Kurier z Toledo. Wojciech Dutka
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Kurier z Toledo - Wojciech Dutka страница 9

Название: Kurier z Toledo

Автор: Wojciech Dutka

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Поэзия

Серия:

isbn: 978-83-66229-70-9

isbn:

СКАЧАТЬ życie? Złudzenia chwilką,

      Czym życie? Marzeniem tylko,

      Cieniem, majakiem, rojeniem,

      Największe szczęście – pół niczym:

      Sennym jest życie – marzeniem,

      Sen zaś snem tylko zwodniczym[3].

      Mokrzycki poczuł, że w tym życiu, które śnił, czegoś mu brakuje. Tym czymś była miłość – pragnienie dawania i obdarowywania drugiego człowieka, póki sen trwa, póki się nie obudził z majaków zwanych życiem. Ta świadomość sprawiła mu ból, ale nie był to ból fizyczny, nad którym człowiek może zapanować. Mokrzycki zrozumiał, że to jego prawdziwa natura dochodzi do głosu, jak wtedy, gdy uciekł na widok kąpiącego się w Dniestrze pięknego chłopca. Skoro życie jest tylko snem, dlaczego nie poznać wszystkich jego kolorów? Dlaczego nie śnić go do końca, aż do kresu, za którym kryje się Wielka Tajemnica lub nicość? Czy życie nie zasługuje na to, by poznać szczęście i smutek, łaskę kochania i łaskę cierpienia po utracie miłości? Czy angażując się na siłę w związki z kobietami, nie traci czegoś niepowtarzalnego? Czy nie traktuje swej narzeczonej instrumentalnie? Ona tak czekała na wiadomości od niego, a on nie pomyślał nawet, aby wysłać do niej telegram. Te pytania były dla Mokrzyckiego prawdziwą męką, podświadomie wiedział już bowiem, że w hiszpańskim słońcu, które niszczy w południe każdy cień, nie będzie w stanie się dłużej bronić; że jego prawdziwa natura, przed którą tak uciekał, pod błękitem hiszpańskiego nieba pokona go całkowicie, a on podda się owemu miłosnemu prądowi, który poniesie go daleko, może nawet poza granice jego wyobraźni. Bał się tego, ale zarazem pragnął z całego serca.

      Mokrzycki nawet nie zauważył, kiedy przedstawienie się skończyło. Publiczność biła brawo, oklaski trwały dobrych kilka minut. Trzy razy aktorzy wychodzili naprzeciw zgromadzonym i trzy razy dostawali owacje. Mokrzycki dał się ponieść chwili. Stare dzieło Calderóna obudziło w nim świadomość własnych namiętności. W przypływie impulsu, chcąc się przekonać, jak wygląda słynny poeta hiszpański, zwrócił się do kobiety obok:

      – Czy wśród aktorów jest Federico García Lorca?

      Kobieta odpowiedziała:

      – Grał rolę Cienia. I reżyserował całość. Wspaniałe przedstawienie, prawda?

      – Rzeczywiście, fenomenalne. Dziękuję pani. Chciałem mieć pewność – odparł Mokrzycki.

      – Widziałam tę sztukę po raz trzeci i wciąż nie mam jej dość. A pan przyjezdny? – zapytała kobieta.

      Mokrzycki zrozumiał, że zdradził go akcent. Zbyt akademicki. Kastylijczyk pozna to natychmiast.

      – Tak, jestem gościem z Polski.

      – O, to niezwykłe – powiedziała Hiszpanka. – Teraz rozumiem, dlaczego chciał pan zobaczyć przedstawienie.

      Akcja sztuki Calderóna rozgrywała się w kraju od Hiszpanii tak odległym, że aż dla wielu niewyobrażalnym. Ale znalazł się i Polak w hiszpańskim teatrze. Osobliwość! Jak odnaleziona nieoczekiwanie skamielina zwierzęcia sprzed milionów lat.

      Tego dnia szczęście miało uśmiechnąć się do Mokrzyckiego.

      – Doprawdy? – zagadnął.

