Wspomnienie o przeszłości Ziemi. Cixin Liu
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Wspomnienie o przeszłości Ziemi - Cixin Liu страница 32

Название: Wspomnienie o przeszłości Ziemi

Автор: Cixin Liu

Издательство: PDW

Жанр: Научная фантастика

Серия: s-f

isbn: 9788380629103

isbn:

СКАЧАТЬ sprawił, że wartość tych, które znajdowały się w odległości do trzech lat świetlnych od Ziemi, nie była już czysto symboliczna. Okazało się, że wokół DX3906, gwiazdy Cheng Xin, krążą jednak planety. Z dwóch dotąd odkrytych jedna, sądząc z masy, orbity i analizy spektralnej jej atmosfery, wydawała się bardzo podobna do Ziemi. W rezultacie jej wartość wzrosła astronomicznie. Ku zaskoczeniu wszystkich okazało się, że ma ona właścicielkę.

      ONZ i Flota Słoneczna chciały odzyskać DX3906, ale nie mogły tego zrobić bez zgody właścicielki na przekazanie im praw. A zatem po dwustu sześćdziesięciu czterech latach hibernacji obudzono Cheng Xin z drzemki.

      Pierwszą rzeczą, którą odkryła po wyjściu z hibernacji, było to, że – jak się spodziewała – nikt nic nie wiedział o programie Klatka Schodowa. Trisolarianie nie przejęli sondy i nie mieli pojęcia, gdzie się znajduje. Historia zapomniała o Klatce Schodowej, a mózg Tianminga zaginął w otchłani kosmosu. Ale ten człowiek, który pogrążył się w nicości, zostawił swojej ukochanej rzeczywisty świat, świat składający się z gwiazdy i dwóch planet.

      Planety krążące wokół DX3906 odkryła doktor astronomii nazwiskiem 艾 AA3. W ramach pracy doktorskiej AA opracowała nową technikę, w której wykorzystywano jedną gwiazdę jako soczewkę grawitacyjną do obserwacji innej.

      AA przypominała Cheng Xin pełnego życia, wirującego wokół niej bez przerwy ptaka. Powiedziała, że zna takie, pochodzące z przeszłości, osoby jak ona – zwane przez odniesienie do starego kalendarza „ludźmi z ery powszechnej” – ponieważ promotorem jej rozprawy był fizyk z tamtych odległych czasów. Właśnie dzięki tej znajomości ludzi z ery powszechnej została wyznaczona przez Agencję Kosmiczną Organizacji Narodów Zjednoczonych do kontaktów z nią. Było to jej pierwsze zajęcie po doktoracie.

      Prośba ONZ i floty, by odsprzedała im gwiazdę, postawiła Cheng Xin w niezręcznej sytuacji. Czuła się winna z powodu posiadania całego świata, ale na myśl o tym, że mogłaby sprzedać prezent, który otrzymała z czystej miłości, robiło się jej niedobrze. Zaproponowała, że zrzeknie się wszelkich praw do DX3906 nieodpłatnie i zadowoli się tylko upamiętnieniem tego gestu, ale odpowiedziano jej, że to niemożliwe. Zgodnie z prawem żadna organizacja ani władza nie mogły przyjąć tak cennej nieruchomości bez rekompensaty dla pierwotnego właściciela, więc nalegano na sprzedaż. Cheng Xin odmówiła.

      Po długim zastanowieniu wystąpiła z inną propozycją: sprzeda planety, ale zatrzyma gwiazdę. Jednocześnie podpisze z ONZ i flotą umowę, na mocy której ludzkość będzie miała prawo korzystać z energii wytwarzanej przez DX3906. Specjaliści z zakresu prawa ostatecznie orzekli, że ta propozycja jest możliwa do przyjęcia.

      AA powiedziała Cheng Xin, że skoro chce sprzedać tylko planety, kwota zaoferowana przez ONZ będzie dużo niższa. Jednak nadal będzie to astronomiczna suma, więc będzie musiała założyć firmę w celu właściwego zarządzania tymi pieniędzmi.

      – Chciałabyś, żebym ci pomogła kierować tą firmą? – zapytała AA.

      Cheng Xin zgodziła się, zatem AA natychmiast zadzwoniła do Agencji Kosmicznej ONZ i złożyła rezygnację.

      – Teraz pracuję dla ciebie – powiedziała – porozmawiajmy więc chwilę o interesach. Zwariowałaś? Wybrałaś najgorszą ze wszystkich możliwości! Mogłabyś sprzedać gwiazdę z planetami i zostać jedną z najbogatszych osób we Wszechświecie! Mogłabyś też odmówić sprzedaży i zatrzymać cały ten układ dla siebie. Ochrona prawna własności prywatnej nie dopuszcza żadnych wyjątków, więc nikt nie mógłby ci go odebrać. A potem mogłabyś znowu poddać się hibernacji i kazać się obudzić dopiero wtedy, kiedy podróż na DX3906 stanie się możliwa. Mogłabyś tam polecieć! Całą tę przestrzeń miałabyś dla siebie! Oceany, kontynenty… oczywiście zrobisz, co chcesz, ale powinnaś zabrać mnie ze sobą…

      – Już podjęłam decyzję – przerwała jej Cheng Xin. – Dzielą nas prawie trzy wieki. Nie sądzę, żebyśmy się od razu zrozumiały.

