Szkoła Bogów. Бернар Вербер
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Szkoła Bogów - Бернар Вербер страница 16

Название: Szkoła Bogów

Автор: Бернар Вербер

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Поэзия

Серия:

isbn: 978-83-7999-412-0

isbn:

СКАЧАТЬ jeden z nich, niejaki Prometeusz, przeszedł na stronę Zeusa, nie szczędząc mu swych rad. Kazał mu wezwać jednookich Cyklopów i sturękich Hekatonchejrów. Wszyscy okazali się wspaniałymi sprzymierzeńcami. Zeusowi podarowali grzmot, błyskawicę i pioruny, Posejdonowi trójząb, a Hadesowi niewidzialny hełm ciemności. Walka trwała aż do całkowitego zwycięstwa bogów olimpijskich. Pokonanych Tytanów strącono w otchłań Tartaru. Tylko ojciec Kronos zyskał przywilej banicji i został zesłany na Wyspę Błogosławionych.

Edmond Wells,Encyklopedia Wiedzy Relatywnej i Absolutnej(według Francisa Razorbacka, zainspirowanego dziełem Hezjoda, 700 r. przed Chrystusem)

      26. SOBOTA: ZAJĘCIA KRONOSA

      Ósma. Słychać dźwięk dzwonu. Zasnąłem przed włączonym telewizorem, w pobrudzonej błotem todze. Biorę prysznic, ubieram się.

      Jest sobota, dzień Saturna, rzymskiego odpowiednika greckiego boga Kronosa.

      Śniadania nie widać. Ulice Olimpii są puste, gdzieniegdzie snuje się jeszcze warstwa mgły. Wilgotne od porannej rosy rośliny wydzielają ostrą woń. Kilkoro zagubionych centaurów, satyrów i nimf wygląda, jakby mieli ciężką noc. Trochę mi zimno w tej cienkiej todze. Grupka uczniów czeka już pod jabłonią, przytupując z zimna. Pierwszego dnia najwyraźniej byłem tak zaaferowany słynnymi zmarłymi, że nie zauważyłem przyjaciół z Imperium Aniołów. Raoul też nie spostrzegł w Amfiteatrze swojego ojca… Tym razem szybko odnajduję moich teonautów. Są wszyscy, z wyjątkiem Raoula.

      – Gdzie jest Raoul? – pytam.

      Marilyn i Freddy nie wiedzą. Edmond Wells twierdzi, że dołączy do nas z resztą klasy. To prawda, widzimy nadbiegających ze wszystkich stron spóźnialskich.

      Atmosfera przywodzi na myśl rozpoczęcie roku szkolnego z mojego ziemskiego dzieciństwa, gdy czekaliśmy przed szkołą, zastanawiając się, jacy będą nasi nauczyciele.

      W końcu pojawia się Raoul z opatrunkiem na głowie. Staje z dala od nas, nawet nie odpowiada na moje powitanie. Ostentacyjnie zaczyna rozmawiać z jakimiś nieznajomymi.

      – Mam dość tego czekania – mówi Marilyn. – Jest mi zimno, mam gęsią skórkę.

      Chcąc ją rozgrzać, Freddy obejmuje ją ramieniem, a ona wtula się w niego. Podchodzi do nas Mata Hari.

      – Wygląda na to, że jest mniej uczniów. Zabrakło dwóch kolejnych. Jest nas więc już tylko 140.

      – Zabijają nas, mordują jednego po drugim! – wykrzykuje Proudhon. – To nie szkoła, to rzeźnia! Najpierw Debussy, potem inni, my będziemy następni!

      – Co się stało z dwoma pozostałymi? – dopytuje się zezowaty uczeń, Lucien Dupres.

      – Pewnie zgubili się w lesie – odpowiadam wymijająco.

      – Sądzi pan, że ryzykowali nocną eskapadę? – pyta ze zdziwieniem.

      – Może próbują powrócić do Imperium Aniołów? – sugeruję.

      – Atena mówiła, że za bogobójstwo grozi wyjątkowo surowa kara – przypomina Marilyn.

