Название: Kryształowi. Tom 3. Polowanie
Автор: Joanna Opiat-Bojarska
Издательство: OSDW Azymut
Жанр: Современные детективы
Серия: Kryształowi
isbn: 978-83-287-1269-0
isbn:
– Zależy – odpowiedział kolega, nie odrywając spojrzenia od komputera.
– Eksperyment chcę zrobić.
– Ooo! – Jego twarz z szelmowskim uśmiechem wychyliła się zza ekranu. – Jeśli seksualny, to się piszę. Tylko, kurwa, pod warunkiem, że nie będę musiał oglądać twojego nagiego dupska.
– O pracy myślę!
– Weź, kurwa, ile można?
– Jakoś nie mogę przestać myśleć o Zośce. Uparła się, że mam gościa ukarać, tak dla przykładu. Żeby inni nie sięgali po klamkę zbyt pochopnie. Ale to, kurwa, nie taka sytuacja.
– Wiesz co? – Kardasz zerknął na zegarek. – Za czterdzieści minut kończymy. Nie chcę słyszeć ani, kurwa, jednego słowa o Zośce. Fajna była, jak z nami siedziała, ale teraz to, kurwa, głupia cipa. Władza uderzyła jej do głowy. Widziałeś, jak mnie potraktowała na odprawie? Nawet jebany Śledź się jej boi. Komu, do kurwy nędzy, obciągnęła, że obsadzili ją na kierowniczym stanowisku w wydziale, w którym służyła? Przecież to, kurwa, jebany ewenement!
– Pytasz, komu obciągnęła? A co, sam też chcesz awansować?
Kardasz spojrzał na zegarek. Dwie godziny temu opuścił komisariat po przepytaniu Podolskiego i Mańczaka oraz po uzyskaniu zapewnienia, że zabezpieczony został monitoring z feralnego dnia. Podkomisarz obiecał mu, że w ciągu godziny dostarczy materiał.
Driver wyszedł z pokoju, a Kardasz nie bardzo wiedział, co ze sobą zrobić. Nastawił się już na oglądanie filmu, stwierdził więc, że wykorzysta swój entuzjazm. Wpisał w wyszukiwarkę internetową „Jackowski Marek” i nacisnął enter.
Lista wyników nie była długa, ale na samym jej początku znajdował się link do YouTube. Kliknął na niego. Osiedle mieszkaniowe, radiowóz z pootwieranymi wszystkimi drzwiami i ludzie z rozmazanymi twarzami. Pierwszy kadr wyglądał interesująco. Pozy policjantów wskazywały na dynamiczny rozwój sytuacji.
Kardasz wziął kilka łyków coli, rozsiadł się wygodnie na krześle i włączył nagranie.
Marek Jackowski – prowadzony przez umundurowanych policjantów w stronę radiowozu – próbował maszerować dziarskim krokiem. Był o ponad głowę wyższy od stróżów prawa. Miał na sobie pomarańczowy T-shirt i niebieskie dżinsy. Krótko przystrzyżone włosy i umięśnione ręce sprawiały, że na pierwszy rzut oka łatwiej było wrzucić go do jednego wora z bandziorami niż studentami prawa.
Wygląd nie świadczył o winie, ale gdy Kardasz zobaczył, jak porusza się zatrzymany, nie miał wątpliwości. Podolski i Mańczak zostali wysłani, by zatrzymać poszukiwanego listem gończym. Do momentu wylegitymowania go mogli być przekonani, że zatrzymali tego, po kogo przyjechali. Stąd większa czujność i bardziej kategoryczne, jeśli wręcz nie brutalne ruchy.
Jackowski dotarł do otwartych drzwi radiowozu, ale najwyraźniej nie zamierzał do niego wsiąść. Zatrzymał się i wyrwał policjantom. Starali się go blokować swoimi ciałami, wpychając do samochodu. Jackowski był jednak znacznie silniejszy. Coś krzyczał, ale film nie zarejestrował dźwięku.
