Krew to włóczęga. James Ellroy
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Krew to włóczęga - James Ellroy страница 41

Название: Krew to włóczęga

Автор: James Ellroy

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Полицейские детективы

Серия: Underworld USA

isbn: 978-83-8110-914-7

isbn:

СКАЧАТЬ na kosmicznie wkurzonego. Hubert Humphrey wyglądał na z góry przegranego. Kamera pokazała długowłose dzieciaki zebrane przed halą. Wyglądały złowrogo. Gwizdały na szeregi gliniarzy z prewencji. Gliniarze wyglądali jak gargulce.

      Karen patrzyła w skupieniu. Dwight jadł. Dina rysowała w książeczce do kolorowania.

      Zawsze rysowała choppery i radiowozy. Doprowadzało to Karen do szału.

      Materiał filmowy truł. Hasła upiorów brzmiały, jakby je zmiksowano. Kamera przejechała po buczących Murzynach. Jedna kobieta pochłaniała frytki.

      Wayne siedział nad Tahoe. Był panem Naciągaczem. Drakula i Farlan Brown to intryganckie elfy. Pan Naciągacz to wypróbowany współpracownik. Przedstawienie musi trwać. Przezwyciężył swój ostatni bambusowy galimatias i występował.

      Materiał filmowy truł. Dina kolorowała uśmiechniętego psa i rysowała mu kły. Karen ściskała mu kolano i starała się nie palić.

      Tłusty Murzyn wygłaszał mowę ku czci doktora Kinga. Erupcja konfabulacji. Światła przygasły do pokazu slajdów. Na ekranie pojawiło się zdjęcie Kinga. Dwight zamknął oczy. Puls mu przyspieszył. Kilka razy odetchnął głęboko i próbował się pozbierać. Karen pochyliła się nad nim.

      – Ostatnio jesteś niespokojny.

      – Ciągle mam przejebane ze snem.

      – Kiedy jesteś niespokojny, ja też jestem niespokojna.

      Dwight otworzył oczy.

      – Nie bądź, dobra?

      Karen się uśmiechnęła.

      – Powiedz mi, jak to zrobić, dobra?

      Dwight wcisnął guzik na pilocie. Telewizor się wyłączył. Dina tego nie zauważyła. Karen przesunęła dłoń po jego nodze.

      – Powinnam być w Chicago.

      – Jezu, kochanie.

      – Mam ochotę powysadzać jakieś faszystowskie posągi.

      – Chciałbym to zobaczyć.

      – Może będę miała dla ciebie informatora. To kobieta, ma na imię Joan.

      20

      (Chicago, 25.08.1968)

      Na Loop było gorąco. Zmienny wiatr znad jeziora mobilizował termometr do działania. Gliniarze mieli na sobie hełmy i koszulki z krótkimi rękawami. Byli uzbrojeni w pałki policyjne. Hipisi mieli ciuchy profanujące flagę. Byli uzbrojeni w butelki z colą i kamienie.

      Potencjalna awantura. Obie grupy aż się do tego rwały. Nocny upał mówił: Śmiało! Tego właśnie chcesz.

      Crutch patrzył. Ściskał torbę ze spożywczego i stał poza zasięgiem. Jego fryzura na rekruta i niedzisiejsze ciuchy stanowiły kamuflaż. Długowłosi go ignorowali. Gliny uznały, że zgadza się z nimi.

      Pojebstwo. Najpierw Miami, teraz to.

      Starcie. Gliniarze podeszli o pięć centymetrów. Hipisi o dziesięć. Odległość się zmniejszyła, zrobiło się duszno.

      Crutch patrzył. Deksedryna i kawa przyprawiały go o psychodelik. Nie spał od trzydziestu trzech godzin. W Ambasadorze siedział przy podsłuchu. Farlan Brown wyprawiał imprezę w pokoju obok. Gorzała, dziewczyny i polityczne okrzyki. Brown rżnął dziewczyny i smarował delegatom. Brown obiecywał im czartery w Hughes Air. Brown przyciskał ich o szczegóły kampanii Humphreya, żeby Wayne Tedrow i spółka mogli Huberta wyruchać.

      Gliniarze ruszyli się o pięć centymetrów. Hipisi o dziesięć. Odległość się zmniejszyła. Nienawiść przybrała na sile.

