Название: Policja
Автор: Ю Несбё
Издательство: PDW
Жанр: Криминальные боевики
Серия: Ślady Zbrodni
isbn: 9788327150813
isbn:
No tak, cholera! Po parapetówce w nowym domu Ulla przecież się skarżyła, że zginęła jej butelka perfum. Twierdziła, że musiał ją ukraść któryś z zaproszonych przez niego eleganckich gości. Mikael natomiast był w duchu przekonany, że zrobił to raczej jeden z miejscowych manglerudczyków, a konkretnie Truls Berntsen. Przecież dobrze wiedział, że Truls od wczesnej młodości jest po uszy zakochany w Ulli, chociaż oczywiście nigdy o tym nie wspomniał, ani jej, ani Trulsowi. Nie wspomniał też o perfumach. Przecież i tak lepiej, że Truls ukradł perfumy Ulli, niż miałby kraść jej majtki.
– Przyszło ci do głowy, że może właśnie na tym polega twój problem? – spytał Mikael. – Na tym, że nie umiesz się powstrzymać?
Roześmiała się miękko. Zamknęła oczy. Długie grube palce rozplotły się na jego karku, przesunęły na krzyż i zanurkowały pod pasek. Popatrzyła na niego z łagodnym rozczarowaniem w oczach.
– Co się dzieje, mój byku?
– Lekarze mówią, że on nie umrze – odparł Mikael. – A ostatnio pojawiły się oznaki świadczące o tym, że może się wybudzić ze śpiączki.
– Jak to? Rusza się?
– Nie, ale widzą jakieś zmiany w EEG, więc zaczęli prowadzić badania neurofizjologiczne.
– I co z tego? – Jej wargi były tuż przy jego ustach. – Boisz się go?
– Nie jego, tylko tego, co może powiedzieć. O nas.
– Dlaczego miałby zrobić coś tak głupiego? Jest przecież sam. Nic by na tym nie zyskał.
– Pozwól, że powiem tak, moja droga. – Mikael odsunął jej rękę.
– Już sama myśl o tym, że tam jest ktoś, kto może zaświadczyć, że współpracowaliśmy z handlarzem narkotyków, żeby popchnąć nasze własne kariery…
– Posłuchaj – przerwała mu Isabelle. – My tylko ostrożnie interweniowaliśmy, nie pozwalając, by siły rynku działały same. To dobra, od dawna wypróbowana polityka Partii Pracy, mój drogi. Pozwoliliśmy Asajewowi uzyskać monopol na sprzedaż narkotyków i aresztowaliśmy wszystkich pozostałych baronów narkotykowych, ponieważ towar oferowany przez Asajewa nie powodował tylu śmiertelnych ofiar. Inne postępowanie oznaczałoby złą politykę antynarkotykową.
Mikael musiał się uśmiechnąć.
– Słyszę, że wyszlifowałaś retorykę na tych kursach.
– Zmienimy temat, mój drogi? – Wsunęła mu rękę pod krawat.
– Wiesz, jak zostałoby to przedstawione podczas procesu? Że ja dostałem fotel komendanta okręgowego policji, a ty stanowisko radnej do spraw społecznych, ponieważ wydawało się, że osobiście zaprowadziliśmy porządek na ulicach Oslo i zredukowaliśmy liczbę zgonów z przedawkowania. Natomiast w rzeczywistości pozwoliliśmy Asajewowi niszczyć dowody, uśmiercać konkurentów i sprzedawać narkotyki cztery razy silniejsze i bardziej uzależniające niż heroina.
– Mmm. Strasznie się podniecam, kiedy tak mówisz… – Przylgnęła do niego i wsunęła mu język do ust. Usłyszał charakterystyczny chrzęst pończochy, gdy otarła się łydką o jego nogę i pociągnęła go za sobą kołyszącym ruchem w stronę biurka.
– Jeśli on się ocknie w szpitalu i zacznie gadać…
– Cicho bądź, nie ściągnęłam cię tu na rozmowę. – Już majstrowała przy jego pasku.
– Mamy problem, który trzeba rozwiązać, Isabelle.
