Kryształowi. Tom 3. Polowanie. Joanna Opiat-Bojarska
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Kryształowi. Tom 3. Polowanie - Joanna Opiat-Bojarska страница 6

Название: Kryształowi. Tom 3. Polowanie

Автор: Joanna Opiat-Bojarska

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Современные детективы

Серия: Kryształowi

isbn: 978-83-287-1269-0

isbn:

СКАЧАТЬ ale tylko wtedy, gdy sporadycznie zbierał się na odwagę, by spojrzeć prawdzie w oczy. To nie był pancerz ochronny – tylko depresja.

      Kartka trafiła na biurko.

      – Raport o zwolnienie ze służby? Kurwa, Hubi. Spierdalaj i weź to ze sobą.

      – Nie ma mowy. Podjąłem decyzję. Proszę o pokwitowanie na kopii z dzisiejszą datą.

      Gdyby miał dobry humor, uśmiałby się sam z siebie. Owszem, decyzję o odejściu z policji podjął kilka miesięcy temu. Bezzwłocznie poinformował o niej przełożonego.

      – Tylko ja mam pieprzone déjà vu? Kurwa, Hubi! Serio jest na to czas? Przecież wiemy, jak to się skończy.

      – Zamknąłem wszystkie sprawy, tak jak się umawialiśmy. Mówiłeś, że jak posprzątam ten bałagan, to mogę złożyć raport.

      – Znam cię, Hubi, i wiem, że kochasz tę robotę.

      Westchnął ciężko. Oczywiście, że ją kochał. Był jednak jak filmowy Karol, w którego mieszkaniu zjawiają się nagle wszystkie jego kobiety. Sam na siebie ukręcił bat i jeśli chciał żyć, musiał się ewakuować.

      – Jestem stary, wypalony. Od lat cierpię na depresję. Czas, kurwa, pomyśleć o zdrowiu – wyrecytował.

      Sam nie wierzył w to, co mówił. Nie wyobrażał sobie życia bez depresji. Miałby się cieszyć, że świeci słońce? Zachwycać się, że udało mu się wjechać na skrzyżowanie na żółtym świetle? Nie! Nie myślał o zdrowiu. Ani o życiu. Chciał spokoju.

      – Dam ci urlop. Od dziś? Ile chcesz? Miesiąc? Dwa?

      – To jest raport. Nie, kurwa, prośba o urlop.

      – Zabieraj! Nie pokwituję tego.

      – Gówno mnie to obchodzi. Aaa, no i dziś muszę wyjść wcześniej. Pogrzeb mam.

      Sierżant Michał Iwański w dwóch zdaniach opowiedział o strzelaninie w środku lasu. Driver nie prosił jednak o streszczenie. Tylko pełna wersja mogła stanowić dobry punkt zaczepienia w sprawie, którą wcisnęła mu Zocha.

      – Tak właśnie było.

      – Czyli jak?

      – Tak jak mówią koledzy i koleżanka. – Iwański posłał mu cwaniacki uśmiech.

      Driver odpowiedział tym samym. Mieli sprzeczne interesy. W takich sytuacjach przesłuchiwani policjanci zawsze trzymali się jednej wersji, co było o tyle śmieszne, że przecież nigdy nie jest tak, że cztery osoby uczestniczące w zdarzeniu zapamiętują je tak samo. Mają przecież różną perspektywę – a to z racji miejsca, w którym się znajdowali, a to z racji życiowych doświadczeń.

      – Rozumiem. Nie rozmawiałem jeszcze z nikim z waszej ekipy. Będę wdzięczny za pełne informacje. Chyba że ma pan coś do ukrycia?

      – Co też pan?! – oburzył się policjant. – Od początku?

      – Będę zobowiązany.

      Iwański był niższy od Drivera o głowę i miał brzuch wielkości sporej piłki lekarskiej. Nie nosił obrączki, a jego przydługie i niezadbane włosy mogły świadczyć o tym, że albo jest starym kawalerem, albo kobieta, z którą mieszka, dawno przestała go zauważać.

      – To chwilę zajmie – mruknął niezadowolony i rozejrzał się.

