Название: Kryształowi. Tom 3. Polowanie
Автор: Joanna Opiat-Bojarska
Издательство: OSDW Azymut
Жанр: Современные детективы
Серия: Kryształowi
isbn: 978-83-287-1269-0
isbn:
Seba wyglądał, jakby od środka pożerał go jakiś rak. Siedział na krześle w pomarańczowym więziennym uniformie i kiwał się na boki. To było déjà vu. Zupełnie jakby nadal tkwił w klubie muzycznym, w którym robił interesy życia, wymieniając dragi na hajs. Niestety otoczenie pokoju spotkań w zakładzie karnym było mało klubowe. Zamiast baru i półek pełnych butelek – małe okno z kratami. Zamiast parkietu tanecznego zniszczona podłoga, stół i dwa krzesła.
– I jak, Seba? – zagadnął Hubi.
– Chujowo. – Wzruszył ramionami Seba. – A jak ma być? Siedzę sam i mi, kurwa, odpierdala. Duszę się tu na tej ence, kurwa mać. Ja i szczególnie niebezpieczny? A tu jeszcze ktoś mi mówi, że odchodzisz. Nie zostawiaj mnie, do kurwy nędzy! Oni mnie zajebią. Jak wyjdę, to mnie zajebią.
Mówił tak, jakby zaraz miał wyzionąć ducha. Jego słowa nie niosły żadnego ładunku emocjonalnego. Seba wyglądał jeszcze gorzej niż kilka miesięcy temu, gdy spotkali się w areszcie i rozmawiali o tym, że jego obszerną wiedzę można sprzedać. Handlował dragami od zawsze i wiedział o grupie Nowego wystarczająco dużo, żeby wielu jego ludziom zapewnić długie wakacje za kratkami.
Początkowy pomysł z tak zwaną „dużą koroną” i ochroną spalił na panewce. Policja uznała, że nie jest w stanie zapewnić mu bezpieczeństwa, dlatego Hubi przekonał Sebę do teoretycznie najbezpieczniejszego miejsca – aresztu. Status niebezpiecznego gwarantował mu pojedynczą celę i izolację od innych więźniów. Sam jadł, sam wychodził na spacerniak, sam spał.
– Jesz coś czasem?
– To prawda? Odchodzisz?
– Prawdą jest to… – Hubi się zawahał. Właściwie przyszedł tu prosić Sebę, by zgodził się gadać z kimś innym, ale przerażenie, które zobaczył w jego oczach, kazało mu zmienić decyzję. – Faktycznie zbliża się mój czas. Stary już jestem.
– Odwołam zeznania.
– Zabiorą ci małą koronę.
– Widzisz jakąś jebaną różnicę pomiędzy śmiercią w koronie lub bez? Bo ja nie.
– Seba, ogarnij się. Przy twojej pomocy rozbiją grupę Nowego. Inni też się złamią. Będą sypać. Nowy nie będzie wiedział, co od kogo wychodzi. Prokurator zadba, by proces był niejawny.
– Nie złamałem się.
– Źle to ująłem.
– Wybrałem. Po prostu wybrałem. Przekonałeś mnie, a teraz chcesz mnie zostawić.
– Nie pierdol – żachnął się Hubi.
– Kumpel mówił mi, że powinienem mieć dużą koronę.
– Za mały jesteś. Nie masz wystarczającej wartości dla wymiaru sprawiedliwości.
– Ale wiem coś, o czym jeszcze nie mówiłem.
– Co? – Hubi wyrwał się z pytaniem, ale natychmiast skarcił się w myślach. Wiedział, że tak będzie. Że jeśli nie odetnie się od policji jednym ostrym cięciem, to nigdy nie odejdzie. Zawsze znajdzie się coś, co wyda się interesujące. Psem się nie bywa, psem się jest całe życie.
Tak, zdawał sobie z tego sprawę. Jego przełożony zapewne też.
– Dostanę dużą koronę? Ochronę?
– Kurwa mać, Seba. Lubię cię. Dla jebanego sędziego jesteś tylko dilerem, który wie, jak się ustawić, żeby dobrze zarabiać. Żeby dostać koronę, musiałbyś być kimś z góry. Kimś, kto wie wszystko o wszystkich, wskaże daty, miejsca, dowody.
– Studiowałem psychologię, wiesz?
– A dilowanie zacząłeś od serwowania dragów swoim klientom?
– Nie. Potrafię słuchać. I kierować rozmową tak, by uzyskać niezbędne informacje.
– Jeśli kombinujesz, żeby sąd cię wypuścił, żebyś zebrał info…
– Nowy sprowadza towar z Holandii. Jego zaufany człowiek śmiga regularnie swoim jeepem za granicę. Bez, kurwa, kontroli granicznej to bajka jest. Wiesz, kurwa, na czym urosła szczecińska mafia? Na okradaniu tirów, które wwoziły do Polski nielegalne towary. Dostawali od celników cynk, że właśnie jeden z drugim przekracza granicę, napadali na niego i mieli wszystko za free i bez problemów. Płacili celnikowi i tyle. Spokojna głowa, bo przecież ofiary nie zgłaszały się na policję. No bo co mieli powiedzieć? Że zajebali im coś, czego oficjalnie nigdy nie mieli?
– Co chcesz powiedzieć?
Seba rozejrzał się dookoła, wskazując dyskretnie na kamery.
– Nic. – Wzruszył ramionami. – Tak mi się przypomniało.
Porozmawiali jeszcze o niczym, po czym Hubi zastukał w drzwi, informując strażnika, że to koniec widzenia.
– Kruk – szepnął Seba, gdy szczęknęły drzwi, a ciszę wypełniły odgłosy więzienia.
– Honia!
Męski głos sprawił, że odwróciła się w stronę budynku komendy. Endriu właśnie zbiegał po schodach. Zatrzymała się przy klombie.
– Coś się stało?
– Nie. Jakoś szybko się dziś zebrałaś. – Spojrzał na nią z troską.
– Mam jeszcze sprawę do załatwienia.
– Picie? – zapytał bezpośrednio.
Zaglądał w jej oczy tak głęboko, że niemal czuła się jak podłączona do wariografu. Odetchnęła głęboko, próbując nie spuszczać wzroku. Gdzieś za nimi jechał samochód z uszkodzonym tłumikiem, hałasując niemiłosiernie.
– Endriu, wyluzuj. To ostatnio… To była jednorazowa akcja.
– Rok temu też tak mówiłaś.
– Przestań, proszę! – Złapała go za rękę. – Dziękuję, że się o mnie troszczysz, ale nie przesadzaj. Rok temu byłam w dołku i miałam powód, by zalewać się w trupa. Teraz jestem szczęśliwa. Nie piję. Lecę do Posnanii. Zamówiłam Obcego.
– Kogo?
– Perfumy. – Jego oczy zdradzały, że nadal nie wie, o co chodzi, więc dodała: – Thierry Mugler Alien.
– Aaa, ten twój wściekle zmysłowy zapach.
– Babskie sprawy. Radość z małych rzeczy, celebracja życia, te rzeczy. A za czterdzieści minut muszę podjechać po Magdę. Więc nie spieszę się do flaszki, okej?
– A СКАЧАТЬ