Название: Imię róży. Wydanie poprawione przez autora
Автор: Умберто Эко
Издательство: PDW
Жанр: Исторические детективы
isbn: 9788373925625
isbn:
O tych rzeczach rozmyślałem, patrząc na legendarną postać Hubertyna. Mój mistrz przedstawił mnie, a starzec dłonią ciepłą, prawie rozpaloną, pogłaskał moje lico. Przy dotknięciu tej dłoni pojąłem wiele z tego, co słyszałem o tym świętym człeku, zrozumiałem mistyczny ogień, który trawił go od czasu młodości, kiedy przedstawił sobie, że został przemieniony w skruszoną Magdalenę – i nader mocne więzy, jakie zadzierzgnął ze świętą Anielą z Foligno, która wprowadziła go w adorację krzyża…
Przypatrywałem się tym rysom delikatnym niby rysy świętej, z którą utrzymywał braterskie obcowanie zmysłów duszy. Domyślałem się, że umiał przybrać wygląd znacznie twardszy, kiedy w roku 1311 sobór w Vienne odsunął franciszkańskich przełożonych niechętnych duchownikom, lecz tym ostatnim nakazał, by żyli w pokoju w łonie zakonu, ten zaś rycerz wyrzeczeń nie zgodził się na ostrożną ugodę i podjął walkę o utworzenie zakonu niezależnego i natchnionego zasadą surowości. Hubertyn przegrał wówczas bitwę, albowiem w owych latach Jan XXII walczył o krucjatę przeciw zwolennikom Piotra di Giovanni Olivi, lecz Hubertyn nie zawahał się stanąć w obliczu papieża, by bronić pamięci przyjaciela, papież zaś, ujęty jego świątobliwością, nie ośmielił się go potępić (chociaż innych później potępił). W owej okoliczności nastręczył mu nawet drogę ratunku, nakazując wstąpienie do zakonu kluniackiego. Hubertyn, który musiał być także biegły w zdobywaniu sobie poparcia i sprzymierzeńców na dworze papieskim (on, z pozoru tak bezbronny i wątły), zgodził się, owszem, wstąpić do klasztoru w Gemblach we Flandrii, ale zda mi się, że nigdy tam się nie udał, lecz pozostał w Awinionie w świcie kardynała Orsiniego, by bronić sprawy franciszkanów.
Dopiero ostatnimi czasy (a to, co na ten temat zasłyszałem, było niejasne) nastąpił schyłek jego fortuny na dworze i Hubertyn musiał oddalić się od Awinionu, a jednocześnie papież nakazał ścigać tego nieposkromionego człeka jako kacerza, który per mundum discurrit vagabundus23. Powiadano, że wszelki ślad po nim przepadł. Z popołudniowej rozmowy między opatem a Wilhelmem dowiedziałem się, że skrył się w tym opactwie, I oto miałem go teraz przed sobą.
– Wilhelmie – mówił właśnie – mieli mnie zabić, musiałem uchodzić nocą.
– Kto chciał twojej śmierci? Jan?
– Nie. Jan nie miłował mnie nigdy, ale zawsze darzył szacunkiem. Na dobrą sprawę on to podsunął mi przed dziesięciu laty sposób uniknięcia procesu, nakazując mi wstąpić do benedyktynów.
– Któż więc źle ci życzy?
– Wszyscy. Kuria. Dwakroć próbowali mnie zabić. Chcieli zamknąć mi usta. Wiesz, co się zdarzyło pięć lat temu. Dwa lata wcześniej potępieni zostali begardzi z Narbony, a Berengar Talloni, który należał wszak do grona sędziów, odwołał się do papieża. Były to chwile trudne, Jan wydał już dwie bulle przeciw duchownikom i sam Michał z Ceseny uległ; ano właśnie, kiedyż tu przybędzie?
– Stanie tu za dwa dni.
