Kryształowi. Tom 3. Polowanie. Joanna Opiat-Bojarska
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Kryształowi. Tom 3. Polowanie - Joanna Opiat-Bojarska страница 7

Название: Kryształowi. Tom 3. Polowanie

Автор: Joanna Opiat-Bojarska

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Современные детективы

Серия: Kryształowi

isbn: 978-83-287-1269-0

isbn:

СКАЧАТЬ style="font-size:15px;">      – O tym właśnie mówię. Opowiedziałam jednemu facetowi, co słyszałam, a z tego zrobiła się taka afera, że aż na przesłuchanie mnie wezwali, a teraz przysłali pana. Mam tego dość. To wstyd jest, proszę pana, sąsiedzi przecież mają oczy i uszy. Będą gadać. Jeśli chce mnie pan prosić, żebym wycofała zeznania, to chętnie to zrobię. Mój mąż jest dorosły i rozumie, ale dzieci…

      Driver spojrzał na wiszące na ścianach zdjęcia. Wszystkie przedstawiały roześmianą rodzinę dwa plus dwa na przestrzeni kilkunastu lat. Dorośli się starzeli, a dzieci dorastały.

      – Ile mają lat? – zapytał, bo na niektórych fotografiach chłopiec był prawie tak wysoki jak jego matka.

      – Kamil siedemnaście, a Zuza piętnaście i pół.

      – To nie są takie małe. Rozumieją. Bardzo pyszna kawa.

      – Dziękuję. Sama parzę. Mam specjalny dzbanek.

      – Jak wszystko dobrze pójdzie, to będzie jedna z ostatnich rozmów z policją. To znaczy ze mną. Proszę mi jeszcze raz opowiedzieć, tak na spokojnie, co pani wie.

      – No właśnie nie wiem nic. Nie widziałam nikogo i niczego. Po prostu jechałam tamtędy i zatrzymałam się na papierosa. Nie palę w aucie, więc jak zobaczyłam zjazd do lasu, wjechałam, wyłączyłam silnik.

      – Nałóg?

      – Najwyraźniej.

      – Sam nie palę, ale mam przyjaciela, który pali od dwudziestu lat. A pani od ilu? – zapytał, uważnie obserwując reakcję.

      Gdyby była nałogową palaczką, miałaby charakterystyczne zmarszczki nad ustami.

      – Od dziesięciu.

      Nie uwierzył jej.

      – Dobrze pani wygląda jak na taki staż w truciu się – zażartował.

      – Bo nie palę w domu. Mąż nie lubi. Nie palę też w aucie.

      – Zatrzymała się pani na papierosa. I co dalej?

      – Usłyszałam strzał. Nie było to bardzo blisko, ale słyszałam wyraźnie. Rozglądałam się dłuższą chwilę. Wie pan, bałam się trochę, bo jednak byłam sama w lesie. Jeśli jakiś, pożal się Boże, pijany myśliwy albo młodzież po narkotykach… No, nie czułam się bezpiecznie. Ale nie było słychać żadnych kroków, nic takiego. Więc dopaliłam papierosa. Dopiero wtedy usłyszałam drugi strzał. Tak jak zeznałam, minęło pewnie z dziesięć minut. Na pewno nie mniej niż osiem.

      – Skąd ta pewność?

      – Bo spoglądałam na zegarek. Po pierwszym strzale była piętnasta dwadzieścia dwa. Chwilę przed drugim było już wpół do trzeciej.

      – Co pani zrobiła?

      – Kiedy?

      – Po drugim strzale.

      – Wsiadłam do auta. Posiedziałam chwilę, żeby się uspokoić. Bo wie pan, ja naprawdę się zdenerwowałam. Nie lubię przemocy, a dwa strzały to już ewidentnie myśliwy. Tak sobie pomyślałam. A potem odjechałam. To znaczy chciałam odjechać, ale przy głównej drodze stał człowiek. Pytał, czy wiem, co się stało, bo kawałek dalej widział auto wbite w drzewo, ale nie znalazł w nim kierowcy.

