Szpieg z Bejrutu. Joakim Zander
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Szpieg z Bejrutu - Joakim Zander страница 18

Название: Szpieg z Bejrutu

Автор: Joakim Zander

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Поэзия

Серия:

isbn: 978-83-8110-834-8

isbn:

СКАЧАТЬ nie zamierza nic pić. Wciąż ma przed oczami oglądane niedawno na żywo obrazy z demonstracji. Jeszcze teraz na ich wspomnienie trzęsą mu się nogi. I nagle ogarnia go wielkie zmęczenie.

      Podchodzi do okna i patrzy na nowe wieżowce, puste przestrzenie między nimi, na dźwigi budowlane i na uliczny ruch. Na tej wysokości nie słychać samochodów. Panuje tu tak niesamowita cisza, że Jacob czuje się lekko zdezorientowany, jakby nie wiedział, gdzie się znajduje, w jakim mieście przebywa albo w jakiej tkwi powłoce.

      Yassim podchodzi do niewidzialnych drzwi wmontowanych w wielką szybę i je otwiera.

      – Mam tu taras – wyjaśnia.

      Do suchego mieszkania z włączoną klimatyzacją wpada ciepłe, wilgotne powietrze. Yassim i Jacob wychodzą na taras. Znowu są w Bejrucie, mieście pełnym śmieci, spalin i samochodów. Różnica jest taka, że na tej wysokości impulsy docierające z dołu są słabsze. Jacob czuje się tu bezpiecznie. Pochyla się nad barierką i spogląda w dół, na ulicę.

      – Mieszkasz tutaj? – pyta. – Mieszkanie jest dość skromnie umeblowane.

      Yassim stoi tak blisko, że Jacob czuje jego zapach. Ma wrażenie, że z ciała Yassima przeskakują na niego ładunki elektryczne. Stoją jednak zbyt daleko od siebie, żeby mogli się dotknąć.

      – Niewiele mi trzeba – odpowiada Yassim. – Poza tym rzadko tu bywam.

      – A czy… – zaczyna Jacob, ale nagle przerywa w pół zdania, jakby nie był pewien, czy może pytać o takie sprawy.

      – Słucham?

      – Chciałem spytać, czy cię na to stać? Słyszałem, że w takich budynkach mieszkają sami biznesmeni, na przykład ci z Dubaju.

      Z początku Yassim nie odpowiada. Potem odwraca się, bierze Jacoba za rękę i ciągnie go za sobą do mieszkania.

      – A skąd wiesz, że nie jestem z Dubaju? – pyta cichym głosem.

      Jacob siada na krześle stojącym przy stole. Yassim prosi go, żeby się sobą zajął, a on załatwi w tym czasie swoje sprawy. Okolicę rozświetlają światła pobliskich budynków. Jacob dochodzi do wniosku, że w takim mieszkaniu człowiek jest całkowicie wystawiony na widok innych. Przecież każdy może tu zajrzeć. Trudno mu sobie wyobrazić, że ktoś może prowadzić codzienne życie na oczach innych, stać się kimś w pełni przezroczystym.

      Przez jakiś czas wierci się na krześle, a potem klika z zaciekawieniem w klawiaturę komputera. Urządzenie budzi się do życia. O Yassimie wie niewiele: mówi po angielsku z amerykańskim akcentem, a arabski, którym się posługuje, może wskazywać na to, że nie pochodzi z okolic Zatoki Perskiej. Być może urodził się w Libanie albo w Syrii. Czy w związku z tym powinien mu zaproponować, żeby rozmawiali ze sobą po arabsku? Uznaje jednak, że kosztowałoby go to zbyt wiele wysiłku, i rezygnuje z tego pomysłu.

