Kurier z Toledo. Wojciech Dutka
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Kurier z Toledo - Wojciech Dutka страница 7

Название: Kurier z Toledo

Автор: Wojciech Dutka

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Поэзия

Серия:

isbn: 978-83-66229-70-9

isbn:

СКАЧАТЬ niemieckiej ambasady w Madrycie. Wiem, że pan ma objąć podobne stanowisko w polskiej. Zapytałem konduktora, jakiego użył pan paszportu przy przekraczaniu granicy. Odparł, że dyplomatycznego...

      – To prawdziwie niemieckie – przerwał mu Mokrzycki. – Ale na szczęście jestem dziś w dobrym humorze. Napije się pan ze mną? Zamówiłem całą butelkę Châteauneuf-du-Pape. Proszę się częstować.

      Niemcowi spodobała się ta odpowiedź. Był blondynem o pociągłej twarzy, ze szramą ciągnącą się od lewego ucha po podbródek, zapewne z czasów Wielkiej Wojny. Mokrzycki pomyślał, jakie to szczęście, że historia, jako młodszemu, oszczędziła mu tego doświadczenia. Mógł rozmawiać z Niemcem, ale musiał być ostrożny. Czasem między szpiegiem a dyplomatą nie było specjalnych różnic. Słowa Becka o tym, że Niemcy będą chcieli coś ugrać dla siebie w Hiszpanii, stały się dla Mokrzyckiego paląco rzeczywiste. Nalał Niemcowi kieliszek Châteauneuf-du-Pape i zszedł na bezpieczne tematy.

      – Jak smakuje panu wino? – zapytał Mokrzycki. – W Niemczech nie dostanie pan takiej głębi. To ulubione wino Napoleona.

      – Oczywiście, ma pan rację, jeśli chodzi o wina czerwone – odparł Klarenbach. – Ale z pewnością doceniłby pan białe wina mozelskie, ich lekkość i słodycz, gdyby zechciał pan kiedyś odwiedzić Niemcy w wakacje. Co do Napoleona, cenimy go w moim kraju.

      – Doprawdy? Wszak to on obalił mit o niezwyciężoności armii pruskiej – zaznaczył Mokrzycki.

      – Ach, mówi pan o kampanii tysiąc osiemset szóstego roku – westchnął Niemiec. – Wtedy Francuzi byli górą. Cenimy Napoleona za to, że zapoczątkował proces zjednoczenia Niemiec, który potem pogłębił Bismarck, a do końca doprowadził nasz Führer.

      Mokrzycki uśmiechnął się ironicznie na wzmiankę o Hitlerze, co nie uszło uwadze Niemca. Włożył kęs wybornej cielęciny do ust i przeżuwał go dokładnie. Po chwili Mokrzycki odpowiedział:

      – Wyobraża pan sobie Polaka podróżującego po Niemczech w czasie, gdy narodowy socjalizm stał się tam wyznacznikiem poprawności? A gdybym tak poszedł do hotelu w Bawarii i powiedział, że jako Polak chcę najlepszy pokój z widokiem na góry? Czy nie usłyszałbym w odpowiedzi: „To tylko dla Niemców”?

      Klarenbach zrozumiał doskonale sens słów Mokrzyckiego. Jednak musiał jakoś odeprzeć ten atak.

      – Gdyby tak się stało, a nie przeczę, że jest to bardzo prawdopodobne, wówczas proszę poprosić właściciela o telefon i zadzwonić do mnie do Ministerstwa Spraw Zagranicznych Rzeszy Niemieckiej. Jestem pewien, że właściciel natychmiast przeprosiłby pana za swoje zachowanie.

      – Doceniam pana gest – odrzekł Mokrzycki. – Czy jedzie pan jutrzejszym pociągiem do Madrytu?

      – Tak. Czeka nas dwa dni podróży. Kupiłem sobie na drogę oryginalne wydanie powieści Agathy Christie. Akcja rozgrywa się właśnie w pociągu.

      Mokrzycki spojrzał na okładkę. Widniała na niej lokomotywa, a pod nią napis w języku angielskim: Morderstwo w Orient Expressie. Christie była znana w Polsce jedynie elitom mówiącym po angielsku i choć Mokrzycki radził sobie w tym języku doskonale, tej powieści nie czytał. Wydana w 1934 roku, do Polski jeszcze nie dotarła.