Podolski uniósł rękę i zacisnął ją na szyi zatrzymywanego. Jackowski był dobry. Musiał trenować sztuki walki. Zamiast dawać odpór przeciwnikowi, wykorzystał jego energię i zadziałał z zaskoczenia. Schylił się, a kiedy ręka policjanta zsunęła się z jego szyi, ruszył do przodu. Podolski się zachwiał i został z tyłu. Jedynie Mańczak nadal był przyczepiony do Jackowskiego, kurczowo trzymając go za koszulkę. Podolski odzyskał równowagę i skoczył na pomoc koledze. Rzucili się na Jackowskiego tak gwałtownie, że mężczyzna upadł.
Kardasz zatrzymał film. Powinien zrobić notatkę, dotrzeć do świadków widocznych na filmie i popytać ich. Może któryś był kumplem zatrzymanego i mógł udzielić mu informacji, czy Jackowski brał coś tamtej nocy. Na biurku nie miał jeszcze wyników sekcji zwłok.
Z boku to wszystko wyglądało na nieudolną interwencję policji. Dwóch wykwalifikowanych ludzi kontra jeden – jak się potem okazało – normalny, niekarany cywil. Teoretycznie powinna wystarczyć dźwignia i koniec widowiska.
W praktyce interwencje na ulicy bywały różne. Kardasz dobrze o tym wiedział, bo sam zaczynał w prewencji. Wiedział też, że opanowanie emocji podczas zatrzymania agresywnego osobnika to jedno, a poradzenie sobie z własną frustracją w takiej sytuacji – drugie.
A przecież gdyby wydarzenia potoczyły się tak jak trzeba, to policjanci wydeklamowaliby formułki o zatrzymaniu, a Jackowski grzecznie wsiadłby do auta. Skoro był tak niewinny – przynajmniej według rodziny i mediów – to nie miał się czego obawiać. Wylegitymowałby się, a policjanci wiedzieliby, że to nie jest poszukiwany. Wróciłby do domu, zanim wzeszłoby słońce. I mieliby spokój. I Jackowski, i Podolski, i Mańczak. Każdy poszedłby w swoją stronę. Spokojnie, bez nerwów i niepotrzebnych emocji.
Samochód zostawili na poboczu i szli przed siebie dobre piętnaście minut, zanim dotarli do celu. Nie było łatwo. Musieli przedzierać się między drzewami, zapewne dokładnie tak samo jak uciekający przed czwórką policjantów mężczyzna.
– Mogliśmy wziąć kocyk, prowiant i dupy jakieś fajne – oznajmił Kardasz, gdy się zatrzymali.
To było to miejsce. Dla przygodnego spacerowicza kolejny kawałek lasu, ale Driver, który widział zdjęcia z miejsca zdarzenia, miał pewność. Połamane gałęzie i naruszona ściółka. Przez ten fragment lasu w ostatnich dniach przewinął się tabun ludzi. Zastrzelony, czterech funkcjonariuszy, technicy kryminalistyczni, prokurator, ktoś z wydziału kontroli, a teraz on i Kardasz.
– Tylko jedno ci w głowie.
– Miały być eksperymenty!
– To sobie znajdź sarenkę i eksperymentuj! Ale – Driver zawiesił głos – dopiero po robocie.
Otoczenie rzeczywiście nawało się na działania romantyczno-seksualne. Drzewa zapewniały cień i osłonę przed wścibskimi spojrzeniami, wiatr przyjemnie smagał po twarzach, a odgłosy lasu zachęcały do tego, by położyć się na ziemi i chociaż na chwilę zamknąć oczy.
Driverowi przydałaby się chwila relaksu. Po ostatniej nocy oczy mu się zamykały. Resztki kaca i wspomnienie przyjemnie szybkiego seksu w kamienicy sprawiały, że nie miał dziś ochoty ani na eksperymenty, ani na kobiety. Najchętniej rzuciłby się na koc, patrzył w niebo, a potem zasnął.
– Ale ten twój truposz miał bardziej komfortowe warunki. – Kardasz rozglądał się dookoła. – To tu? – Wskazał na najbardziej naruszony fragment ściółki.
– Komfortowe?
Zastrzelony mężczyzna upadł na ziemię. Według zeznań funkcjonariusze próbowali go reanimować, na miejsce przybiegli ratownicy, potem prokurator, a na koniec paru osiłków, którzy przetransportowali ciało do Zakładu Medycyny Sądowej. Wszyscy zrobili mnóstwo małych kroczków i naruszyli idealny ekosystem.
– No СКАЧАТЬ