Kod Leonardo Da Vinci. Дэн Браун
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Kod Leonardo Da Vinci - Дэн Браун страница 6

Название: Kod Leonardo Da Vinci

Автор: Дэн Браун

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Поэзия

Серия:

isbn: 978-83-8110-000-7

isbn:

СКАЧАТЬ chromowane drzwi.

      Langdon starał się skupić myśli na czymkolwiek, byle nie na czterech ścianach, które go otaczały. W odbiciu błyszczących drzwi windy ujrzał spinkę do krawata kapitana policji – srebrny krzyżyk z trzynastoma wtopionymi w niego kawałkami czarnego onyksu. Zauważył to z niejakim zdziwieniem. Ten symbol znany był jako crux gemmata – krzyż z trzynastoma klejnotami – ideogram chrześcijański, symbolizujący Chrystusa i jego dwunastu apostołów. Langdon jakoś nie spodziewał się, że kapitan francuskiej policji będzie tak otwarcie manifestował swoje przywiązanie do Kościoła. Z drugiej jednak strony byli we Francji, a chrześcijaństwo w tym kraju to religia tak powszechna, jak powszechne jest prawo do narodzin.

      Winda zatrzymała się raptownie. Zdziwiony Langdon podniósł wzrok i w odbiciu chromowanych drzwi dostrzegł, że Fache na niego patrzy.

      Langdon czym prędzej wyszedł do holu, chcąc jak najszybciej znaleźć się w szerszej przestrzeni, i zdziwiony zatrzymał się w pół kroku.

      Fache odwrócił się i rzekł przez ramię:

      – Rozumiem, panie Langdon, że nigdy nie widział pan Luwru po zamknięciu?

      Chyba nie, pomyślał Langdon, próbując zorientować się w ciemnościach.

      Zazwyczaj starannie oświetlone, teraz galerie były zadziwiająco ciemne. Świeciły przytłumione małe żaróweczki zatopione w podłodze, raz po raz rozświetlanej plamami czerwonego światła rozlewającymi się pod stopami.

      Kiedy Langdon spojrzał w mroczny korytarz, zdał sobie sprawę, że powinien był się tego spodziewać. W zasadzie wszystkie większe galerie sztuki nocą wykorzystują czerwone oświetlenie techniczne – umieszczone bardzo nisko, nieinwazyjne lampki, które utrzymują obrazy we względnej ciemności, aby spowolnić efekt blaknięcia spowodowany zbytnią ekspozycją na promienie światła.

      – Tędy – rzucił Fache, skręcając ostro w prawo i mijając połączone galerie.

      Langdon szedł za nim, powoli przyzwyczajając wzrok do ciemności. Z lewej i z prawej strony materializowały się z półcieni ogromne płótna olejne, jak odbitki wyłaniające się z wywoływacza w jakiejś ogromnej ciemni… Kiedy przechodzili przez kolejne sale, śledziły ich oczy postaci przedstawionych na obrazach. Umocowane wysoko na ścianach i dobrze widoczne kamery przemysłowe posyłały zwiedzającym bardzo jasny komunikat: Widzimy cię. Niczego nie dotykaj.

      – Są prawdziwe? – spytał Langdon, gestem głowy wskazując kamery.

      Fache pokręcił głową.

      – Oczywiście, że nie.

      Langdon nie był zdziwiony. Gdyby chcieć monitorować setki metrów kwadratowych galerii, Luwr musiałby zatrudnić setki dodatkowych pracowników do przeglądania nagranego materiału. Większość wielkich muzeów korzystała teraz z systemu „bezpieczeństwa przez zatrzymanie”. Zamiast nie wpuszczać złodziei do środka, starała się ich tam zatrzymać. Urządzenia służące do tego celu włączano po zamknięciu muzeum. Gdyby jakiś intruz zdjął ze ściany obraz, podzielone na sektory wyjścia odcięłyby daną galerię, zamykając się wokół niej, a złodziej znalazłby się za kratami, nim pojawiłaby się policja.

      Dźwięk głosów odbijał się echem w wyłożonym marmurem korytarzu. Wydawało się, że odgłosy dochodzą z wielkiej niszy leżącej po prawej stronie. Wylewało się z niej na korytarz jaskrawe światło.

