Название: Karaluchy
Автор: Ю Несбё
Издательство: PDW
Жанр: Криминальные боевики
Серия: Ślady Zbrodni
isbn: 9788324593323
isbn:
Zaczął więc przychodzić do pracy jeszcze wcześniej, lecz ambasador zdawał się posiadać jakiś szósty zmysł, bo każdego dnia rano telefon dzwonił akurat w chwili, gdy Torhus siadał na krześle.
Dopiero gdy przypadkiem dowiedział się, że ambasador mieszka w małym hotelu Aker dokładnie naprzeciwko ministerstwa, zrozumiał w czym rzecz. Ambasador, który, jak wszyscy wiedzieli, sam lubił wcześnie wstawać, oczywiście zauważył, że światło w pokoju Torhusa zapala się wcześniej niż u innych, i postanowił zażartować sobie z nadgorliwego urzędnika. Torhus kupił wtedy czołówkę i następnego dnia rano przeczytał wszystkie gazety i faksy przed włączeniem górnego światła. Robił tak przez trzy tygodnie, dopóki ambasador w końcu się nie poddał.
Akurat w tej chwili Dagfinn Torhus gwizdał na ambasadora-żartownisia. Otworzył kopertę od oficera łącznikowego i na wydruku przesłanym przez zakodowaną linię faksu, opatrzonym pieczątką „ŚCIŚLE TAJNE”, przeczytał wiadomość, która sprawiła, że rozlał kawę na rozłożone na biurku notatki dotyczące różnych krajów. Krótki tekst pozostawiał duże pole do popisu dla wyobraźni, ale treść była mniej więcej jednoznaczna: Atlego Molnesa, norweskiego ambasadora w Tajlandii, znaleziono z nożem w plecach w pewnym burdelu w Bangkoku.
Torhus przeczytał wiadomość jeszcze raz i dopiero wtedy ją odłożył.
Atle Molnes, były polityk KrF – Chrześcijańskiej Partii Ludowej – były przewodniczący parlamentarnej komisji finansów, ostatecznie stał się teraz były we wszystkim. Torhus uznał to za tak niewiarygodne, że odruchowo zerknął w stronę hotelu Aker, by sprawdzić, czy nic nie porusza się za zasłonami, chociaż nadawcą wiadomości nie mógł być – co zrozumiałe – nikt inny poza ambasadą norweską w Bangkoku. Torhus zaklął. Dlaczego to musiało się wydarzyć akurat teraz, akurat tam? Czy powinien najpierw powiadomić Askildsena? Nie, on i tak dowie się we właściwym czasie. Zerknął na zegarek i podniósł słuchawkę, żeby zadzwonić do ministra spraw zagranicznych.
Bjarne Møller delikatnie zapukał i otworzył drzwi. Głosy w sali konferencyjnej ucichły, wszystkie twarze odwróciły się w jego stronę.
– To jest Bjarne Møller, naczelnik Wydziału Zabójstw – oznajmiła komendant okręgowa policji, dając Møllerowi znak, że ma usiąść. – A to sekretarz stanu Bjørn Askildsen z Kancelarii Premiera i naczelnik wydziału z MSZ-etu Dagfinn Torhus.
Møller skinął głową, wysunął krzesło i podjął próbę umieszczenia swoich nieprawdopodobnie długich nóg pod dużym owalnym dębowym stołem. Miał wrażenie, że młodą gładką twarz Askildsena widział w telewizji. Kancelaria Premiera? To zapowiada kłopoty w skali giga.
– Dobrze, że mógł pan zjawić się tak prędko – powiedział sekretarz stanu z charakterystycznym „r”, niecierpliwie bębniąc palcami o blat. – Hanne, streść krótko, o czym rozmawialiśmy.
Møller odebrał telefon od komendant okręgowej dwadzieścia minut wcześniej. Nie wdając się w bliższe wyjaśnienia, dała mu kwadrans na przybycie do ministerstwa.
– Atlego Molnesa znaleziono martwego. Prawdopodobnie zamordowanego. W Bangkoku – zaczęła pani komendant.
