Imię róży. Wydanie poprawione przez autora. Умберто Эко
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Imię róży. Wydanie poprawione przez autora - Умберто Эко страница 13

Название: Imię róży. Wydanie poprawione przez autora

Автор: Умберто Эко

Издательство: PDW

Жанр: Исторические детективы

Серия:

isbn: 9788373925625

isbn:

СКАЧАТЬ pojmowałem w czasie mojego krótkiego pobytu w środkowej Italii, słuchając skąpych słów mojego mistrza i licznych rozmów, jakie prowadził z opatami i mnichami w toku naszej podróży.

      Moi nauczyciele z Melku nieraz powtarzali, że jest rzeczą wielce trudną dla mieszkańca Północy wyrobić sobie jasny pogląd na sprawy religijne i polityczne w Italii.

      Półwysep, gdzie duchowieństwo bardziej niż w innym kraju popisywało się swą mocą i bogactwem, spłodził w ciągu ponad dwóch wieków ruchy ludzi zamyślających wieść żywot uboższy i ścierający się ze znieprawionymi księżmi, od których nie chcieli nawet przyjmować sakramentów. Ludzie ci łączyli się w niezależne wspólnoty, będące solą w oku i panów, i cesarstwa, i rad miejskich.

      Wreszcie pojawił się święty Franciszek i począł szerzyć umiłowanie ubóstwa w zgodzie z przykazaniami Kościoła; za jego sprawą Kościół uznał pożytek surowych obyczajów, do czego nawoływały stare ruchy, i oczyścił owe ruchy ze składników nieładu, które się w nich zagnieździły. Można było oczekiwać, że nadejdzie epoka umiaru i świętości. Ponieważ jednak zakon franciszkański wzrastał i przyciągał do siebie najlepszych, zbyt wielką zyskując potęgę i zbyt się przywiązując do spraw doczesnych, liczni franciszkanie pragnęli przywrócić mu czystość z dawnych czasów. Sprawa raczej trudna dla zakonu, który wtedy, gdy przebywałem w opactwie, liczył już ponad trzydzieści tysięcy rozsianych po całym świecie mnichów. Tak jednak jest, i wielu spośród braci świętego Franciszka sprzeciwiało się regule, jaką zakon sobie nadał, powiadając, że przyjął teraz sposoby tych instytucji kościelnych, które zamierzał reformować. I że to nastąpiło już w czasach, kiedy Franciszek jeszcze żył, i że jego słowa i zamierzenia spotkała zdrada.

      Wielu z nich odkryło wtedy na nowo księgę pewnego cysterskiego mnicha, zwanego Joachimem, który pisał na początku XII wieku po Chrystusie i któremu przyznawano ducha proroczego. Rzeczywiście, przewidział nadejście nowej ery, kiedy to duch Chrystusowy, w czasie owym znieprawiony przez czyny Jego fałszywych apostołów, miałby na nowo urzeczywistnić się na ziemi. I wszyscy zobaczyli jasno, że mówił, sam o tym nie wiedząc, o zakonie franciszkańskim.

      Rozradowało to nader licznych franciszkanów, może nawet nadto, tak że w połowie wieku w Paryżu doktorowie Sorbony potępili twierdzenia opata Joachima, ale uczynili to dlatego, że na uniwersytecie franciszkanie (i dominikanie) stawali się coraz potężniejsi i wysłuchiwani, toteż chciano pozbyć się ich jako heretyków. Do czego wszelako nie doszło z wielką korzyścią dla Kościoła, dzięki temu bowiem mogły szerzyć się dzieła Tomasza z Akwinu i Bonawentury z Bagnoregio, którzy z pewnością heretykami nie byli. Stąd widać, że nawet w Paryżu doszło do zamętu w ideach albo ktoś chciał do tego zamętu doprowadzić, mając na widoku własne cele. Takie to zło wyrządza herezja ludowi chrześcijańskiemu – zło, które zaciemnia idee i popycha wszystkich, by stali się inkwizytorami dla osobistej korzyści. To zaś, po wszystkim, co widziałem w opactwie, skłoniło mnie do sądu, że często sami inkwizytorzy tworzą heretyków. I nie tylko w tym znaczeniu, że wyobrażają ich sobie tam, gdzie nie ma żadnego, ale też dlatego, że gwałtami tępiąc heretycką chorobę, budzą ku sobie odrazę u wielu, którzy przez to poczynają skłaniać się w stronę kacerstwa. Doprawdy diabelski to krąg i oby Bóg zechciał nas od niego wybawić.

