Policja. Ю Несбё
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Policja - Ю Несбё страница 17

Название: Policja

Автор: Ю Несбё

Издательство: PDW

Жанр: Криминальные боевики

Серия: Ślady Zbrodni

isbn: 9788327150813

isbn:

СКАЧАТЬ Stålego powiedziała mu, że u pacjenta wzmogły się czujność i gniew. Normalnie nie powinno to martwić doświadczonego psychologa – przeciwnie, silne uczucia często oznaczały przełom w terapii. Ale problem z pacjentem polegał na tym, że pojawiały się one w niewłaściwej kolejności. Nawet po kilku miesiącach regularnych spotkań Stålemu nie udało się nawiązać z nim kontaktu, nie było między nimi zaufania ani intymności. Prawdę mówiąc, terapia okazywała się tak bezowocna, że Ståle zastanawiał się, czy nie zalecić jej przerwania, ewentualnie nie skierować pacjenta do któregoś z kolegów po fachu. Gniew w spokojnej, pełnej zaufania atmosferze nie był niczym złym, ale w tym wypadku mógł oznaczać, że pacjent jeszcze bardziej się zamyka, że okopuje się jeszcze głębiej.

      Ståle westchnął. Najwyraźniej podjął błędną decyzję, ale było już za późno. Postanowił więc nie odpuszczać.

      – Panie Paulu – zaczął.

      Mężczyzna wcześniej podkreślił, że jego imię należy wymawiać jako „Pol”, nie „Paul”. I nie jak norweskie Pål, tylko z angielskim „l” na końcu, chociaż Ståle nie był w stanie wychwycić tej różnicy. To oświadczenie wraz ze starannie wyskubanymi brwiami i dwiema maleńkimi bliznami pod brodą świadczącymi o dokonanym liftingu sprawiło, że Ståle zaklasyfikował go już po dziesięciu minutach pierwszej wizyty.

      – Tłumiona homoseksualność jest zjawiskiem bardzo powszechnym, nawet w naszym pozornie tolerancyjnym społeczeństwie – podjął Aune, obserwując reakcję pacjenta. – Często zdarza mi się pomagać policji. Jeden z funkcjonariuszy, który przychodził do mnie na terapię, wyznał mi, że ma świadomość swojego homoseksualizmu, ale w pracy nie może tego ujawnić, bo zostałby wykluczony. Spytałem, czy naprawdę jest tego pewny, bo takie tłumienie często miewa związek z naszymi oczekiwaniami wobec samych siebie i tymi, jakich spodziewamy się ze strony innych, szczególnie osób najbliższych, przyjaciół i kolegów z pracy. – Urwał.

      U pacjenta nie nastąpiło rozszerzenie źrenic czy zmiana koloru skóry, nie okazał niechęci do nawiązania kontaktu wzrokowego ani nie odwrócił żadnej części ciała od terapeuty. Przeciwnie, na wąskich wargach pojawił się kpiący uśmieszek. Natomiast Ståle Aune ku swemu zaskoczeniu poczuł, że wzrosła temperatura jego własnych policzków.

      O Boże, jak on nienawidził tego pacjenta! Jak nienawidził tej pracy!

      – I co z tym policjantem? Posłuchał pańskiej rady?

      – Nasza godzina minęła – oświadczył Ståle, nie patrząc na zegarek.

      – Jestem bardzo ciekawy, panie Aune.

      – Mam obowiązek dochowania tajemnicy.

      – Nazwijmy go Iks. Widzę po panu, że nie podobało się panu to pytanie – uśmiechnął się Paul. – Usłuchał pańskiej rady, ale źle się to skończyło, prawda?

      Aune westchnął.

      – Iks posunął się za daleko. Źle zrozumiał pewną sytuację i w toalecie próbował pocałować kolegę. Został odrzucony. Ale to się mogło skończyć dobrze. Zastanowi się pan chociaż nad tym do następnego razu?

      – Ale ja nie jestem homoseksualistą. – Pacjent podniósł palce do szyi i zaraz je opuścił.

      Ståle Aune skinął głową.

      – W przyszłym tygodniu o tej samej porze?

      – Nie wiem. Przecież mi się nie poprawia, prawda?