      – Agatha Christie pisze świetne powieści detektywistyczne, ale ja nie gustuję w tego typu literaturze. – Zmienił temat. – Co pan sądzi o tym, co dzieje się w Hiszpanii?

      Niemiec upił łyk wina.

      – Sytuacja jest gorsza niż w lutym, kiedy Front Ludowy zyskał większość w wyborach. Prawica czuje się oszukana i z pewnością nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa. Jednak determinacja lewicy do przeprowadzenia reform jest naprawdę imponująca.

      – I pan to mówi? W Niemczech komuniści trafiają do obozów!

      – W Polsce też nie się mile widziani – odparł Klarenbach, zbywając wzruszeniem ramion wzmiankę o niemieckich obozach. – Jednak Hiszpania jest inna. Ponad siedemdziesiąt procent ludzi w tym kraju było do niedawna pozbawionych dostępu do słowa pisanego i innych dobrodziejstw cywilizacji. Nierówności społeczne są tam zatrważające. Przekona się pan, kiedy tam trafi. Był pan kiedyś w Hiszpanii?

      – Tak, sześć lat temu wyjechałem na stypendium z uniwersytetu. Byłem w Madrycie i Saragossie.

      – Sześć lat w przypadku Hiszpanii to szmat czasu – odparł Klarenbach. – Cała epoka. Sześć lat temu rządził tam król, a teraz Alfons XIII jest we Włoszech na wygnaniu. Duce udziela mu gościny na dworze króla Wiktora Emmanuela. Król Hiszpanii miał szczęście, że nie skończył jak car Mikołaj II, zabity przez bolszewików.

      – Uważa pan, że Hiszpania idzie taką właśnie drogą, w stronę bolszewizmu? – zapytał Mokrzycki.

      – To nieuchronna konsekwencja wygranej Frontu Ludowego w wyborach. Lewica coraz bardziej się radykalizuje. Jestem ciekaw, co tam zastaniemy.

      Mokrzycki musiał się z tym zgodzić. Wznieśli toast za Hiszpanię, jakakolwiek by nie była. Hrabia dokończył posiłek, a Niemiec obiecał, że następnym razem on postawi towarzyszowi podróży wyborne hiszpańskie wino.

      Mokrzycki położył się tego dnia z dziwnym bólem w klatce piersiowej. Przestraszył się, że to serce, ale po chwili uspokoił się – to nie był objaw somatyczny, lecz duchowy. Wrażenie wywołane przez Goldę, która wspomniała o jego podwójnej naturze, coraz bardziej mu ciążyło. Musiała do tego dojść, kiedy kochali się w jej pokoju. Teraz jednak Golda była wspomnieniem, a przed Mokrzyckim stała otworem nowa, zmieniająca się Hiszpania.

       *

      Także w pociągu Mokrzycki nie mógł uwolnić się od Niemca, który przyszedł doń z butelką wina zamówioną w wagonie restauracyjnym. Był wieczór i hrabia właśnie kładł się spać, ścieląc sobie kuszetkę. Po chwili niezręcznego zakłopotania szybko włożył spodnie, wciągnął na siebie sweter dla ochrony przed chłodem i wpuścił Niemca.

      – Mam nadzieję, że nie przeszkadzam.

      – Ależ skąd. Zapraszam do środka, choć nie będzie nam tutaj zbyt wygodnie. Nie mam też kieliszków.

      – Bez obaw, o wszystko zadbałem. Pożyczyłem je z restauracyjnego.

      Rzeczywiście, Klarenbach wyciągnął zza siebie dłoń, w której trzymał dwa kieliszki na wino.

      Prowansalski trunek było dobry, choć Mokrzyckiemu brakowało kilku oliwek i pleśniowego sera do pełni smaku.

      – Nader ciekawą rozmowę przeprowadziliśmy w Paryżu – rzekł Niemiec.

      – O Napoleonie i winie Châteauneuf-du-Pape...

      – Możemy od Napoleona przejść do dalszej części.

      – A jest jakaś dalsza część?

      – To zależy tylko od pana.

      – O zjednoczeniu Niemiec? – zapytał Mokrzycki, chcąc dowiedzieć się, do czego zmierza Niemiec.

      – СКАЧАТЬ