      Olimpijscy bogowie zawsze wydawali mi się barbarzyńscy. Nasz dzisiejszy profesor, Kronos, zjadał swoje własne dzieci.

      Hora Eunomia w swej nieskazitelnej szafranowej todze prosi, byśmy poszli za nią Południową Aleją.

      Podążamy długim szeregiem. Korzystam z okazji, by odnaleźć Raoula.

      – Uderzyłem cię po to, by cię uratować. Wiedziałem, że chcesz pomóc ojcu, ale twoje poświęcenie nic by już nie dało.

      Patrzy na mnie twardym wzrokiem i czuję, że jest za wcześnie na pojednanie i wybaczenie.

      Pałac Kronosa mieści się prawej strony alei. Obok stoi dzwonnica, toteż budowla kojarzy się z kościołem. Zresztą, to jej dzwony biją jak oszalałe, przypominając o rozpoczynającym się semestrze.

      Drzwi są szeroko otwarte i Hora Eunomia zachęca nas, byśmy zajęli miejsca na drewnianych ławkach, ustawionych naprzeciw podestu, na którym stoi biurko z dwoma otworami u dołu i szufladą. Obok biurka umieszczono metrowej wysokości kieliszek do jajek. Z tyłu czarna tablica oczekuje nauczyciela.

      Raoul stara się usiąść z dala ode mnie.

      Przyglądam się otoczeniu. Na licznych półkach ściennych, w ogromnym nieładzie stoi cały asortyment budzików, zegarków na rękę, zegarów ściennych, z kukułką, piaskowych, słonecznych, klepsydr. Są okazy warte fortunę, są też skromniejsze, z bakelitu lub plastikowe. Słychać różnorodne tik-tak.

      Czekamy cierpliwie, porozumiewając się szeptem aż do chwili, gdy w głębi sali otwierają się drzwi i wchodzi dwumetrowy starzec, o twarzy naznaczonej nerwowymi tikami.

      Gdy tylko się pojawia, zegary milkną. Pokasłuje, zasłaniając usta dłonią. Zapada zupełna cisza.

      – W Olimpii bardzo lubimy zagadki – mówi na wstępie. – Więc proponuję wam następującą:

      Pożera wszystko,

      Ptaki, zwierzęta, drzewa, kwiaty,

      Pogryzie żelazo, ugryzie stal,

      Twarde skały w proch zamienia,

      Uśmierca królów, niszczy miasta,

      I spłaszcza szczyty najwyższych gór.

      Kto to taki?

      Spogląda na nas w milczeniu, następnie siada zrezygnowany.

      – Macie jakiś pomysł?

      Nie słychać żadnego dźwięku. Rzuca więc jakby z westchnieniem:

      – To czas.

      Wstaje i pisze na tablicy „Kronos”.

      – Jestem Kronos, bóg czasu.

      Jego szaty nie mają w sobie nic z dostojności. Ciemnoniebieska toga, chociaż przyozdobiona gwiazdami przywodzącymi na myśl niebo, jest w wielu miejscach podziurawiona i smutnie wisi na ramionach olbrzyma.

      – Jestem waszym pierwszym nauczycielem, ale nie pierwszym mistrzem – wyjaśnia. – Jestem mistrzem zero. Nauczę was zarówno tworzyć czas, jak i go zdobywać. Musicie wiedzieć, że narodziłem się wcześniej niż wszyscy inni bogowie oraz, że jestem ojcem Zeusa.

      W tej chwili przychodzi mi na myśl to wszystko, o czym czytałem w dziele Francisa Razorbacka. A więc, o ile dobrze rozumiem, to jest… bóg, najmłodszy z Tytanów, ten, który odciął jądra swojemu ojcu po to, aby objąć jego dziedzictwo. A następnie zabił swoje dzieci, by te nie postąpiły podobnie wobec niego.

      – Punkt pierwszy. Zapoznacie się z narzędziami, które posłużą wam do pracy.

      „Narzędzia boskie” – pisze na tablicy, jednocześnie zadając pytanie:

      – Kto mi przypomni, jakimi pięcioma środkami dysponowaliście, będąc СКАЧАТЬ