Pokój motyli. Lucinda Riley
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Pokój motyli - Lucinda Riley страница 18

Название: Pokój motyli

Автор: Lucinda Riley

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Современные любовные романы

Серия:

isbn: 978-83-8125-817-3

isbn:

СКАЧАТЬ Muszę tylko dobrze się wyspać, to wszystko. Nic mi nie jest – zapewniła Amy. Nie była w stanie znieść dłużej wykładu o tym, co powinien robić, a czego nie robi jej zbłąkany mąż. Nawet jeśli teściowa miała rację. – A co tam u ciebie?

      – Dostałam cudowną wiadomość! – Posy klasnęła w ręce. – Parę dni temu dzwonił Nick i powiedział, że niedługo przyjeżdża!

      – Po tylu latach… – zauważyła z uśmiechem Amy. – Wyobrażam sobie, jak bardzo się cieszysz.

      – Rzeczywiście. I co za ironia losu, patrz, tego samego dnia spotkałam w mieście Evie Newman. Też wróciła do Southwold. Przywiozła ze sobą córeczkę.

      – Evie to ta dziewczyna, która pomagała Nickowi w sklepie z antykami?

      – Tak. – Posy upiła łyk wina. – Nie pamiętam… czy ty ją poznałaś?

      – Przelotnie. Kiedy się pobraliśmy i sprowadziłam się tutaj, ona już wyjechała z Southwold.

      – Co za dziwny zbieg okoliczności, że Nick i Evie wracają tu mniej więcej w tym samym czasie, nie sądzisz? – rzuciła z zadumą Posy.

      – Rzeczywiście. Wiesz, jak długo Nick tu zostanie?

      – Nie i szczerze mówiąc, aż się boję pytać. Nacieszę się nim, ile się da. Dobrze się składa, że tu będzie, bo powinnam poradzić się go w sprawie Domu Admirała. Akurat w zeszłym tygodniu myślałam o tym, że czas wycenić to, co jest tam w środku.

      – Naprawdę? Chcesz sprzedać te rzeczy?

      – Możliwe. Oczywiście jeśli zdecyduję się również sprzedać dom.

      – Och, Posy, chyba nie mówisz serio?! – Amy się przeraziła. – Ten dom był w waszej rodzinie od pokoleń… jest taki piękny! Nie powinnaś się go pozbywać.

      – Wiem, kochanie, ale tamte pokolenia miały kapitał i niech dodam, służbę, więc mogły należycie dbać o posiadłość. – Posy westchnęła. – Ale dość o mnie. Jak tam w pracy?

      – Straszny młyn, jak zwykle w tygodniu, kiedy odbywa się ten festiwal literacki. Wszystkie pokoje zajęte.

      – Musi być miło gościć tylu ciekawych pisarzy. Jutro idę na spotkanie z Sebastianem Giraultem. Ma mówić o swojej książce. Zdaje się, że to bardzo ciekawy człowiek.

      – Sebastian Girault? – powtórzyła mechanicznie Amy.

      – Tak. Jego książka była w tym roku nominowana do Nagrody Bookera i sprzedawała się o niebo lepiej od tej, która ją dostała. Musiałaś o nim słyszeć, Amy.

      W tym czasie, jeśli Amy udało się w spokoju przeczytać nagłówki plotkarskiego dziennika, to już był spory wyczyn. O całych książkach nie było mowy.

      – Nie. To znaczy do dzisiaj nie. Poznałam go dziś po południu. Mieszka u nas w hotelu.

      – Naprawdę go poznałaś? Ale masz szczęście. Dość przystojny facet, nie sądzisz? Bardzo wysoki, męski – dodała z uśmiechem Posy.

      – Szczerze mówiąc, nie zwróciłam uwagi. Nawrzeszczał na mnie, bo nie miał ciepłej wody.

      – O mój Boże, to przykre. Myślałam, że musi być równie miły jak w wywiadach radiowych. Wiesz, życie ciężko go doświadczyło. Jego żona zmarła przy porodzie, dziecko też zmarło. No, ale to nie powód, żeby zachowywać się grubiańsko. Tak to jest z tymi celebrytami, co? Sława uderza im do głowy. – Posy spojrzała na Amy i nagle klasnęła w dłonie. – Słuchaj, może wybierzesz się ze mną jutro? Zjadłybyśmy w hotelu Swan lunch, a potem poszły na promocję tej książki? Dobrze by ci zrobiło wyrwanie się trochę z domu.

      – Nie mogę, Posy. Nie mam z kim zostawić dzieci.

      – Przecież chyba Sam da sobie z nimi radę przez parę godzin? W końcu to sobota.

      – Tylko że… – Nim zdołała coś dodać, usłyszała, że otwierają się drzwi frontowe, i po chwili wszedł Sam.

      – Kochanie. – Posy wstała i ucałowała syna w oba policzki. – Gdzieś ty się podziewał?

      – Miałem spotkanie.

      – Chyba w pubie, co? – spytała, wyczuwając w jego oddechu zapach alkoholu.

      – Nie zaczynaj, mamo, proszę.

      – Nie będę, ale twoja biedna żona miała okropny dzień i właśnie mówiłam jej, że musi zrobić sobie chwilę wolnego. Zabieram ją jutro na lunch, a potem pójdziemy na jedną z imprez festiwalu literackiego. Dasz sobie radę przez ten czas z dziećmi, prawda? Teraz już zmykam, zjedzcie sobie spokojnie razem kolację. Przyjadę po ciebie jutro o dwunastej trzydzieści, Amy. Pa, pa.

      – Do widzenia, Posy – powiedziała Amy, rumieniąc się z zakłopotania.

      Drzwi frontowe się zamknęły i Amy z lękiem zerknęła na męża. Starała się odgadnąć, w jakim jest nastroju.

      – Tak mi przykro, Sam. Wiesz, że jak twoja mama sobie coś umyśli, to nie ma zmiłuj. Zadzwonię do niej jutro rano i powiem, że nie pojadę.

      – Nie. Mama ma rację, musisz odpocząć. Zajmę się jutro dzieciakami. I słuchaj, przepraszam, że rano trochę mnie poniosło.

      – Ja też przepraszam za te wątpliwości. – Amy poczuła ulgę, że Sam ją przeprasza.

      – Nie ma sprawy. Rozumiem cię, ale musisz mi ufać.

      – Ufam, naprawdę.

      – To dobrze. No to co jest na kolację i gdzie reszta tego wina?

      Rozdział 3

      – Nie chcę tam jechać, mamo, zlituj się!

      – Clemmie, Orwell Park jest wspaniałą szkołą i to dla ciebie wielka szansa.

      – Nic mnie to nie obchodzi. Chcę zostać tu, z tobą, a nie wyjeżdżać. Proszę, mamo, nie zmuszaj mnie.

      – Chodź. – Evie Newman wzięła córkę w ramiona i uściskała ją. – Myślisz, że chcę, żebyś wyjechała?

      – No, nie wiem… – Clemmie pociągnęła nosem.

      – Oczywiście, że nie chcę, ale muszę myśleć o twojej przyszłości. Jesteś bardzo inteligentna i mama musi zrobić, co w jej mocy, żeby zapewnić ci jak najlepsze wykształcenie.

      – Ale ja lubiłam moją starą szkołę w Leicester. Dlaczego nie możemy tam wrócić?

      – Bo teraz mieszkamy tutaj, kochanie. Zresztą nawet gdybyśmy były w Leicester, i tak chciałabym, żebyś pojechała do Orwell Park.

      – A ja marzę o powrocie do domu. СКАЧАТЬ