Kryształowi. Tom 3. Polowanie. Joanna Opiat-Bojarska
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Kryształowi. Tom 3. Polowanie - Joanna Opiat-Bojarska страница 13

Название: Kryształowi. Tom 3. Polowanie

Автор: Joanna Opiat-Bojarska

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Современные детективы

Серия: Kryształowi

isbn: 978-83-287-1269-0

isbn:

СКАЧАТЬ gdyby konał w szpitalu czy na leśnym runie. Niski, przyjemny warkot, wwiercający się w uszy z ogromną siłą. To musiało być ferrari. Żałował, że nie może go zobaczyć. Znajdowali się kilkaset metrów od drogi, którą z Poznania po pracy uciekali nowobogaccy mieszkający w okolicznych Daszewicach, Kamionkach czy Szczytnikach.

      – To nie koncert życzeń czy wakacje. – Driver przypomniał sobie, po co tu przyjechali. – Ty tu zostajesz. Rozumiesz? Stoisz i się nie ruszasz.

      – Usiąść mogę? – Kardasz zarechotał.

      – Ewentualnie. Ale nie kładziesz się, bo zaraz wyobrazisz sobie dupy i zaczniesz walić konia. A ręce musisz mieć wolne. Idę tam, gdzie stała ta mamuśka. Gdy dotrę na miejsce, zadzwonię do ciebie, a ty strzelisz raz. Powtórzysz to dokładnie po ośmiu minutach. Synchronizujemy zegarki.

      Driver zniknął za drzewami, a Kardasz rozłożył się na ziemi. Wyciągnął nogi i ręce, i przez kilka chwil skupiał się na wdychaniu względnie świeżego powietrza. Był mieszczuchem od urodzenia, wychowankiem betonowej dżungli, ale od czasu do czasu lubił wyskoczyć na zieloną trawkę i poudawać, że jest blisko natury.

      Tym razem w udawaniu przeszkodził mu telefon, który rozdzwonił się, zagłuszając śpiew ptaków.

      – No co jeszcze? – Nie chciało mu się otwierać oczu.

      – Halo? Posterunkowy Mańczak z tej strony.

      Kardasz aż usiadł z zaskoczenia. Spodziewał się usłyszeć Drivera.

      – Mańczak?

      – Poznań-Północ.

      – A tak. Mieliście dosłać zapis z monitoringu.

      – Ja właśnie w tej sprawie.

      – Jak mówicie, kurwa, że za godzinę, to róbcie to za godzinę. Teraz to ja już jestem po służbie. Zajrzę jutro – powiedział srogim głosem.

      Nie pamiętał, czy śliwę pod okiem miał Podolski, czy Mańczak, ale obaj wyglądali na chuderlaków. Nie wywiązali się z ustaleń, a to była solidna podstawa do okazania niezadowolenia. W końcu był kryształowym i mógł czepiać się wszystkiego, co chciał.

      – Tyle że jutro też go nie prześlemy.

      – Halo? Halo? Nie dosłyszałem. Jestem za miastem. Mogę gubić zasięg.

      – Sprawdziliśmy dysk. Niestety nie mamy ani jednego nagrania z tamtego dnia. Okazało się, że była awaria. Wszystkie kamery wysiadły.

      Driver skręcił w boczną uliczkę prowadzącą do lasu. Droga nie wyglądała na uczęszczaną – była wąska i zarośnięta. Jego evo ledwo mieściło się między drzewami. Jechał bardzo wolno, zerkając to w prawe, to w lewe lusterko. Nie chciał zarysować drogiego lakieru. Wystająca gałąź sprawiła, że zrezygnował. Wyłączył silnik i wysiadł. Postanowił sprawdzić później, jakim autem jechała tędy Natalia Kuśmierczyk.

      Kobieta mówiła, że z miejsca, w którym się zatrzymała, było widać mały fragment drogi. Obejrzał się za siebie i uznał, że to może być tu.

      Gdy spojrzał przed siebie, nabrał pewności, że dotarł gdzie trzeba. Droga zwężała się jeszcze bardziej i dalej przecisnąłby się co najwyżej poczciwy kaszlak. Nie podejrzewał Natalii Kuśmierczyk o to, by jeździła zabytkowym autem.

