Najmilszy prezent. Agnieszka Krawczyk
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Najmilszy prezent - Agnieszka Krawczyk страница 5

Название: Najmilszy prezent

Автор: Agnieszka Krawczyk

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Современная русская литература

Серия: Ulica Wierzbowa

isbn: 978-83-8075-975-6

isbn:

СКАЧАТЬ

      – Potrafisz być dyskretna? – rzuciła starsza pani zagadkowo.

      – A co to znaczy? – zainteresowała się dziewczynka.

      – To, że nie chcę, aby wszyscy na naszej ulicy dowiedzieli się, czym się zajmuję. To nic złego – zastrzegła się, widząc niespokojne spojrzenie swego gościa. – Po prostu staram się, żeby mieli miłą niespodziankę. Moim zdaniem, najprzyjemniejsze są właśnie nieoczekiwane upominki.

      – O, dlatego nie wolno o niczym mówić? Bo chodzi o prezent? – upewniła się mała.

      Flora skinęła głową, a dziecko odetchnęło.

      – To dobrze. Mama mi zawsze powtarza, że lepiej niczego nie ukrywać. Bo tajemnice mogą być złe.

      Starsza kobieta przytaknęła.

      – Twoja mamusia ma rację. Są różne sekrety, dobre i złe. Ale ten jest jak najlepszy. Nie chcę po prostu nikomu popsuć radości.

      – Lubię niespodzianki. To co będziemy robić? – Nela zadeklarowała gotowość do natychmiastowego działania.

      Na tak postawione pytanie kobieta zadumała się. Właściwie czemu nie? Dziewczynka mogłaby jej pomóc, byłoby to zapewne z pożytkiem dla nich obu. Tyle listów do przygotowania, a ona nie czuła się na siłach robić wszystkiego sama.

      – Dobrze. Tylko przejdziemy na werandę, bo będziemy przygotowywać farby. Twój piesek może zostać w ogrodzie? Nie ucieknie?

      Dziewczynka klasnęła w dłonie.

      – A skądże! Figa jest bardzo grzeczna, zawsze trzyma się blisko mnie i lubi ogrody. Czy to będą prawdziwe farby? Takie jak w pudełku w przedszkolu?

      Flora zadumała się po raz kolejny.

      – W przedszkolu macie pewnie farby w słoiczkach albo w tubkach, prawda?

      Mała skinęła głową z zaangażowaniem.

      – Moje będą inne. To farby wodne, czyli akwarelowe.

      – Ojej, będzie pani malowała wodą? Chciałabym to zobaczyć. Czy ja też mogę tak malować? To moje ulubione zajęcie.

      – Oczywiście, tylko najpierw zmieszamy farby. – Przypomniała starsza pani z uśmiechem.

      – Pomogę pani. Uwielbiam pomagać.

      Flora nie miała co do tego żadnych wątpliwości. Nabrała wręcz przekonania, że Nela lubi robić absolutnie wszystko, byle było wystarczająco twórcze. Oczywiście, dziewczynka nie miała najmniejszego pojęcia, że taka właśnie jest, i to było w niej najwspanialsze.

      Weszły z ogrodu po dwóch kamiennych schodkach na ocienioną winobluszczem werandę. Wieki temu ten taras, na który wychodziło się wprost z jadalni, stanowił dumę Flory. Jak przystało na starą drewnianą willę w uzdrowiskowym stylu dom miał okazałe okna i podwójne werandy ciągnące się przez oba piętra z tyłu i z przodu domu.