      – Powoli, ale posuwamy się do przodu – odparł Ståle. Była to odpowiedź równie automatyczna, jak gest pacjenta sięgającego do węzła krawata.

      – Tak, mówił pan to już kilka razy. Ale ja ciągle mam wrażenie, że płacę za nic. Że jest pan równie nieprzydatny jak ci policjanci, którzy nie są w stanie złapać cholernego seryjnego zabójcy i gwałciciela…

      Ståle z pewnym zdziwieniem zarejestrował, że głos pacjenta stał się cichszy, spokojniejszy. Zarówno ton Paula, jak i mowa ciała komunikowały zupełnie co innego niż słowa. Mózg Stålego jak na włączonym autopilocie zaczął analizować, dlaczego pacjent posłużył się akurat tym przykładem, ale rozwiązanie tej zagadki było na tyle oczywiste, że nie musiał się w nie zagłębiać. To gazety, które leżały na biurku Stålego od jesieni, zawsze otwarte na stronach z doniesieniami na temat zabójstw policjantów.

      – Ujęcie seryjnego zabójcy nie jest łatwe – odparł Aune. – Sporo wiem o seryjnych zabójcach. To, prawdę mówiąc, moja specjalność. Ale jeśli czuje pan, że powinien zakończyć terapię albo spróbować skorzystać z usług któregoś z moich kolegów, to decyzja należy do pana. Mam tu listę bardzo zdolnych psychologów i mogę panu pomóc…

      – Zrywa pan ze mną?

      Paul lekko przechylił głowę, powieki z bezbarwnymi rzęsami trochę mu opadły, a uśmiech stał się szerszy. Ståle nie potrafił ocenić, czy to wciąż ironia odnosząca się do sugestii homoseksualizmu, czy też może Paul ujawnia swoje prawdziwe ja. A może jedno i drugie.

      – Niech mnie pan źle nie zrozumie – powiedział Ståle ze świadomością, że wcale nie został źle zrozumiany. Chciał się go pozbyć, ale profesjonaliści nie pozbywają się trudnych pacjentów, tylko jeszcze bardziej się angażują, prawda? Poprawił muszkę. – Chcę prowadzić pana terapię, ale bardzo ważne jest nasze wzajemne zaufanie, a akurat w tej chwili odnoszę wrażenie, że…

      – Mam po prostu gorszy dzień. – Paul rozłożył ręce. – Wiem, że pan jest dobry. Pomagał pan przy sprawach seryjnych zabójców, prawda? Brał pan udział w ujęciu tego, który rysował pentagramy w miejscach zbrodni. Razem z tym komisarzem.

      Ståle obserwował pacjenta, który wstał i zapinał marynarkę.

      – Świetnie się pan dla mnie nadaje, panie Aune. No to w przyszłym tygodniu. A ja w tym czasie zastanowię się, czy nie jestem homo.

      Ståle nie ruszał się z miejsca. Słyszał, jak Paul nuci w korytarzu, czekając na windę. Melodia wydała mu się znajoma.

      Poza tym uderzyło go coś w słowach Paula. Mówiąc o seryjnych zabójcach, użył policyjnego określenia zamiast potocznego „seryjne morderstwo”. Harry’ego Hole nazwał komisarzem, a przecież większość ludzi nie miała pojęcia o stopniach policyjnych. Zazwyczaj zapamiętywali krwawe szczegóły z reportaży w gazetach, a nie mało istotne detale, takie jak pentagram wyryty w drewnianej belce przy zwłokach. Ale tym, na co zwrócił szczególną uwagę – ponieważ to mogło mieć znaczenie dla terapii – było porównanie go do „policjantów, który nie są w stanie złapać cholernego seryjnego zabójcy i gwałciciela”.

      Ståle słyszał, że winda przyjechała i odjechała. Przypomniał już sobie, co to za melodia. Wysłuchał bowiem płyty Dark Side of the Moon, żeby się przekonać, czy nie znajdzie tam jakiegoś śladu pozwalającego rozszyfrować sen Paula Stavnesa. Piosenka nazywała się Brain Damage. I opowiadała o szaleńcach. O szaleńcach, którzy są w trawie, którzy są w holu, którzy się przysuwają.

      Gwałciciel.

      Zabici СКАЧАТЬ