Przez wiele lat odnosił sukcesy jako instruktor żołnierzy szwedzkich sił specjalnych. Sam wiedział, że cieszył się dobrą opinią. A poza tym był pozbawionym uczuć bydlakiem, co też na pewno pomogło mu w karierze. Za to syn nie mógł się doczekać jego wyjazdu na kolejną misję.
Zdarzało się, że długo przebywał w nieznanym miejscu, i był to czas, kiedy Sam oddychał z ulgą. I on, i mama chodzili lżejszym krokiem, mama się częściej śmiała, co sprawiało mu przyjemność. Wystarczyło, żeby ojciec stanął w drzwiach, a jej śmiech gasł, nawet biegała inaczej i więcej niż zwykle. I robiła się jeszcze szczuplejsza. Na twarzy malowało się napięcie. W tym samym stopniu jej wtedy nie znosił, co kochał, kiedy była radosna. Zdawał sobie sprawę, że jest niesprawiedliwy, ale przecież sama wybrała sobie tego mężczyznę, żeby mieć z nim dziecko. Nigdy nie mówił o nim ojciec. Ani tata.
Kilka szybkich strzałów. Był pewien, że trafił idealnie.
James kiwnął głową z zadowoleniem.
– Kurde, gdybyś miał więcej charakteru, mógłby być z ciebie dobry żołnierz – zaśmiał się.
– Idę pobiegać – oznajmiła mama, która przyszła za dom, ale żaden z nich nie odpowiedział.
Sam myślał, że już jej nie ma, zwykle wychodziła zaraz po śniadaniu, żeby uniknąć najgorszego upału, ale teraz była prawie dziesiąta.
– Cofnij się jeszcze kilka metrów – odezwał się James.
Sam wiedział, że też trafi. Podczas nieobecności Jamesa ćwiczył strzały z jeszcze większej odległości, ale z jakiegoś powodu nie chciał ujawnić, jaki jest dobry. Nie chciał, żeby James mógł z dumą wypinać pierś i mówić, że Sam ma to po nim. Bo to nie była jego zasługa. Nic w życiu Sama nie było zasługą Jamesa, wręcz przeciwnie.
– Nice! – zawołał ojciec po następnej serii strzałów.
Kolejna rzecz, która drażniła Sama. James często przechodził na angielski z szerokim amerykańskim zaśpiewem. Nie miał nic wspólnego z Ameryką, po prostu dziadek w młodości lubił Jamesa Deana. Jednak James spędził tyle czasu z Amerykanami, że udzieliła mu się ich wymowa. Niewyraźna, gardłowa. Dla Sama brzmiało to wręcz żenująco.
– One more time – odezwał się James, jakby czytał w jego myślach i postanowił się podrażnić.
– All right – odparł Sam z równie szerokim amerykańskim akcentem, licząc, że James się nie zorientuje.
Wycelował w środek tarczy i strzelił. W sam środek tarczy.
Prowincja Bohuslän 1671
– Mała weszła wczoraj na plebanię, Elin pamięta, co jej mówiłam!
Britta mówiła ostrym tonem i Elin pochyliła głowę.
– Porozmawiam z nią – powiedziała cicho.
– Nie bez powodu służba ma osobne mieszkanie!
Britta spuściła nogi z łóżka.
– Mamy dziś ważnych gości – ciągnęła. – Wszystko musi wypaść idealnie. Czy Elin uprała i wykrochmaliła moją niebieską suknię? Tę z brokatu?
Wsunęła kapcie stojące przy łóżku. Przydawały się, bo choć plebania była najpiękniejszym domem, jaki Elin widziała, jednak panowały tu okropne przeciągi i zimą podłogi były lodowate.
– Wszystko gotowe – odparła Elin. – Wysprzątany każdy kąt, a Boel z Holty już od wczoraj gotuje w kuchni. Na przystawkę szykuje faszerowane łby dorszowe, koguta w agreście na główne danie i krem warstwowy na deser.
– Dobrze – stwierdziła Britta. – Wysłannik Haralda Stakego powinien zostać przyjęty jak wielki pan, bo Harald Stake jest gubernatorem naszej prowincji i zgodnie z królewskim zarządzeniem ma mówić z duchownymi o pladze, która spadła na nasz kraj. Zaledwie kilka dni temu Preben opowiadał, że w Marstrand złapali czarownicę.
Britta dostała aż czerwonych plam na policzkach.
Elin kiwnęła głową. Ludzie nie mówili o niczym innym, jak o nowo powołanej komisji do spraw czarownictwa, która stawia przed sądem czarownice. Wzięli się za nie w całym kraju. Elin wzdrygnęła się. Zloty czarownic i paktowanie z diabłem. Koszmar.
– Słyszałam od Idy-Stiny, że Elin pomogła Svei z Hult począć dzieciątko – powiedziała Britta, podczas gdy Elin pomagała jej się ubrać. – Cokolwiek Elin zrobiła dla niej, chcę, by zrobiła również dla mnie.
– Umiem jedynie to, czego nauczyła mnie moja babka – odparła Elin, sznurując mocno suknię Britty na plecach.
Prośba Britty jej nie zaskoczyła. Siostra zbliżała się do dwudziestki, od dwóch lat była żoną, ale jakoś nie zaczęła pęcznieć w talii.
– Proszę tylko o to, co Elin zrobiła dla Svei. Pora, żebym dała Prebenowi dziecko. Już mnie wypytuje, kiedy będę w odmiennym stanie.
– Zrobiłam jej napar z ziół według przepisu babki – powiedziała Elin, sięgając po szczotkę, żeby uczesać Brittę.
Siostry bardzo się różniły wyglądem. Elin odziedziczyła po matce blond włosy i jasnoniebieskie oczy, natomiast czarnowłosa Britta o ciemnoniebieskich oczach była podobna do kobiety, która jeszcze przed śmiercią matki zajęła jej miejsce. Wiejskie języki wciąż powtarzały, że Kerstin, matka Elin, umarła, bo pękło jej serce. Nawet jeśli była to prawda, Elin nie mogła tracić czasu na rozpamiętywanie. Minął rok od śmierci ojca i jedynie pomoc Britty dzieliła ją od śmierci głodowej.
– Nauczyła mnie również kilku zaklęć – dodała ostrożnie. – Jeśli Britta chce, mogę przygotować napar i wymówić zaklęcie. Wszystkie potrzebne zioła już mam, zasuszyłam jeszcze latem, żeby starczyły na zimę.
Britta machnęła ręką.
– Niech Elin robi, co trzeba. Muszę urodzić memu mężowi dziecko, inaczej ściągnę na nas nieszczęście.
Elin już chciała powiedzieć, że w takim razie byłoby dobrze dzielić małżeńskie łoże. Już miała to na końcu języka, ale rozum kazał jej zmilczeć. Już wiedziała, jakie skutki może mieć gniew Britty. Zastanawiała się przez chwilę, jak ten miły Preben mógł wziąć sobie za żonę kogoś takiego jak ona. Na pewno przyłożył do tego rękę ich ojciec. Dopilnował, żeby jego córka zrobiła dobrą partię.
– Z resztą poradzę sobie sama – oznajmiła i wstała. – Elin na pewno ma co robić przed przyjazdem wysłannika gubernatora. I proszę przemówić córce do rozsądku, bo inaczej ja to zrobię. Rózgą.
Elin skinęła głową, ale w środku aż się zagotowała. Britta do tej pory nie podniosła ręki na Märtę, a ona wiedziała, że nie СКАЧАТЬ