– Michał… Tyle już czasu go nie widziałem. Opamiętał się, rozumie, czego chcemy, kapituła w Perugii przyznała nam rację. Ale wtedy, w tysiąc trzysta osiemnastym, ustąpił papieżowi i oddał w jego ręce pięciu duchowników z Prowansji, bo nie chcieli się podporządkować. Spłonęli, Wilhelmie… Och, to straszne! – Skrył twarz w dłoniach.
– Ale co właściwie zaszło po odwołaniu się Talloniego? – zapytał Wilhelm.
– Jan musiał na nowo otworzyć dyskusję, pojmujesz? Musiał, bo również w kurii byli ludzie ogarnięci zwątpieniem, nawet franciszkanie z kurii, faryzeusze, groby pobielane, gotowi sprzedać się za prebendę, a przecie ogarnęło ich zwątpienie. Wtenczas to Jan kazał mi przygotować memoriał na temat ubóstwa. Był piękny, Wilhelmie, oby Bóg wybaczył mą pychę.
– Czytałem, pokazał mi go Michał.
– Także wśród naszych byli chwiejni: prowincjał Akwitanii, kardynał San Vitale, biskup Kaffy…
– To głupiec – rzekł Wilhelm.
– Niechaj spoczywa w pokoju, odszedł do Boga dwa lata temu.
– Bóg nie był tak miłosierny. To fałszywa nowina z Konstantynopola. Jeszcze jest wśród żywych, powiadają mi, że wejdzie w skład legacji. Oby Bóg miał nas w swej pieczy!
– Ale sprzyja kapitule w Perugii – rzekł Hubertyn.
– I w tym rzecz. Należy do tego samego gatunku ludzi, którzy są zawsze najlepszymi sprzymierzeńcami własnych nieprzyjaciół.
– Prawdę mówiąc, nawet wtedy nie najlepiej przysłużył się sprawie. Zresztą wszystko skończyło się w istocie na niczym, ale przynajmniej nie postanowiono, że myśl sama jest heretycka, i to było ważne. Z tego też powodu inni nie wybaczyli mi nigdy. Przykładali się, jak mogli, by szkodzić na wszystkie sposoby, powiedzieli, że trzy lata temu, kiedy Ludwik ogłosił Jana kacerzem, byłem w Sachsenhausen. A wszak wiedzieli wszyscy, że w lipcu przebywałem w Awinionie z Orsinim… Uznali, że niektóre ustępy deklaracji cesarza są odbiciem moich poglądów. Cóż za szaleństwo!
– Nie takie znowu wielkie. Pomysły podsunąłem im ja, sięgając do twojej deklaracji awiniońskiej i do niektórych stronic Oliviego.
– Ty?! – zakrzyknął Hubertyn, jednocześnie osłupiały i rozradowany. – Przyznajesz mi zatem rację!
Wilhelm miał minę zakłopotaną.
– W owym momencie były to myśli odpowiednie dla cesarza – rzekł wymijająco.
Hubertyn spojrzał nań podejrzliwie.
– Ach, tak. Ale ty nie wierzysz w nie naprawdę, czyż nie mam racji?
– Opowiadaj dalej – rzekł Wilhelm. – Opowiedz, jak wymknąłeś się tym psom.
– O tak, Wilhelmie, to są psy. Wściekłe psy. Zdarzyło mi się zmagać z samym Bonagratią. Czy wiedziałeś?
– Ależ Bonagratia z Bergamo trzyma z nami!
– Teraz, kiedy jakże długo doń przemawiałem. Wtedy dopiero przekonał się i zaprotestował przeciw conditorem canonum. I papież uwięził go na rok.
– Słyszałem, że teraz bliski jest jednemu z moich przyjaciół z kurii, Wilhelmowi Ockhamowi.
– Niewiele go znam. Nie podoba mi się. To człowiek bez żaru, wszystko u niego z głowy, nic z serca.
– Ale to nie lada głowa.
– Być może, i zaprowadzi go do piekła.
– Zatem spotkam go tam СКАЧАТЬ
23
Swobodnie wędruje po świecie (łac.).