Przejęcie. Wojciech Chmielarz
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Przejęcie - Wojciech Chmielarz страница 22

Название: Przejęcie

Автор: Wojciech Chmielarz

Издательство: PDW

Жанр: Криминальные боевики

Серия: Ze Strachem

isbn: 9788375368888

isbn:

СКАЧАТЬ aspirant, panie komisarzu.

      – Świetnie. W takim razie czy możemy zaczynać?

      Trymek założyła gumowe rękawiczki. Chwyciła za prześcieradło i ostrożnie zsunęła je z ciała, odsłaniając zwłoki aż do kolan.

      – Muszę powiedzieć, że zmarnowałam przez was weekend, panie komisarzu. Miałam pewne plany i nie obejmowały one grzebania w zwałach tłuszczu naszego dzisiejszego gościa. Zresztą, proszę powiedzieć, dlaczego mężczyźni o siebie nie dbają?

      – Słucham?

      – Pan schudł. Przynajmniej tak mi się wydaje, ale tendencja jest taka, że mężczyźni wraz z wiekiem tyją. Rzadziej się też myją, śmierdzą, gorzej się odżywiają. Więcej piją, palą. I nikt nie ma im tego za złe. Co innego my, prawda, pani aspirant? My zawsze musimy być powabne, schludne, szczupłe i umalowane. Zresztą – żachnęła się – co pani wie. Pani jest jeszcze młoda.

      – Nie jestem w stanie odpowiedzieć na pani pytanie – powiedział Mortka.

      – Niczego innego się nie spodziewałam – stwierdziła gorzko doktor Trymek, sięgając po metalowy wskaźnik. – Dobrze pamiętam, że pan jest słuchowcem?

      – Tak jest – przytaknął, chociaż to nie do końca była prawda. W przypadku sekcji zwłok lubił jednak najpierw wysłuchać sprawozdania, a dopiero później wczytać się w notatki.

      – A pani wzrokowcem?

      – Tak – odpowiedziała Sucha.

      – To dla pani raport z sekcji. – Trymek podała Suchej teczkę z plikiem kartek. – A pan, proszę słuchać.

      Wzięła głęboki oddech i zrobiła efektowną pauzę. Upewniła się, że Mortka jest skupiony, i dopiero wtedy przesunęła wskaźnik w stronę rany na brzuchu. Zakreśliła wokół niej okrąg.

      – Śmierć nastąpiła w okolicach godziny dwudziestej drugiej w piątek. Ofiara to mężczyzna w wieku około trzydziestu, trzydziestu pięciu lat. Przyczyną śmierci był silny krwotok zewnętrzny i wewnętrzny spowodowany wielokrotnym pchnięciem w brzuch ostrym narzędziem. Prawdopodobnie bardzo ostrym nożem. To może wyglądać jak jedno cięcie, ale w rzeczywistości było ich co najmniej pięć do dziesięciu. Sprawca zaczął od góry i ciął w dół. Kiedy ciało stawiało opór, próbował z innej strony.

      – Co nam to mówi o sprawcy? – zapytał Mortka.

      – Był silny. Ale równocześnie te ciosy są pozbawione zajadłości. Rozumie pan, co mam na myśli?

      – Tak.

      – Ja nie – odezwała się Sucha.

      – Pijackie burdy, zabójstwa kuchenne – wytłumaczył jej Mortka. – Sprawca czy sprawczyni walą nożem na oślep, byle gdzie, byle zabić. Mocno, bez żadnego namysłu. Tutaj jest inaczej?

      – Tak właśnie – odparła Halina Trymek. – To, mam wrażenie, bardzo metodyczna robota. Nie chcę powiedzieć, że sprawca wiedział, co robi. Ale wiedział, co chce zrobić. I dążył do tego z dużym spokojem i cierpliwością.

      Sucha wskazała na ślady po wiązaniach wokół kostek oraz na nadgarstkach.

      – A to? – zapytała. – Związano go przed czy po śmierci?

      – Przed. Ale dobrze, że pani o to zapytała. Bo mam dla was jeszcze jedną ciekawostkę.

