Название: Fjällbacka
Автор: Camilla Lackberg
Издательство: PDW
Жанр: Современные детективы
Серия: Saga o Fjallbace
isbn: 9788380156821
isbn:
Kątem oka spojrzała na dom, który wyrósł w miejscu dawnego rodzinnego domu Marie. Stał już, kiedy ona po kilku latach wróciła do Fjällbacki. Wyprowadziła się z rodzicami prawie natychmiast po procesie. Matka nie mogła znieść szeptów, spojrzeń i plotek.
James i jej ojciec, KG, często się widywali i czasem, kiedy James jechał do Marstrand, towarzyszyła mu z Samem, żeby mógł się spotkać z jej rodzicami. Ona nie chciała się z nimi kontaktować. Zawiedli ją, kiedy najbardziej ich potrzebowała, i nie umiała im tego wybaczyć.
Nogi zaczęły jej drętwieć, musiała wyrównać krok. O to, jak o wszystko, też musiała walczyć. Nic nigdy nie przyszło jej łatwo.
Chociaż nie, to nieprawda. Aż do tamtego dnia było łatwo. Wtedy byli jeszcze rodziną. Nie pamiętała, żeby mieli jakieś problemy, pamiętała same jasne i ciepłe dni i zapach perfum, kiedy mama kładła ją spać. I miłość. Pamiętała miłość.
Przyśpieszyła kroku, żeby zagłuszyć wspomnienia. Te, które wymazywała, biegając. Dlaczego ją teraz naszły? Czy powrót Marie wszystko zepsuł?
Z każdym oddechem czuła, że wszystko się zmieniło. Oddychało jej się coraz trudniej. W końcu musiała się zatrzymać. Nogi jej zdrętwiały, osłabła od zakwasów. Po raz pierwszy jej ciało zwyciężyło nad wolą. Nawet nie zauważyła, że upada, i już leżała na ziemi.
Bill się rozejrzał. Do restauracji w ośrodku wypoczynkowo-konferencyjnym TanumStrand przyszło tylko pięć osób. Pięć umęczonych twarzy. Wiedział, że przez całą noc szukali małej Nei, i kiedy tu jechali z Gun, zastanawiali się nawet, czy nie przesunąć spotkania. Doszedł jednak do wniosku, że właśnie tego potrzebują.
Ale nie przypuszczał, że przyjdzie aż tak mało osób.
Rolf zadbał o to, żeby była kawa w termosach i bułeczki z serem i papryką. Bill zdążył już się poczęstować. Wypił łyk kawy. Siedząca obok Gun popijała ze swojego kubka.
Przeniósł wzrok na Rolfa, który stał niedaleko wejścia.
– Może byś nas sobie przedstawił?
Rolf skinął głową.
– To jest Karim. Przyjechał do Szwecji z żoną i dwojgiem dzieci. W Damaszku był dziennikarzem. Dalej Adnan i Khalil, lat szesnaście i osiemnaście. Przyjechali sami. Poznali się już tutaj, w ośrodku. A to Ibrahim, najstarszy z nich. How old are you, Ibrahim?
Stojący obok niego mężczyzna z wielką brodą uśmiechnął się i pokazał pięć palców.
– Fifty.
– Tak jest, Ibrahim ma pięćdziesiąt lat, przyjechał z żoną. I wreszcie Farid, przyjechał razem z matką.
Bill skinął na olbrzymiego mężczyznę z ogoloną głową. Wyglądał na trzydzieści parę lat. Jego gabaryty wskazywały na to, że jeśli tylko nie spał, to jadł. Kiedy jeden człowiek wygląda, jakby ważył co najmniej trzy razy więcej niż pozostali, może być kłopot z równomiernym rozłożeniem ciężaru na pokładzie, ale każdy problem da się rozwiązać. Grunt to myśleć pozytywnie. Gdyby tego nie robił, nie uszedłby z życiem, kiedy jego łódka przewróciła się niedaleko wybrzeża Afryki Południowej i wokół zaczęły krążyć rekiny białe.
– A ja jestem Bill – powiedział Bill powoli, wyraźnie. – Będę do was jak najwięcej mówił po szwedzku.
Umówili się z Rolfem, że tak będzie najlepiej. Przecież o to chodzi, żeby się nauczyli języka i dzięki temu szybciej wtopili w społeczeństwo.
Wszyscy zrobili miny, jakby chcieli o coś zapytać, oprócz Farida, który odpowiedział po szwedzku – z silnym akcentem, ale zupełnie poprawnie:
– Jako jedyny mówię po szwedzku, ale jestem tu najdłużej i ciężko na to zasuwałem. Mogę pomóc tłumaczyć, żeby chłopaki rozumieli, okej?
Bill kiwnął głową. Brzmiało to rozsądnie. Nawet Szwedom byłoby trudno przyswoić nowe słowa i zwroty dotyczące żeglarstwa. Farid szybko powtórzył po arabsku to, co powiedział Bill. Jego towarzysze pokiwali głowami.
– Spróbujemy… zrozumieć… po szwedzku… i nauczyć – odezwał się Karim.
– Świetnie! Good! – powiedział Bill, unosząc kciuk. – Umiecie pływać?
Zamachał rękami, jakby pływał. Farid przetłumaczył. Szybko powiedzieli coś do siebie, a potem Karim odpowiedział w ich imieniu:
– Umiemy… dlatego przyszliśmy na ten kurs. Inaczej nie.
– A gdzie się nauczyliście? – zdziwił się Bill. – Jeździliście często nad morze czy co?
Farid przetłumaczył i nastąpił wybuch śmiechu.
– Są jeszcze baseny – odparł z uśmiechem.
– No jasne.
Billowi zrobiło się głupio. Nie odważył się spojrzeć na Gun. I tak się domyślał, że ledwo się powstrzymała od prychnięcia. Powinien poczytać trochę o Syrii, żeby nie wyjść na durnia. Był wprawdzie w wielu miejscach na świecie, ale akurat Syria była na jego mapie białą plamą.
Sięgnął po jeszcze jedną bułkę. Grubo posmarowaną masłem, tak jak lubił.
Karim podniósł rękę.
– Kiedy… my zacząć?
Powiedział coś po arabsku do Farida, a on zapytał:
– Kiedy zaczniemy pływać?
Bill rozłożył ręce.
– Nie ma czasu do stracenia. Regaty dookoła Dannholmen ruszają za kilka tygodni, więc zaczniemy jutro o dziewiątej. Weźcie ciepłe ubrania, na morzu jest zimno, kiedy wieje.
Farid przetłumaczył i jego koledzy zaczęli się wiercić, jakby stracili pewność siebie. Ale Bill spojrzał na nich zachęcająco i postarał się o ujmujący uśmiech. Będzie super. Nie ma problemów. Są tylko rozwiązania.
– Dziękuję ci, że dzieci mogły u was pobyć. – Erika usiadła naprzeciw Anny na wciąż niedokończonym tarasie.
Z wdzięcznością przyjęła zaproszenie na herbatę z lodem. Upał był nieznośny. Przyjechała samochodem z zepsutą klimatyzacją i czuła się tak, jakby przez czterdzieści lat krążyła po pustyni. Sięgnęła po szklankę, którą Anna napełniła z karafki, i wypiła jednym haustem. Anna zaśmiała się СКАЧАТЬ