Krew to włóczęga. James Ellroy
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Krew to włóczęga - James Ellroy страница 6

Название: Krew to włóczęga

Автор: James Ellroy

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Полицейские детективы

Серия: Underworld USA

isbn: 978-83-8110-914-7

isbn:

СКАЧАТЬ to z Buzzem parę razy. Zrobił to wiele razy sam. Tatą Buzza był Clyde Duber. Clyde był prywatnym detektywem z najwyższej półki. Robił w sprawach rozwodowych i wyciągał gwiazdy z gówna. Wprowadzał dzieciaki z college’u do lewicowych ugrupowań i dzięki nim je szpiegował. Gliny przyłapały Crutcha na majtkowym zakradaniu. Dupnęły go za jakąś koronkową czarną bieliznę i kanapkę, którą podkradł z lodówki Sally Compton. Clyde zapłacił za niego kaucję i załatwił wyczyszczenie akt. Wziął go do jeżdżenia i śledzenia. Clyde powiedział, że podglądanie przez okno jest w porządku, ale nie ma mowy o włamach. „Ja ci za podglądanie zapłacę, mały” – tak powiedział.

      Parking przysypiał. Bobby Gallard malował sprayem żelazny krzyż na swoim oldsmobile’u. Phil Irwin łyknął kilka pastylek nembutalu i popił burbonem Old Crow. Crutch rozmarzył się o Howardzie Hughesie. Olśnienie: napaść na jego szpanerski penthouse! Wejść na chama!

      Zajechał nieoznakowany radiowóz. Parking się ożywił. Crutch dostrzegł czerwoną muchę w kratkę i wyczuł pizzę.

      Jak po sznurku – Crutch ruszył za Bobbym i Philem. Scotty Bennett wysiadł z wozu i przywrócił krążenie w nogach. Miał sześć i pół dychy. Ważył sto kilo. Zajmował się rozbojami w policji Los Angeles. Do muchy miał przyszytą osiemnastkę.

      Tylne siedzenie było zapchane sześciopakami i pizzą. Bobby i Phil wskoczyli i się uraczyli. Crutch zajrzał do wozu i zerknął na deskę rozdzielczą. Stały wystrój: zdjęcia z miejsca zbrodni, wszystkie przyklejone taśmą i pożółkłe.

      Fiksacja Scotty’ego: tamten wielki rabunek. Zima 1964. Sprawa ciągle nierozwiązana. Martwi strażnicy i spaleni bandyci – nadal niezidentyfikowani. Zrabowano worki z gotówką i szmaragdy.

      Scotty wskazał na zdjęcia.

      – Żebym nie zapomniał.

      Crutch przełknął ślinę. Scotty zawsze się czaił. Nosił dwie czterdziestki piątki, a na rzemieniu pałkę sprężynową. Bobby i Phil żłopali piwsko i wpierdzielali pizzę. Zrobili z tylnego siedzenia koryto. Crutch wskazał muchę Scotty’ego.

      – Ostatnim razem miałeś szesnastkę.

      – Dwa czarnuchy obrabowały monopolowy na rogu Siedemdziesiątej Czwartej i Avalon. Akurat się nawinąłem na tyłach z pompką remingtona.

      Crutch wybuchnął śmiechem.

      – Tak jest w raporcie, co? Strzelanina ze skutkiem śmiertelnym podczas pełnienia obowiązków służbowych.

      – Właśnie tak. Sześcioma punktami pokonałem najbliższego rywala.

      – Co się z nim stało?

      – Zastrzeliły go dwa czarnuchy.

      – Co się stało z nimi?

      – Napadli na monopolowy na rogu Normandie i Slauson. Akurat się nawinąłem na tyłach z pompką remingtona.

      Powietrze śmierdziało dojrzałym serem i piwskiem. Scotty zmarszczył nos. Phil kulił się nad swoim żarciem, z nogami na jezdni. Spodnie mu zjechały. Widać mu było rowa. Scotty podciągnął go za pasek do góry.

      Phil uniósł się w powietrzu. Phil miał to spojrzenie „Ratuj”, które wywoływał u niego Scotty. Phil dotknął stopami ziemi i stanął na baczność. Bobby przełknął i też stanął na baczność. Scotty puścił oko do Crutcha.