      Podeszła do szczytu stołu i ostrożnie chwyciła za głowę denata. Uniosła ją lekko w górę, odsłaniając siniak na szyi.

      – Ślady po duszeniu. Również zadane przed chwilą śmierci.

      – Czyli ofiara została najpierw podduszona, obezwładniona, potem związana, a wreszcie zabita – powiedział Mortka.

      – Zwięzłe, ale bardzo dobre podsumowanie, panie komisarzu.

      – Ślady toksykologiczne?

      – Próbki krwi i moczu pobrałam podczas sekcji i wysłałam na badania. Dostaniecie je pewnie jutro albo we wtorek. Co do alkoholu, nie czułam zapachu podczas otwierania głowy. Jeśli pił tego wieczora, to niewiele. I co najważniejsze – to był gej.

      Mortka mimowolnie jęknął. Ta sprawa już była trudna, a teraz zrobiła się jeszcze gorsza. Jeśli motywem sprawcy była nienawiść do homoseksualistów, to szanse na schwytanie go znacząco spadały. Nienawiść do gejów deklarowały środowiska skrajnie prawicowe, kibolskie, byli więźniowie, wszystkie środowiska przestępcze. A w grę wchodził jeszcze najgorszy koszmar każdego policjanta – samotny wilk. Jedna osoba, zabójca niepowiązany z żadną większą grupą, działający indywidualnie. Prawie niemożliwy do złapania, jeśli sam nie popełni żadnego błędu. A przy okazji było pewne, że zabije ponownie. Warszawski zabójca gejów. Mortka już widział tych wściekłych aktywistów LGBT i konferencje prasowe, na których oskarżają policję o bierność, najazd dziennikarzy, artykuły na pierwszych stronach gazet. On będzie w samym środku tego bałaganu.

      – To pewne?

      – Na dziewięćdziesiąt pięć procent. Albo był gejem, albo bardzo lubił sobie wsadzać różne przedmioty w odbyt. Świadczą o tym mechaniczne uszkodzenia zwieracza. Szczeliny, przetoki, pęknięcia. Ładnie zagojone, ale możemy je zaobserwować. A do tego naszemu gościowi wypadła odbytnica.

      – Słucham?

      – Śluzówka odbytu wyślizgnęła się na zewnątrz. Teraz jest wyschnięta, więc wygląda dość nieapetycznie. Takie wypadnięcie często zdarza się u homoseksualistów. Trzeba wtedy palcem, najlepiej swoim, wsadzić ją na miejsce. – Przerwała, żeby uśmiechnąć się złośliwie do Mortki. – Proszę się tak nie krzywić, panie komisarzu. Nas też to czeka. Z powodu zwiotczenia tkanek śluzówka wypada również osobom starszym. Tak więc, kiedy pana to kiedyś spotka, to będzie pan wiedział, co zrobić. Paluszek i śluzóweczka na miejsce…

      – Mówiła pani, że ma dziewięćdziesiąt pięć procent pewności. Te pięć procent to?

      – Wypadnięcie odbytnicy może być również spowodowane urazami okołoporodowymi. Ale naszego gościa to raczej nie dotyczy. Inna potencjalna przyczyna to idiopatyczne zapalenie jelit. W tym wypadku stawiałabym jednak na praktyki homoseksualne. Gdyby był starszy, to zachowałabym większą rezerwę.

      Mortka nachylił się nad ciałem. Mężczyzna był zadbany, ale nie przystojny. Raczej taki byle jaki. Pozbawiony znaków szczególnych. Trudny do zapamiętania. Mimo to trzeba będzie wysłać policyjnych wywiadowców ze zdjęciem na rundkę po gejowskich klubach. Może ktoś go rozpozna. Przez chwilę zastanawiał się, czy to mogłaby być zbrodnia miłosna. Zazdrosny partner, ostra kłótnia, w ruch poszedł nóż. Tylko że ciąg dalszy czynił taki scenariusz mało prawdopodobnym.

      – Jakieś choroby? – zapytał.

      AIDS – pomyślał natychmiast, geje byli grupą ryzyka.

      – Czekamy na wyniki badań. Ze stanu wnętrzności СКАЧАТЬ