczenie, uwolnić się od ludzi, którzy wiecznie ją oceniali i uważali za niewystarczająco dobrą. Bo zawiodła i nie potrafi wziąć się w garść. O tak, Nika bardzo chciałaby to zrobić, lecz nie czuła istotnej motywacji. Nie sądziła też, że pobyt u ciotki to zmieni, ale przynajmniej mogłaby się poczuć użyteczna, bo w domu matki była wyłącznie pasożytem. Okazało się jednak, że ciotce także nie na wiele się przydała. Jolanta wcale nie dziwaczała, miała swoje oryginalne zainteresowania, ale to wszystko. Doskonale sobie radziła. Dom był posprzątany i choć w istocie dosyć przeładowany, to bez wrażenia chaosu. Oczywiście nie przedstawiał tego rodzaju sterylnego porządku, który pochwaliłaby Ewa Zięba, ale daleko mu było do zaniedbania. Ciocia Jola gotowała, czasami nawet piekła wyborne ciasta, jednego tylko stanowczo odmawiała: zajmowania się ogrodem. Wujek, który zmarł dawno temu, pasjonował się roślinami użytkowymi. Uprawiał truskawki, porzeczki, agrest i różne warzywa, a ciocia musiała koło tego chodzić. Znienawidziła ogrodnictwo do tego stopnia, że likwidację ogródka postrzegała jako prawdziwe wyzwolenie.
– Wykopałam wszystko, te krzaki, uprawy, i zasiałam trawę z polnymi kwiatkami. Wtedy właśnie poczułam, że jestem wolna – oświadczyła zdumionej siostrzenicy.
– Ależ, ciociu. Przecież można było posadzić choćby róże, one tak ładnie się prezentują – zaprotestowała Weronika.
– Można, tylko po co? Kolejna rzecz, którą trzeba się będzie zajmować. Ja wolę to, co samo sobie daje radę.
Takie właśnie było credo ciotki. W ogrodzie rosły wyłącznie te rośliny, które nie wymagały pielęgnacji.
– Inaczej stworzymy coś takiego, jak ma ta nieszczęsna Ewa. Gazon z kamykami i nędznymi iglakami – dodała, wzruszając ramionami.
– Czemu ciocia mówi, że każdy jest „biedny” lub „nieszczęsny” – zaciekawiła się Nika.
– A nie są? Zwłaszcza oni, ta para sąsiadów z domu obok doktora. Ona ma nie po kolei w głowie i cierpi na manię perfekcji, a on… boi się jej po prostu, zwykły pantoflarz.
– Ludzie różnych rzeczy się obawiają – bąknęła Nika.
Ciotka rzuciła jej przeszywające spojrzenie.
– A ty? Czego ty się tak ciągle lękasz, kochana? Ile ty masz właściwie lat, moje dziecko?
– Dwadzieścia siedem – wstydliwie odparła Weronika. Czuła się stara, niepotrzebna i pozbawiona perspektyw.
Ciotka prychnęła pod nosem.
– Bagatela! Chciałabym mieć dwadzieścia siedem lat, tyle ci powiem. Wszystko bym w swoim życiu zmieniła, mówię ci – dokładnie każdą rzecz.
– Na przykład co? – zainteresowała się Nika.
– Posłuchaj mnie, moja droga. Trzydziestka stuknęła mi w latach osiemdziesiątych poprzedniego wieku. Wtedy nie było takich możliwości jak teraz. Ale gdyby były, to bym wszystko rzuciła i zaczęła podróżować. Zwiedzać świat, poznawać ludzi, cywilizacje, chłonąć wrażenia.
– Dalej może to ciocia robić – podsunęła Nika, której nagle dosyć kuszącym pomysłem wydało się podróżowanie z ciotką. Naprawdę mogłyby razem zwiedzić kawał świata, a ona pewnie by się tak nie bała w towarzystwie…
Jola zmierzyła ją ponownie badawczym wzrokiem.
– Teraz? Teraz to ja już jestem stare pudło. Nie mam takiej ciekawości świata, ludzi też za bardzo nie lubię. Ale ty… Nie powinnaś się zamykać w swoim małym światku, tyle ci powiem. Chcesz uprawiać ten ogród, więc po prostu to rób.
– No, ale ciocia…
– Co ciocia? – obruszyła się Jola. – Czy ja ci w czymś przeszkadzam?
– Ja zwyczajnie nie wiem, czy ciocia się zgadza. Nie chciałabym bez pozwolenia, bo wydaje mi się, że ciocia nie lubi ogrodnictwa.
– Lubię czy nie, to nie ma znaczenia. Ty będziesz robić, nie ja, i twoja w tym głowa, żeby ci rosło. Ja ogrodu palcem nie tknę, ale skoro ty chcesz, to rządź się po swojemu. Nie możesz być taką sierotą, dziewczyno.
– Ależ ja nie jestem… To znaczy… Jeśli ciocia się zgadza, ja bardzo chętnie…
Teraz właśnie Nika wspominała tę rozmowę, patrząc, jak ciotka zaczyna sprawnie dziergać poduszkę dla Flory. Jolanta naprawdę wiedziała, czego chce.
СКАЧАТЬ