Møller zobaczył, że naczelnik z MSZ-etu przewraca oczami za okularami w stalowych oprawkach, ale gdy usłyszał dalszy ciąg opowieści, zrozumiał tę reakcję. Zapewne trzeba być policjantem, by twierdzić, że człowiek znaleziony z wbitym w plecy nożem, którego ostrze weszło z lewej strony tuż przy kręgosłupie, przebiło lewe płuco i dotarło do serca, został „prawdopodobnie” zamordowany.
– Znalazła go w pokoju hotelowym kobieta…
– Dziwka – przerwał jej mężczyzna w stalowych oprawkach. – W burdelu.
– Rozmawiałam już z moim kolegą po fachu w Bangkoku – kontynuowała pani komendant. – Rozsądny człowiek. Obiecał, że na pewien czas wyciszy sprawę.
Møller w pierwszej chwili chciał spytać, dlaczego chcą czekać z upublicznieniem zabójstwa. Często szybkie nagłośnienie sprawy przez prasę pomagało policji w śledztwie – ludzie jeszcze pamiętali szczegóły, a ślady były świeże. Coś jednak mu podpowiedziało, że takie pytanie zostanie uznane za bardzo naiwne, zapytał więc tylko, jak długo można liczyć na utrzymanie takiego zdarzenia w tajemnicy.
– Mamy nadzieję, że dostatecznie długo, by udało nam się zmontować jakąś strawną wersję – odparł Askildsen. – Bo ta obecna do niczego się nie nadaje.
– Obecna? – Møller musiał się uśmiechnąć. A więc prawdziwa wersja wydarzeń została oceniona i odrzucona. Jako stosunkowo świeżemu NWP – naczelnikowi wydziału policji – Møllerowi dotychczas oszczędzone były zbyt częste kontakty z politykami. Zdawał sobie jednak sprawę, że im wyżej się awansuje, tym trudniej trzymać się od nich z daleka. – Rozumiem, że obecna wersja jest nieprzyjemna, ale co pan ma na myśli, mówiąc, że się nie nadaje?
Komendantka policji posłała mu ostrzegawcze spojrzenie. Sekretarz stanu lekko się uśmiechnął.
– Mamy mało czasu, Møller, lecz mimo wszystko pozwoli pan, że przeprowadzę błyskawiczny kurs z polityki praktycznej. Wszystko, co powiem, jest oczywiście ściśle tajne.
Mechanicznie poprawił węzeł krawata; chyba właśnie ten gest Møller zapamiętał z wywiadów telewizyjnych.
– A więc tak. Po raz pierwszy w powojennej historii mamy centrowy rząd z pewnymi szansami na przetrwanie. Nie z uwagi na poparcie w parlamencie, tylko dlatego, że premier przypadkiem staje się jednym z najmniej niepopularnych polityków w kraju.
Pani komendant i naczelnik z MSZ-etu lekko się uśmiechnęli.
– Ta popularność opiera się jednak na tym samym kruchym fundamencie, na którym zbudowany jest kapitał wszystkich polityków: na zaufaniu. Sympatia czy charyzma nie są wcale najważniejsze, najbardziej liczy się zaufanie. Wie pan, dlaczego Gro Harlem Brundtland cieszyła się taką popularnością?
Møller nie miał pojęcia.
– Nie ze względu na swój wdzięk i czar. Ludzie wierzyli, że naprawdę jest taką osobą, za jaką uchodzi. Zaufanie to słowo kluczowe.
Potakujące kiwnięcia wokół stołu. Najwyraźniej znajdowało się to na liście lektur obowiązkowych.
– Atle Molnes i premier byli ze sobą ściśle związani. Łączyła ich zarówno bliska przyjaźń, jak i ścieżki polityczne. Razem studiowali, razem pięli się po stopniach kariery w partii, przetrwali modernizację partyjnej młodzieżówki, a na dodatek jeszcze razem mieszkali, gdy obaj w młodym wieku zostali wybrani do parlamentu. To Molnes dobrowolnie zrobił krok w tył, gdy obaj stali się równorzędnymi następcami tronu w partii. Zapewnił premierowi swoje pełne wsparcie, dzięki czemu dało się uniknąć brutalnej wojny na górze. To wszystko oczywiście sprawiło, że premier miał СКАЧАТЬ