      Roześmiała się serdecznie.

      – Bardzo mi przyjemnie, że przyjechał pan aż z Polski, żeby zobaczyć sztukę Calderóna.

      Nie wyprowadził jej z błędu, nie wytłumaczył celu swojego pobytu. Hiszpanka ujęła go swoją serdecznością.

      – Tak się składa, że moja siostrzenica grała postać Estrelli – powiedziała, nawiązując do jednej z kobiecych postaci w sztuce. – Zna Federica. Szepnę jej słówko, by przekazała mu, że Polak widział jego inscenizację Calderóna. Będzie mu miło. Proszę zaczekać na mnie w foyer.

      – Dziękuję, jest pani bardzo miła – odrzekł Mokrzycki.

      Chciał zapytać, jak się nazywa, ale zanim się na to zdobył, kobieta już zniknęła w tłumie. Pozostał na swoim miejscu, ujęty serdecznością Hiszpanów.

       *

      Udał się do foyer. Usiadł na wysokim krześle tuż przy barze. Po tak znakomitym przedstawieniu zapragnął napić się czegoś mocniejszego. Był już wieczór. Poprosił kelnera o kieliszek najlepszej brandy de Jerez, hiszpańskiego słynnego winiaku, którego klasa przewyższała wiele francuskich odpowiedników. Kelner nalał ciemnozłocistego płynu do okrągłego kieliszka wyglądającego jak bańka mydlana, bo z tak delikatnego szkła został wykonany. Mokrzycki skosztował. Brandy była mocna, ale zarazem miodowa, z nutą suszonej śliwki i dębu. Cudowna.

      – Pan chciał mnie widzieć? – zagadnął mężczyzna za jego plecami.

      Mokrzycki się odwrócił. Przed nim stał Federico García Lorca we własnej osobie, reżyser spektaklu i odtwórca roli Cienia.

      – Tak, bardzo mi miło – powiedział hrabia. – Pozwoli pan, że się przedstawię. Antoni Mokrzycki. Jestem polskim dyplomatą, dopiero co przyjechałem do Madrytu.

      – Zabawi pan dłużej w Hiszpanii?

      – Taką mam nadzieję – odparł Mokrzycki.

      – Cóż, to nie jest najlepszy czas dla sztuki – westchnął Lorca.

      Hiszpański poeta wyglądał na szczerze zmartwionego sytuacją w kraju. Polak wyczuł, że widocznie przejmuje się narastającym kryzysem politycznym.

      – Chętnie usłyszę pańską opinię na temat ostatnich wydarzeń.

      – Prawdę mówiąc... z moimi rodakami trudno się rozmawia, wszyscy teraz wyznają poglądy ekstremalnie odległe: albo prawica, albo lewica, życie albo śmierć.

      – To bardzo hiszpańskie, nie sądzi pan? – zapytał Mokrzycki.

      – Tak, ma pan rację – odrzekł Lorca w zamyśleniu. – Ale wydaje mi się to coraz bardziej niebezpieczne. Hiszpania się zagubiła. Gdy kilka lat temu, w tysiąc dziewięćset trzydziestym pierwszym, król udał się na wygnanie, a my stworzyliśmy republikę, wszystko wydawało się naprawdę proste. Edukacja dla ludu, prawa kobiet, ziemia dla biednych chłopów. Sądziłem, że będziemy w Hiszpanii odrobinę szczęśliwsi niż przedtem, kiedy rządził nami monarcha pospołu z armią i Kościołem.

      Mokrzycki nie wiedział, co odpowiedzieć. Słowa hiszpańskiego poety były sensowne i bardzo współczesne, ale Polak dostrzegł, że pod nimi kryje się jakaś niezagojona rana. Lorca okazywał się nie tylko poetą, ale i surowym sędzią swojego własnego kraju. Ujął hrabiego swoją prostotą i bezpretensjonalnością.

      Hiszpan kontynuował:

      – To były trzy największe przekleństwa Hiszpanii.

      – Przepraszam, które?

      – СКАЧАТЬ