      Stali na korytarzu Komisariatu Policji Poznań Nowe Miasto. Rzeczywiście nie było to dobre miejsce na prowadzenie tego typu rozmowy, ale Driver najpierw chciał podpytać uczestników zdarzenia z zaskoczenia, a dopiero później zaprosić ich na oficjalne przesłuchanie.

      – Może gdzieś usiądziemy? – zapytał.

      Policjant zajrzał do najbliższego pokoju. Był pusty, więc weszli do środka. Nawet nie usiedli.

      – Wracaliśmy z czynności na Głuszynie, gdy dyżurny powiedział, że jest potrzebna pomoc w pościgu. Dotarliśmy na miejsce. Auto Endriu i Honoraty stało na poboczu. Seat toledo był wbity w drzewo. Wbiegliśmy do lasu.

      – Gdzie dokładnie?

      – Obok auta była dróżka. Uznałem, że kierowca auta pobiegł właśnie tamtędy. Nie miał dużego wyboru. Po drugiej stronie też był las, ale ogrodzony drutem kolczastym. Nie ładowałby się tam po kolizji.

      – Wbiegliście. I co?

      – I dołączyliśmy do pierwszej pary dokładnie w momencie, w którym dobiegli do poszukiwanego. Gość trzymał pukawkę. Endriu puścił regulaminową gadkę. Gość musiał być zdesperowany, bo rzucił się na Honoratę.

      – Dlaczego na nią?

      – Chuj wie… – Wzruszył ramionami. – Stała najbliżej. Może chciał się nią zasłonić albo co? Endriu wrzeszczał, „Policja, na ziemię, rzuć broń!”. Facet nie reagował. Wrzasnąłem regulaminowe „Policja! Stój, bo strzelam!”. Wezwanie okazało się nieskuteczne, więc oddałem strzał ostrzegawczy w bezpiecznym kierunku. Wykorzystanie środków przymusu bezpośredniego w tej sytuacji nie było możliwe. Strzał go przestraszył, puścił Honoratę. Upadła.

      – Dlaczego pan go nie powalił na ziemię?

      – Mówiłem, że nie mogłem. To był zamach na życie policjantki. Policjantów właściwie, bo po ostrzegawczym gość chciał wycelować we mnie. Wtedy strzelił Endriu. Gdyby nie on, moglibyśmy nie gadać. Notatkę sporządziłem. Przystąpiłem do reanimacji. Z psychologiem gadałem.

      – Proszę bardzo. – Natalia Kuśmierczyk wróciła z tacą. – Dla pana z mleczkiem. – Postawiła przed nim filiżankę.

      Driver przyglądał się kobiecie. Szczupła, jakiś metr siedemdziesiąt wzrostu. Ciemne włosy sięgające ramion kontrastowały z bladą twarzą. Naturalne, nieprzedłużane rzęsy, zmarszczki na czole i czerwone plamy na policzkach świadczyły o tym, że nie jest fanką makijażu. Szare ubranie – materiałowe luźne spodnie i rozpinany sweter – ukrywało jej kształty. Wyglądała jak tysiące innych kobiet zbliżających się do pięćdziesiątki. Zupełnie jakby sama już dawno zapomniała, że jest kobietą. Jedynie paznokcie pomalowane na neutralny beżowy kolor zdradzały, że mimo wszystko nadal o siebie dba.

      – Pije pan z cukrem?

      – Tak, poproszę.

      Kobieta uśmiechnęła się przepraszająco i wybiegła do kuchni. Jeśli Driver miałby określić ją jednym słowem, to idealne byłoby niemieckie „Hausfrau”. Nie gospodyni domowa, ale kobieta domowa. Taka, której priorytetem są domownicy, ognisko domowe i sam dom. Dla której fakt, że zapomniała na tacy postawić cukierniczkę, jest niewybaczalnym błędem.

      – Już jestem. Przepraszam.

      – Nie szkodzi. Pani Natalio, proszę opowiedzieć mi o wtorkowym popołudniu.

      – Wtorkowym? СКАЧАТЬ