      – Dobrze. – AA westchnęła. – Ale powinnaś przewartościować swoje pojęcia obowiązku i sumienia. Obowiązek kazał ci pozbyć się planet, a sumienie zatrzymać gwiazdę, ale ponownie doszło do głosu poczucie obowiązku i sprawiło, że oddałaś wytwarzaną przez nią energię. Jesteś, jak mój promotor, jedną z tych osób z przeszłości, które są wewnętrznie rozdarte między dwoma ideałami. Ale w naszej epoce sumienie i obowiązek nie są ideałami: nadmiar któregokolwiek z nich postrzegany jest jako choroba psychiczna, zaburzenie osobowości spowodowane presją społeczną. Powinnaś się leczyć.

      Mimo bijącej z dołu łuny świateł miasta Cheng Xin łatwo znalazła DX3906. Powietrze było dużo czyściejsze niż w dwudziestym pierwszym wieku. Potem przeniosła wzrok z nieba na otaczającą ją rzeczywistość: stały z AA niczym mrówki na szczycie jakby rozjarzonej bożonarodzeniowej choinki, a wokół nich wznosił się las innych choinek. Na gałęziach wisiały jak liście rozświetlone budynki. Ale to ogromne miasto zbudowano nie pod ziemią, lecz na jej powierzchni. Pokój, który zapanował w erze odstraszania, zakończył drugą epokę jaskiniową w dziejach ludzkości.

      Poszły konarem do jego końca. Każda gałąź była aleją pełną dryfujących przezroczystych okien z informacjami. Za ich sprawą ulica wyglądała jak wielobarwna rzeka. Od czasu do czasu jakieś okno czy dwa odrywały się od reszty i podążały przez chwilę za nimi, po czym, gdy nie przejawiały nim zainteresowania, wracały do strumienia pozostałych. Wszystkie budynki zwisały z gałęzi, a ponieważ ta gałąź była najwyższa, Cheng Xin i AA miały nad głowami rozgwieżdżone niebo. Gdyby znalazły się na jednej z niższych gałęzi, byłyby otoczone jasnymi domami zwisającymi z wyższych konarów i poczułyby się jak owady fruwające w baśniowym lesie, w którym każdy liść i owoc skrzył się i lśnił.

      Cheng Xin przyglądała się przechodniom: kobieta, dwie kobiety, grupa kobiet, kobieta, trzy kobiety – same kobiety, wszystkie piękne. Odziane w śliczne, świetliste ubrania, wyglądały jak nimfy w tym zaczarowanym lesie. Co pewien czas mijały je starsze osoby, również kobiety, którym wiek nie odebrał urody. Gdy dotarły do końca gałęzi i przyglądały się morzu świateł w dole, Cheng Xin zadała pytanie, które nurtowało ją od kilku dni:

      – Co się stało z mężczyznami?

      Odkąd się obudziła, nie widziała ani jednego.

      – O co ci chodzi? Są wszędzie. – AA wskazała ludzi wokół nich. – O tam. Widzisz tego, który opiera się o balustradę? A tam stoi trzech. Dwóch idzie w naszą stronę.

      Cheng Xin uważnie się im przyjrzała. Osoby wskazane przez AA miały gładkie, ładne twarze, opadające na ramiona włosy i szczupłe, miękkie ciała, jakby ich kości były z bananów. Poruszali się z gracją, a ich głosy, niesione przez lekki wiatr, były słodkie i łagodne… W stuleciu, z którego pochodziła, uznano by ich za skrajnie zniewieściałych.

      Po chwili zrozumiała. Ten trend widoczny był już wcześniej. Lata osiemdziesiąte dwudziestego wieku były prawdopodobnie ostatnią dekadą, w której tradycyjnie zdefiniowaną męskość uważano za ideał. Potem społeczeństwo i moda preferowały mężczyzn wykazujących tradycyjnie kobiece cechy. Przypomniała sobie azjatyckich piosenkarzy, gwiazdy muzyki popularnej ze swoich czasów, którzy na pierwszy rzut oka wyglądali jak śliczne dziewczyny. Wielki Jar przerwał ten СКАЧАТЬ



<p>3</p>

Zapis tego nazwiska i imienia jest połączeniem znaków chińskich i liter łacińskich. 艾 jest nazwiskiem, które wymawia się „Ai” [imię „AA” natomiast należy w zamyśle autora wypowiadać jako „eiei”, zgodnie z wymową w języku angielskim].