– Rozumiem, ale teraz, kiedy jesteś komendantem policji, trafiłeś do branży, która jest priorytetowa, a akurat w tej chwili priorytetem ratusza jest t o!
Mikael zdołał odepchnąć jej rękę.
Westchnęła.
– No dobrze. Mów, co wymyśliłeś.
– Trzeba mu zagrozić, i to w wiarygodny sposób.
– Po co grozić? Dlaczego od razu go nie uśmiercić?
Mikael się roześmiał. Śmiał się, dopóki nie zrozumiał, że Isabelle mówi poważnie. I że nie potrzebowała nawet czasu do namysłu.
– Ponieważ… – Przytrzymał ją wzrokiem i zapanował nad głosem. Starał się być tym samym stanowczym Mikaelem Bellmanem, który pół godziny wcześniej stał przed grupą śledczą. Próbował znaleźć odpowiedź. Ale ona go uprzedziła:
– Ponieważ ty się boisz. Sprawdźmy, co znajdziemy pod hasłem „Aktywna pomoc przy umieraniu” w książce telefonicznej. Każesz usunąć ochronę, uzasadniając to niewłaściwym wykorzystaniem środków i tak dalej, a pacjenta nieoczekiwanie odwiedzi gość z książki telefonicznej. To znaczy gość nieoczekiwany przez niego. A zresztą możesz wysłać tego swojego cienia, „Beavisa”, Trulsa Berntsena. Przecież on dla pieniędzy zrobi wszystko, prawda?
Mikael z niedowierzaniem pokręcił głową.
– Po pierwsze, to Gunnar Hagen, szef Wydziału Zabójstw, zlecił stałą ochronę tego pacjenta. Gdyby facet został uśmiercony zaraz po mojej ingerencji w decyzję Hagena, niezbyt dobrze bym wyglądał, jeśli mogę tak to określić. Po drugie, nie ma mowy o zabójstwie.
– Posłuchaj mnie, mój drogi. Żaden polityk nie jest lepszy od swoich doradców. Dlatego warunkiem dotarcia na szczyt jest zawsze otaczanie się ludźmi mądrzejszymi od siebie. A właśnie zaczęłam wątpić w to, czy jesteś ode mnie mądrzejszy, Mikaelu. Przede wszystkim nie potrafisz złapać tego zabójcy policjanta, a w dodatku nie wiesz, jak rozwiązać prosty problem człowieka w śpiączce. A skoro jeszcze nie chcesz mnie posuwać, to muszę zadać sobie pytanie: „Co mi właściwie po nim?”. Potrafisz mi na to odpowiedzieć?
– Isabelle…
– Przyjmuję to za odpowiedź przeczącą. Posłuchaj mnie więc uważnie, bo zrobimy to tak…
Nie mógł jej nie podziwiać. Tego kontrolowanego, wręcz zimnego profesjonalizmu przy jednoczesnej gotowości do podejmowania ryzyka i nieobliczalności, które sprawiały, że w jego kolegach wzmagała się czujność. Niektórzy uważali ją za wręcz niebezpieczną, ale nie rozumieli, że wytwarzanie niepewności stanowiło element gry prowadzonej przez Isabelle Skøyen. Zaliczała się do tych, którym w nieprzeciętnie krótkim czasie udawało się zajść dalej i wyżej i których upadki, jeśli do nich dochodziło, następowały z wysoka i były przez to groźniejsze. Mikael Bellman poniekąd rozpoznawał w niej siebie, ale Isabelle Skøyen stanowiła jego ekstremalną wersję. Dziwne natomiast było to, że zamiast pociągać go za sobą, zmuszała go do większej ostrożności.
– Na razie pacjent się nie obudził, więc nie robimy nic – oświadczyła Isabelle. – Znam pewnego pielęgniarza anestezjologicznego z Enebakk. Nieciekawy typ. Zaopatruje mnie w tabletki, których jako polityk nie mogę kupować na ulicy. Ten człowiek tak jak Beavis zrobi prawie wszystko dla pieniędzy. A wszystko dla seksu. À propos…
СКАЧАТЬ