      – Biuro kustosza – powiedział kapitan.

      Kiedy podeszli do niszy, Langdon zajrzał w głąb krótkiego korytarza, do luksusowo urządzonego gabinetu Saunière’a – ściany wyłożone emanującym ciepło drewnem i obrazy starych mistrzów. Po pomieszczeniu kręciło się kilku tajniaków, rozmawiając przez telefony i pisząc coś w notesach. Jeden siedział przy biurku Saunière’a i stukał w klawiaturę laptopa. Wyglądało na to, że osobiste biuro Saunière’a stało się na tę noc tymczasowym punktem dowodzenia DCPJ.

      – Messieurs – zawołał Fache i obecni odwrócili się w jego kierunku. – Ne nous dérangez pas sous aucun prétexte. Entendu?

      Langdon nieraz już wywieszał na klamkach drzwi pokoi hotelowych tabliczki z napisem NE PAS DERANGER, więc złapał sens rozkazów kapitana. Fache’owi i Langdonowi miano nie przeszkadzać pod żadnym pozorem.

      Wszyscy kiwnęli głowami, że rozumieją.

      Zostawiając za sobą małe zgromadzenie agentów, Fache poprowadził Langdona ciemnym korytarzem. Trzydzieści metrów przed nimi wyłaniało się z ciemności wejście do cieszącej się największą popularnością części Luwru – la Grande Galerie – wydającego się nie mieć końca pawilonu, w którym zgromadzono najcenniejsze dzieła sztuki włoskich mistrzów. Langdon zorientował się już, że właśnie tutaj leżało ciało Saunière’a; na zdjęciu widać było jak na dłoni słynny parkiet Wielkiej Galerii.

      Kiedy podeszli, Langdon zobaczył, że wejście blokuje potężna stalowa krata, która wyglądała, jakby miała powstrzymać armię średniowiecznych rycerzy.

      – Nowe środki bezpieczeństwa – wyjaśnił Fache, kiedy się do niej zbliżyli.

      Langdon podszedł i zajrzał przez stalową kratownicę do słabo oświetlonych pomieszczeń Wielkiej Galerii.

      – Pan pierwszy, panie Langdon – powiedział Fache.

      Langdon odwrócił się do niego.

      Fache wskazał gestem podłogę u podstawy stalowej kraty uniesionej na blisko sześćdziesiąt centymetrów.

      – Niech się pan prześlizgnie pod spodem.

      Langdon spojrzał na wąską przestrzeń u swoich stóp, w którą miał się wczołgać, a potem na masywną żelazną bramę. On chyba żartuje. Stalowa krata wyglądała jak gilotyna, gotowa w każdej chwili zmiażdżyć intruza.

      Fache mruknął coś pod nosem po francusku i spojrzał na zegarek. Potem ukląkł i przesunął pod kratą najpierw masywne ramiona, a potem resztę ciała. Wstał po drugiej stronie i spojrzał na Langdona przez stalowe pręty.

      Langdon westchnął. Położył się na brzuchu, dłonie oparł płasko na wypolerowanym parkiecie i podciągnął się do przodu. Kiedy się przesuwał, kołnierz jego tweedowej marynarki zahaczył o pręt kraty, a on przywalił w nią tyłem głowy.

      Bardzo sprytnie, Robercie, pomyślał, prześlizgując się niezręcznie na drugą stronę. Kiedy wstał, zrodziło się w nim podejrzenie, że to będzie bardzo długa noc.

      Rozdział 5

      Nowa kwatera główna i centrum konferencyjne Opus Dei mieści się przy Lexington Avenue numer 243 w Nowym Jorku. Ma ponad dwanaście tysięcy metrów kwadratowych powierzchni i jest wieżowcem zbudowanym z czerwonej cegły i wapienia z Indiany. Zaprojektowała ją firma architektoniczna Nay & Pinska, w budynku jest ponad sto sypialni, sześć jadalni, biblioteki, pokoje wypoczynkowe, sale konferencyjne i biura. Na drugim, ósmym i szesnastym piętrze znajdują się kaplice ozdobione rzeźbionym kamieniem i marmurem. Piętro siedemnaste to piętro wypoczynkowe. Mężczyźni wchodzą do budynku przez główne СКАЧАТЬ