      Crutch patrzył. Starcie przyprawiało go o nerwowość. Clyde za dużo na niego włożył. Miał ten cały podsłuch i dodatkową robotę: śledzić w mieście jednego gliniarza z LA. Od tego zadania miał teraz największe ciśnienie.

      Gliniarze się podsunęli. Hipisi się podsunęli. Tłusty świr wrzasnął „Świnia!”. Gliniarze natarli. Hipisi się zachwiali. Kędzierzawy chłopak cisnął kamieniem. Ten odbił się od hełmu chudego gliniarza. Gliniarze ruszyli ławą, przodem pałki. Hipisi nie mieli gdzie się odwrócić, nie mieli zasięgu, by rzucać. Wykoszenie: gliniarze deptali, kopali i pałowali głowy na ziemi.

      Do burdy podjechał samochód. Coś się zapaliło na czerwono. Dwóch czarnuchów rzuciło w gliniarzy płonący pocisk z psim gównem. Doleciał niedaleko. Torba się rozerwała i opiekła łajnem kilkoro zadeptywanych dzieciaków. Czarnuchy zrobiły ten taki gest z zaciśniętą pięścią i się zmyły.

      Crutch pobiegł z powrotem do hotelu i padł przy podsłuchu. Miał widok na południe, na wozy strażackie i płomienie odbijające się od jeziora. Konsola aparatury podsłuchowej stała w drugą stronę, do ściany. Usłyszał odgłosy ruchania. Założył słuchawki. Usłyszał odgłosy ruchania wyraźniej. Ta część roboty dla doktora Freda była czystym gównem.

      Tak wyglądała robota dla Clyde’a Dubera. Nie dawała kompletnie nic na temat Gretchen/Celii i Joan Rosen Klein. Clyde oszukiwał z czasem pracy. Clyde powiedział mu, żeby nie zabierał się za Farlana Browna osobiście. Cały ten zamęt niewiele miał wspólnego z kobietami.

      O pierwszej w nocy Crutch spałaszował dwie babeczki, żeby zmniejszyć działanie dopalaczy. Umieścił na konsoli zdjęcia kartotekowe Joan. Wciąż patrzył na Joan i widział nowe rzeczy.

      Jego sprawa utknęła na amen. Sam Giancana czy ktoś od niego dzwonił do Gretchen/Celii. To była ważna wskazówka i utykacz. Nie bierze się kogoś kalibru Sama G.

      Włamał się do biura Arniego Moffetta w drodze na lotnisko. Nie znalazł więcej notatek o Gretchen/Celii. W policji LA i Biurze Szeryfa sprawdził akta osób zaginionych w poszukiwaniu wzmianki o wytatuowanej Latynosce. Nie znalazł nic. Sprawdził Joan Rosen Klein i numery przez kontakty gliniarskie w całym kraju. Czternaście wydziałów policji, czternastu gliniarzy. Wydziały rabunków, oddziały prewencji, biura wywiadu. Nikt nic nie wiedział o Czerwonej Joan.

      Mogła mieć akta u federałów. To było ryzykowne. Musiałby poprosić Clyde’a, żeby ruszył swoje federalne kontakty. Teraz Joan należała tylko do niego. Zatrzymał ten trop sobie na wyłączność.

      Odgłosy rżnięcio-ssawcze ustały. Pojawił się odgłos zapłać mi zapłać. Crutch przejrzał książkę z biblioteki. Traktowała tylko o Kubie. Bunty, płonące pola trzciny cukrowej, ta klęska w Zatoce Świń. Ciągle czytał książki. Ciągle dzwonił zamiejscowo do Żabojada. Mesplède wciąż szukał zdradzieckich imigrantów Fuentesa i Arredonda. Oni zdradzili le sacré la Causa. Oni się zajmowali napadami. Mogli obrabiać domy towarowe w Des Moines albo w Duluth. Żabojad był ich serio mentorem. Żabojad pracował z Wayne’em Tedrowem, ale miał co do niego złe przeczucia. Żabojad i Wayne pracowali teraz dla hrabiego Drakuli. Ich zadanie: namącić na konwencji i zjebać jesienną kampanię Huberta Humphreya.

      Freddy Turentine napisał raport o operacji z podsłuchem w Złotej Pieczarze. A tam popijawa – tylko kurwy i mormoni. Ale… СКАЧАТЬ