      – Szukam dwóch białych w jasnoniebieskim t-birdzie rocznik sześćdziesiąty drugi z granatowymi błotnikami. Walą po steak house’ach, rabują gotówkę, biorą klientów na zakładników i zmuszają kobiety, żeby im obciągały. Byłbym wdzięczny, gdybyście mieli oczy szeroko otwarte.

      – Rysopisy? – spytał Crutch.

      – Nosili maski. – Scotty się uśmiechnął. – Ofiary płci żeńskiej opisały ich jako wyposażonych normalnie.

      – Wyposażonych, tak?

      Bobby’emu i Philowi opadły szczęki. Crutch uśmiechnął się znacząco. Scotty chwycił piwo i resztki pizzy i wyrzucił je z wozu. Kawał kiełbasy spadł Scotty’emu na marynarkę. Phil zadrżał i strzepnął mu żarcie z marynarki.

      Scotty wsiadł do wozu i odjechał na wschód. Crutch wylampił się na blondynę przy dystrybutorze.

      – On myśli, że jest twardy – powiedział Phil – ale ja wiem, że mógłbym dać mu radę.

      Parking znowu przysypiał. Bobby’emu wpadła robota wrobieniowa. Jego kochany żydowski prawnik przyjechał i zapodał mu, o co chodzi. Kumulacja, napalony mężuś-kurwa. Klientem jest żona. Wynajmij pokój w hotelu z pokojami na godziny i znajdź mężusia w jego ulubionej spelunce. Nagraj przypadkowe spotkanie. Przynieś mi zdjęcia i film.

      Zajechał Buzz Duber. Crutch przedstawił mu sprawę Hughesa. Buzz doznał olśnienia. Powiedział, że zna jednego czarnego karła. Facet odgrywa pigmejów w filmach z dżunglą. Mogliby go wysłać do kryjówki Howarda Hughesa w wózku room service’u.

      Zajechał Freddy Otash. Schudł trochę. Pochwalił się tym swoim kijowym hotelem w Las Vegas, co to go kupił. Podrzucił Philowi śledzenie. Phil odjechał, ledwie przytomny.

      Crutch i Buzz posnęli od nadmiaru piwa i pizzy. Crutchowi śniła się Dana Lund, w delikatnym świetle dziennym.

      Klakson zatrąbił o wiele za głośno. Crutch otworzył oczy. Cholera – ulubiony krętacz Phila, Chick Weiss.

      Ze swoim cadillakiem, żydziorskim kajakiem. Z pokręconym fryzem do dupy i odpierdzielony w brytyjski gajer. Ze swoją pojebaną obsesją na punkcie sztuki karaibskiej.

      – Mam dla ciebie pedrylską sprawę – powiedział Weiss. – Facet lubi dobrze podwieszonych Filipińczyków, a ja mam mutanta z fiutem dwadzieścia siedem centymetrów. Żona chce rozwodu, i trudno jej się dziwić chyba.

      Mężuś miał dymalnię w Ravenswood. Crutch przyniósł rolleiflexa z fleszem. Buzz założył wojskowe buty.

      Mutant spotkał się z nimi w holu. Crutch był zawiedziony. Miał straszną ochotę na widowiskowe wtargnięcie. Naradzili się. Crutch powiedział mutantowi, żeby pronto zaciągnął tatuśka do wyra. Buzz kazał mu zapewnić odpowiednie oświetlenie. Mutant powiedział, że weźmie sobie foty fiuta. Obsługiwał małżonków obojga płci. Chciał więcej roboty przy rozwodach. Chciał, żeby rozsławiono jego status dobrze podwieszonego.

      Ustalili czterominutowe odliczanie. Mutant zmył się do apartamentu 311. Crutch przygotował aparat. Buzz odliczał sekundy na stoperze.

      10, 9, 8, 7, 6, 5, 4, 3, 2, 1 – już.

      Wbiegli po schodach. Pognali korytarzem i znaleźli 311. Buzz otworzył drzwi. Crutch uniósł aparat. Podążyli za miłosnymi odgłosami do drzwi pokoju i pchnęli je.

      To była czysta greka. Mutant ruchał tatuśka swoim monstrualnym fiutem. Crutch zwolnił migawkę. Pop pop pop pop – sypialnię zalało oślepiające białe światło. СКАЧАТЬ