Название: Karaluchy
Автор: Ю Несбё
Издательство: PDW
Жанр: Криминальные боевики
Серия: Ślady Zbrodni
isbn: 9788324593323
isbn:
Uśmiechał się ustami, ale oczy badawczo wpatrywały się w Harry’ego.
– Wiesz co, Hole? Tu, na Fornebu, zawsze ogarnia mnie takie deprymujące poczucie końca. Zamknięcia czegoś i zerwania.
– Doprawdy? – spytał Harry, zastanawiając się, czy zdąży jeszcze wypić piwo w barze, zanim zamkną bramkę. – No cóż, czasami z końca może wyniknąć coś dobrego. Mam na myśli nowy początek.
– Miejmy nadzieję, że tak będzie – powiedział Torhus. – Miejmy taką nadzieję.
5
Harry Hole poprawił ciemne okulary i spojrzał na rząd taksówek stojących przed Międzynarodowym Portem Lotniczym Don Muang. Miał wrażenie, że wszedł do łazienki, w której ktoś właśnie zakręcił gorący prysznic. Wiedział, że tajemnica radzenia sobie z wysoką wilgotnością powietrza polega na nieprzejmowaniu się nią. Po prostu trzeba pozwolić, żeby człowiek oblewał się potem, i myśleć o czymś innym. Gorsze było światło. Bez trudu przenikało przez tani przydymiony plastik okularów, ostro rażąc błyszczące od alkoholu oczy i wzmagając ból głowy, który do tej pory tylko lekko ćmił w skroniach.
– 250 baht ol metel taxi, sil?
Harry próbował się skupić, żeby zrozumieć, co mówi stojący przed nim taksówkarz. Podróż samolotem okazała się piekłem. W kiosku na lotnisku w Zurychu sprzedawano wyłącznie książki po niemiecku, a w samolocie puszczali Uwolnić orkę 2.
– Niech będzie taksometr – odparł Harry.
Gadatliwy Duńczyk, który w samolocie zajmował sąsiedni fotel, postanowił nie zważać na fakt, że Harry jest pijany, i zasypał go mnóstwem dobrych rad, jak nie paść ofiarą oszustwa w Tajlandii – a był to najwyraźniej niewyczerpany temat. Zapewne uważał, że Norwegowie są czarująco naiwni i do oczywistych obowiązków każdego Duńczyka należy ratowanie ich przed oszwabieniem.
– O wszystko trzeba się targować – stwierdził. – Im właśnie o to chodzi.
– A co się stanie, jeśli nie będę się targował?
– Popsujesz wszystko innym.
– Słucham?
– Przyczynisz się do podniesienia cen. Dla następnych Tajlandia będzie droższa.
Harry już wcześniej przyjrzał mu się uważnie – Duńczyk miał na sobie beżową koszulę Marlboro i nowe skórzane sandały. Nie pozostawało mu nic innego, niż zamówić jeszcze coś do picia.
– Surasak Road sto jedenaście. – Podał adres, na co taksówkarz się uśmiechnął, wrzucił walizkę do bagażnika i przytrzymał drzwi Harry’emu, który wsunął się do środka i odkrył, że kierownica jest po prawej stronie.
– W Norwegii narzekamy na Anglików, którzy upierają się przy lewostronnym ruchu – powiedział, kiedy wyjeżdżali na autostradę. – Ale niedawno słyszałem, że na świecie więcej ludzi jeździ lewą stroną drogi niż prawą. A wie pan dlaczego?
Kierowca spojrzał w lusterko i uśmiechnął się jeszcze szerzej.
– Surasak Road, yes?
– Dlatego że lewostronny ruch jest w Chinach – mruknął Harry, ciesząc się, że autostrada przecina zamglony pejzaż drapaczy chmur niczym prosta szara strzała. Czuł, że parę ostrych zakrętów wystarczyłoby, żeby zostawił serwowany przez Swissair omlet na tylnym siedzeniu.
– Dlaczego taksometr nie jest włączony?
– Surasak Road, 500 baht, yes?
Harry oparł się wygodniej i spojrzał w niebo. To znaczy spojrzał w górę, bo nie było widać żadnego nieba, a jedynie mgliste sklepienie prześwietlone równie niewidocznym słońcem. Bangkok. „Miasto aniołów”. Anioły musiały nosić maseczki ochronne i kroić powietrze nożem, żeby przypomnieć sobie, jaki kolor niebo miało kiedyś.
Chyba zasnął, bo kiedy otworzył oczy, stali. Podciągnął się na siedzeniu i zobaczył, że otaczają ich samochody. Nieduże otwarte warsztaty stały jeden przy drugim wzdłuż chodników, na których roiło się od ludzi. Wszyscy sprawiali wrażenie, że wiedzą, dokąd idą. I że bardzo im się spieszy. Taksówkarz otworzył okno, z dźwiękami radia zmieszała się kakofonia odgłosów miasta. W rozpalonym wnętrzu taksówki śmierdziało spalinami i potem.
– Korek?
Kierowca z uśmiechem pokręcił głową.
Harry’emu zatrzeszczało w zębach. Co on takiego czytał? Że cały ołów, który się wdycha, prędzej czy później trafia do mózgu? Zdaje się, że od tego można stracić pamięć. A może popaść w psychozę?
Nagle niczym za sprawą cudu wszystko ruszyło. Dookoła zaroiło się od motocykli i motorowerów, jakby opadł ich rój wściekłych owadów, pragnących pokonać skrzyżowanie i mających śmierć w pogardzie. Harry naliczył cztery sytuacje, które o mały włos nie doprowadziły do wypadku.
– Aż nie chce się wierzyć, że to się dobrze skończyło – odezwał się, żeby w ogóle coś powiedzieć.
Kierowca spojrzał w lusterko i uśmiechnął się szeroko.
– Czasami kończy się źle. Często.
Kiedy wreszcie stanęli przed komendą policji na Surasak Road, Harry już zdecydował: nie lubi tego miasta. Postanowił na wstrzymanym oddechu dokończyć tę robotę, a potem wsiąść w pierwszy, niekoniecznie lepszy samolot do Oslo.
– Witaj w Bangkoku, Hally.
Komendant policji był drobny, miał czarne włosy, ciemną cerę i najwyraźniej postanowił pokazać, że również w Tajlandii potrafią się witać na sposób zachodni. Ścisnął dłoń Harry’ego i entuzjastycznie nią potrząsnął. Ceremonii towarzyszył szeroki uśmiech.
– Przykro mi, że nie mogliśmy odebrać cię z lotniska, ale ruch uliczny w Bangkoku… – Ręką wskazał na okno za plecami. – Na mapie to wcale niedaleko, ale…
– Wiem – powiedział Harry. – To samo mówili w ambasadzie.
Stali naprzeciwko siebie w milczeniu. Komendant policji nie przestawał się uśmiechać. W końcu rozległo się pukanie do drzwi.
– Proszę!
W drzwiach ukazała się ogolona na łyso głowa.
– Wejdź, Crumley. Przyjechał norweski detektyw.
– Detektyw, СКАЧАТЬ