      Z policyjnych akt Driver wiedział, że mężczyzna, który rozmawiał z Natalią, wcześniej nakręcił filmik, na którym widać było rozwalonego seata. Swoje dzieło przesłał na mailową skrzynkę kontaktową pewnej telewizji. Dziennikarze połączyli fakty i szybko wypuścili w eter wiadomość, że wersja policji nie zgadza się z wersją świadka.

      – Jaki jest pani stosunek do policji? – Nagle zmienił temat, co Natalia Kuśmierczyk przyjęła z wyraźną ulgą.

      – Do policji? Taki sam jak jej stosunek do mnie. – Uśmiechnęła się.

      – To znaczy?

      – Jest pan dla mnie miły, więc poczęstowałam pana kawą. A właśnie, mam jeszcze ciasto, mój sernik, domowej roboty. Że też go nie podałam! Bardzo pana przepraszam, zaraz przyniosę. Musi pan koniecznie spróbować!

      W głowie Hubiego pojawiła się myśl, że za kilkanaście lat pogrzeby będą odbywały się online, bo ludzie nie będą mieli ani czasu, ani ochoty, żeby uczestniczyć w tak nudnych i długich ceremoniach. Jakoś nie mógł sobie wyobrazić, że instagramowe narcyzy, egoistyczne korpoludki i ekoświry skupione jedynie na własnym rozwoju będą w stanie poświęcić półtorej godziny, by towarzyszyć komuś w ostatniej drodze. Świat schodził na psy.

      Rozejrzał się. Garstka osób żegnająca żonę Mikiego należała do pokolenia, które potrafiło w ciszy znosić niedogodności i rozumiało, że pewne rzeczy robi się tak po prostu. Bo wypada. Bo trzeba. Bo inaczej nie można.

      – Zobacz, jak on wygląda. Załamał się chłop. A ta baba, co idzie obok niego, to kto? – Kobieta za jego plecami ewidentnie przyszła pooglądać i pokomentować. – Biodro mnie już boli! Stefan! Nie tak szybko!

      Nie znał ani tej kobiety, ani Stefana. Nie znał nikogo z rodziny oprócz córki Mikiego, która przyleciała z Londynu specjalnie po to, by stanąć z ojcem w pierwszym rzędzie. Chociaż właściwie jej też nie znał. Pamiętał ją jeszcze jako pryszczatą szesnastolatkę. Dziś obok smutnego i zmęczonego Mikiego szła kobieta zadbana i elegancka.

      Karawan lawirował między alejkami, jakby liczył, że uda mu się zgubić wszystkich żałobników. Z głośnika ustawionego obok trumny wydostawała się zapętlona muzyka stosowna do okoliczności: Marsz żałobny Chopina. Im dłużej Hubi się w nią wsłuchiwał, tym więcej radosnych nut zauważał.

      Cmentarz na Junikowie miał ponad dziewięćdziesiąt hektarów, a przebyty już dystans pozwolił Hubiemu domyślać się, że Irena zostanie pochowana na samym końcu nekropolii.

      Irena, zanim umarła, przeczołgała Mikiego. A teraz przeczołga wszystkich, którzy odważyli się jej towarzyszyć w ostatniej drodze.

      Bolało.

      Świeży tatuaż na łydce nadal był zaczerwieniony i wrażliwy na dotyk. Driver delikatnie posmarował go maścią i spojrzał w lustro. Twarz dziewczyny z rozwianymi włosami została stworzona wyrazistą kreską. Uwagę przykuwały usta. Duże, mięsiste, seksowne. Dokładnie takie same jak usta, które jeszcze czasami wracały do niego w snach.

      Trzy dni wcześniej, gdy leżał w gabinecie u tatuażysty, puścił śpiewkę, że ten rysunek po prostu mu się podoba. Prawda była jednak taka, że od dawna jego ciało służyło mu za album, w którym kolekcjonował różne chwile. I dobre, i złe.

      Akurat ta była zła.

      Znajomość z Paulą Stoparek przyniosła mu wiele niespodzianek i zaskoczeń. Wcześniej nie wiedział, że kobiety mogą być takie same jak mężczyźni. Konkretne, zdecydowane i bez pruderii pokazujące, czego pragną.

СКАЧАТЬ