      Ale mówiłem o herezji joachimickiej (jeśli takowa była). I ujrzano w Toskanii franciszkanina, Gerarda z Borgo San Donnino, jak uczynił się głosem przepowiedni Joachima, i wielkie przejęcie było wśród minorytów. Wyłonił się wtedy spośród nich zastęp stronników dawnej reguły pod takim wezwaniem, że kiedy sobór w Lyonie, ratując zakon franciszkański przed tymi, którzy chcieli go skasować, oddał mu w posiadanie wszystkie użytkowane przez niego dobra, niektórzy bracia w Marchii zbuntowali się, ponieważ utrzymywali, że żaden franciszkanin nie powinien mieć niczego ani osobiście, ani przez klasztor, ani przez zakon. Nie zdaje mi się, by głosili rzeczy sprzeczne z Ewangelią, lecz kiedy chodzi o posiadanie dóbr doczesnych, trudno jest ludziom myśleć w zgodzie ze sprawiedliwością, toteż uwięziono ich na resztę życia. Wiele lat później powiedziano mi, że nowy generał zakonu, Rajmund Gaufredi, znalazł tych więźniów w Ankonie i uwalniając ich, rzekł: „Zechciał Bóg, iżbyśmy my wszyscy, i cały zakon franciszkański, splamili się tą przewiną”.

      Był wśród tych uwolnionych więźniów Angelo Clareno, który spotkał się później w Prowansji z pewnym bratem. Piotrem di Giovanni Olivi, głoszącym proroctwa Joachima, a następnie z Hubertynem z Casale, i z tego narodził się ruch duchowników. Zasiadł w tych latach na stolicy papieskiej święty eremita, Piotr z Morrone, który władał jako Celestyn V, i ten przyjęty był z ulgą przez owych duchowników: „Okaże się świętym – powiadano – i dotrzyma nauki Chrystusa, jego żywot będzie anielski, drżyjcie, znieprawieni prałaci”. Może żywot Celestyna był nazbyt anielski, a może prałaci z jego otoczenia byli zbyt znieprawieni albo nowy papież nie wytrzymał napięcia za bardzo już przeciągającej się wojny z cesarzem i innymi królami Europy; jakkolwiek było, Celestyn zrzekł się tiary papieskiej i wrócił do swojej pustelni. Ale w krótkim czasie jego panowania, trwającego mniej niż rok, wszystkie oczekiwania duchowników zostały zaspokojone, a Celestyn utworzył wraz z nimi wspólnotę zwaną fratres et pauperes heremitae domini Celestini22. Z drugiej strony papież musiał być rozjemcą między możnymi rzymskimi kardynałami, a w tym czasie kilku z nich, jak Colonna lub Orsini, w sekrecie popierało nowe prądy, głoszące ubóstwo; doprawdy osobliwego wyboru dokonali owi ludzie nadzwyczaj potężni, którzy żyli pośród niemodnych już dostatków i bogactw, i nigdy nie pojąłem, czy po prostu wykorzystywali duchowników do swoich celów związanych z rządzeniem, czy w pewien sposób uważali, iż wspieranie prądów uduchowionych rozgrzeszało ich z grzesznego żywota; i być może prawdą były obie rzeczy, jeśli wolno mi sądzić według tego, co zdołałem pojąć ze spraw italskich. Ale właśnie by świecić przykładem, Hubertyn został przyjęty na kapelana przez kardynała Orsiniego, kiedy zyskał największy posłuch spośród duchowników i groziło mu oskarżenie o herezję. I tenże sam kardynał był mu tarczą w Awinionie.

      Jak to jednak bywa w podobnych przypadkach, wprawdzie Angelo i Hubertyn głosili kazania według doktryny, ale wielkie rzesze prostaczków brały sobie do serc słowa kaznodziejów i rozbiegały się po całym kraju bez nijakiego nadzoru. W ten oto sposób w Italii zaroiło się od owych braciszków lub braci ubogiego żywota, w których wielu dopatrywało się niebezpieczeństwa. Trudno już było odróżnić mistrzów życia duchowego, którzy nie tracili styczności z władzami kościelnymi, od ich uboższych duchem stronników, którzy najzwyczajniej żyli poza zakonem, żebrząc o jałmużnę, i utrzymywali się z dnia na dzień z pracy swoich rąk, nie zachowując żadnej własności I tych właśnie głos ludu nazwał braciaszkami, i nie różnili się zbytnio od francuskich begardów, dla których natchnieniem był Piotr di Giovanni Olivi.

      Miejsce Celestyna V zajął Bonifacy VIII i papież ten nie zwlekał z okazaniem, że nie będzie pobłażliwości dla duchowników i braciaszków w ogólności, kiedy zaś umierał w ostatnich latach wieku, podpisał bullę Firma cautela, w której potępiał za jednym zamachem dwuskibowe sochy, domokrążnych włóczęgów, którzy kręcili się zbyt blisko skrajnych odłamów zakonu franciszkańskiego, i samych duchowników, czyli tych, którzy odsuwali się od życia zakonnego, by osiąść w eremach.

      Potem duchownicy próbowali od innych papieży, jak Klemens V, uzyskać pozwoleństwo na oderwanie się od zakonu w sposób niegwałtowny, lecz z pojawieniem się Jana XXII wyzbyli się wszelkiej nadziei. Ledwie został wybrany СКАЧАТЬ



<p>22</p>

Bracia i ubodzy pustelnicy papieża Celestyna (łac.).