      Dolna weranda, czyli właśnie ta, do której weszły wprost z trawnika od frontu, pełniła funkcję letniego salonu. Okna otaczały ją z trzech stron, podobnie jak drugą, usytuowaną na piętrze bezpośrednio nad nią werandę-pracownię, ale tutaj po podpierających ganek belkach, stanowiących wsparcie daszku nad wejściem i osłaniających schody, pięły się pnącza. O tej porze roku winobluszcz ujawniał pełnię swoich możliwości. Liście były czerwone jak wino, amarantowe, purpurowe, bordowe... Wybuchały wszystkimi odcieniami szlachetnej barwy, zapierając dech w piersiach. Flora lubiła ten efekt. Domek skromnie pomalowany na zielono i mocno już wypłowiały w ciągu lat odżywał na nowo, gdy liście pnączy przebarwiały się tak efektownie. Wnętrze werandy pozostawiono białe i właścicielka bardzo dbała o to, aby tę biel regularnie odświeżać. Mało robiła w swoim domku – z racji swego wieku, ale też ograniczonego budżetu. Na malowanie wnętrza zawsze musiały się jednak znaleźć środki. Flora lubiła biel i czystość. Kolor ten znakomicie odbijał światło, ona zaś wierzyła głęboko, że dzięki takiej barwie mniej męczą się jej oczy. No i nie rozpraszały ją kolory. Tych miała wystarczająco wiele w ogrodzie. Tutaj, w domu, pragnęła wyłącznie spokojnych odcieni.

      – Pięknie tu – zachwyciła się Nela, gdy weszły na dolną werandę. Spojrzała na malowany na biało drewniany sufit, a potem pod nogi, na wysłużoną, ale wciąż dobrze utrzymaną deskowaną podłogę. Od razu wypatrzyła spory słoik, w którym zazwyczaj Flora trzymała pędzle, i wstawiła do niego swoje liście. Na dużym sfatygowanym sosnowym stole prezentowały się okazale.

      – Zrobimy kilka kolorów – wyjaśniła właścicielka domu. – Przyniosę porcelanowe naczynia. Przydadzą się nam do mieszania.

      – Dobrze – zgodziła się dziewczynka i od tego momentu nie przestawała śledzić przygotowań.

      Flora sprzątnęła stół, który zajmował tu sporo miejsca, po czym ustawiła na nim szklane słoiki i butelki ze swymi barwnikami oraz innymi akcesoriami, takimi jak gliceryna czy guma arabska.

      – Spójrz. – Pokazała dziewczynce surowce. – To sproszkowane minerały i rośliny. Z nich właśnie powstają kolory. Zaraz je rozetrzemy i dodamy substancji łączącej, żeby można było nimi malować.

      – A jak będziemy malować? Na czym? – Mała była urzeczona pomysłem.

      – Mam specjalny papier do akwareli, zaraz ci przyniosę. – Starsza pani pogrzebała chwilę w szafce znajdującej się w rogu werandy i wydobyła zeń kilka kartek.

      – A tutaj masz trochę gotowych farb z soków owocowych i warzywnych. – Postawiła przed dziewczynką kilka słoiczków. – Spróbuj namalować nimi coś na papierze, a potem posyp tym proszkiem. – Podała jej torebeczki z sodą oczyszczoną i kwaskiem cytrynowym.

      Dziewczynka z zapałem zabrała się do pracy. Rozmazywała na kartce sok z buraka, wywar z hibiskusa i czarnego bzu. Potem posypywała je proszkiem z torebek. Pod wpływem sody barwnik pienił się i zmieniał kolor, a Nela aż piszczała ze szczęścia. Flora nigdy nie widziała dziewczynki tak ożywionej.

      – Czy to czary? – spytała mała.

      Starsza kobieta pokręciła głową.

      – Po prostu nauka.

      Nela zmartwiła się.

      – Szkoda, tak bym chciała, żeby to były czary.

      – W takim razie nazwijmy to magią kolorów, dobrze?

      Dziewczynka od razu się rozpromieniła.

      – Dobrze. A widziała pani, co mi wyszło? – Podsunęła kartkę, na której stworzyła istną feerię barw.

      Flora kiwnęła głową.

      – Bardzo udana praca.

      – A pani co będzie robić? – Nela, nadal w pełnej gotowości do pomocy, naprawdę chciała dowiedzieć się, co dalej.

      Flora СКАЧАТЬ