      – Halo? Jestem na miejscu. Zaczynaj – zameldował Kardaszowi.

      Kumpel nawet nie odpowiedział. Rozłączył się. Po kilku sekundach do Drivera dotarł odgłos, którego się spodziewał – głuchy i stłumiony huk. Zupełnie jakby gdzieś niedaleko ktoś uderzył ręką w wypełnioną powietrzem papierową torbę. Laik nie odróżniłby huku wystrzału od huku pękającej torby.

      Z jakiegoś powodu Natalia Kuśmierczyk wiedziała, że to strzały. Driver zanotował sobie w komórce, żeby sprawdzić ten fragment jej zeznań.

      Opowiadała, że już po pierwszym wystrzale zaniepokoiła się, że to mógł być myśliwy. Czy tak było naprawdę? Czy może wymyśliła sobie to wszystko, żeby oczernić policjantów?

      Do notatek dodał jeszcze punkt, by sprawdzić powiązania pomiędzy rodziną Kuśmierczyków, a zabitym mężczyzną.

      Zerknął na zegarek. Popatrzył w niebo. I czekał na kolejny strzał.

      W mieście obserwowałby ludzi. W lesie nie było żywej duszy. Pomyślał więc o synu; o tym, co będą robić w weekend. O tym, że może wybraliby się na rowery do lasu. Potem spojrzał na evo i zatęsknił za wyścigami.

      Ponownie zerknął na zegarek. Minęły dopiero trzy minuty. Zamknął oczy i próbował zwizualizować sobie scenę, która wydarzyła się tu kilka dni temu.

      Grzeczna kobieta w średnim wieku wjeżdża do lasu. Zatrzymuje się, wychodzi z samochodu. Poprawia swój szary blezer.

      Myślał, myślał – jakoś nie mógł wymyślić, co dalej. Wszystkie elementy układanki były jak puzzle z różnych pudełek. Nic do siebie nie pasowało.

      Jeśli zatrzymałaby się na papierosa, tak jak zeznała, to przecież zjechałaby na pobocze, wyszła z auta i zapaliła. Nie pchałaby się w tak wąską dróżkę, ryzykując uszkodzeniem auta.

      A może rozmawiała przez telefon? Nie chciała, by ktoś ją usłyszał? Weszła do lasu. Nie, wjechała. Nie chciała, by ktoś zauważył jej samochód stojący na poboczu.

      – Stop. – Driver skarcił głośno sam siebie. Śledztwo było na etapie ustalania hipotez śledczych, a nie skupianiu się na jednej, i podciąganiu pod nią wszystkich możliwych śladów i poszlak.

      – Co ona tu robiła?

      Czas płynął wolno, zbyt wolno. Współcześnie ludzie nie byli nauczeni tkwienia w bezczynności. Samotna kobieta. Osiem minut w środku lasu. Przynajmniej osiem, a pewnie i więcej. Nie można przecież zakładać, że miała takie szczęście, że ledwo wyszła z samochodu, już usłyszała pierwszy strzał, a zaraz po drugim wsiadła i odjechała.

      ROZDZIAŁ 4

      Hubi jak zwykle przebudził się w środku nocy. Zerknął na zegarek – dochodziła trzecia. Kiedyś w takich sytuacjach leżał w łóżku i analizował wszystkie rzeczywiste i wyimaginowane problemy. Teraz nie myślał o niczym. Nie liczył owiec ani czasu do wschodu słońca. Wiedział, że mimo to wstanie zmęczony, a to, co działo się teraz, i tak będzie najlepszą rzeczą, która spotka go tego dnia.

      Po prostu leżał i rozkoszował się tym, że niczego nie musi. Był wolny i to sprawiało mu małą przyjemność. Gdzieś z tyłu głowy kołatała się myśl, że prędzej czy później nadejdzie poranek. Nowy dzień, nowe wyzwania, nowi ludzie, starzy znajomi, stare układy, stare śmieci – nic z tych rzeczy nie miało dla niego znaczenia.

      Budzik zadzwonił o szóstej trzydzieści. Nie miał siły zwlec się z łóżka – nienawidził poranków. Leżał СКАЧАТЬ