      Dostępu do komputera broni hasło, ale na ekranie widać jakieś niewyraźne zdjęcie. Jacob pochyla się, żeby obejrzeć je z bliska. Zdjęcie przedstawia liczną rodzinę – dziesięć, może dwanaście osób. Są na nim dorośli i dzieci, wszyscy ubrani w eleganckie garnitury, barwne koszule, krawaty albo lśniące jedwabne sukienki. Kobiety są mocno pomalowane. Jedna z nich trzyma w dłoni bukiet czerwonych kwiatów. Ma na sobie białą sukienkę i coś w rodzaju woalki. Jacob domyśla się, że to panna młoda, a fotografię zrobiono na weselu. Czy to rodzina Yassima? Czy to on jest autorem zdjęcia?

      Jacob unosi wzrok i po drugiej stronie pokoju widzi Yassima, który trzyma w ręce duży obraz w ramce. Ustawia go przodem do ściany.

      – Chodź do mnie – mówi.

      Od razu lądują w łóżku. Jacob sam nie wie, jak do tego doszło. Szybko pozbywa się koszuli i ciepłe, suche dłonie Yassima zaczynają pieścić jego nagą pierś. Czuje je we włosach i w kroczu. Yassim rozpina mu dżinsy, robi to niecierpliwie, jakby czegoś szukał. Jacob opuszcza rękę, pomaga mu rozpiąć guziki i zdjąć spodnie. I nagle czuje, że jest zupełnie nagi.

      Dyszy i przyciska do siebie dłoń Yassima, który obejmuje go mocnym, zdecydowanym ruchem. Czuje się wprost cudownie. W pewnej chwili wydaje mu się, że Yassim zaraz skończy, ale on nadal go obejmuje, nie odsuwa dłoni, chociaż Jacob mocno się do niej przyciska.

      Jacob obraca się na plecy, Yassim kładzie się na nim i przyciska go do łóżka. Potem puszcza go i klęka. Nadal jest ubrany, podczas gdy Jacob leży przed nim nagi, wydany na jego łaskę. Jest to tak podniecające, że ledwo może wytrzymać. Zrobiłby wszystko, żeby poczuć Yassima na sobie i w sobie.

      Yassim uśmiecha się, ściąga T-shirt przez głowę i rzuca go za siebie na podłogę. Powoli rozpina pasek spodni i nagle zatrzymuje się w pół ruchu.

      – Chcesz tego? – pyta.

      – Niczego bardziej nie pragnę – odpowiada Jacob.

      Głos ma ochrypły, jakby należał do kogoś innego. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie przeżył. To, co dzieje się tutaj i teraz, nie ma nic wspólnego z szybkimi randkami aranżowanymi na portalu społecznościowym dla gejów ani z niesprawiającymi mu aż takiej przyjemności, z góry przewidywalnymi wieczorami spędzanymi w Uppsali przy butelce wina z Simonem. Na pewno nie ma to też nic wspólnego z brudną, przerażającą przygodą, którą przeżył w łaźni. Ten pokój, widok Yassima, zapach jego skóry, dotyk dłoni i ust sprawiają, że przechodzą go dreszcze. Z trudem oddycha.

      W końcu Yassim zdejmuje spodnie i staje przed nim. Jest wyższy, niż Jacob sobie wyobrażał. Kiedy więc Yassim kładzie się na nim, przyciska jego uda do piersi i bez uprzedzenia w niego wchodzi, nie pytając o zgodę, Jacob czuje, że na świecie nie ma nic bardziej realnego niż to, co właśnie przeżywa.

      Odczuwa ból, ale jest to ten rodzaj bólu, dla którego gotów byłby zatrzymać czas w miejscu – gdyby tylko mógł. Bez takiego bólu nie mógłby żyć. Zaczyna szlochać, ale Yassim zatyka mu usta, a jednocześnie wchodzi w niego coraz głębiej. Drugą rękę kładzie mu na głowie i przyciska go do materaca. Jacob leży pod nim i nie może się poruszyć, nawet gdyby chciał.

      Czuje tak silny ból, że oczy zachodzą mu łzami. Mimo to nie chce ich zamknąć. Chce widzieć Yassima, patrzeć mu w oczy. A gdy w końcu ich spojrzenia się spotykają, odnosi wrażenie, jakby zajrzał w głąb jego duszy, jakby zapomniał, że nic o nim nie wie, że poznał go całkiem niedawno, że Yassim przepadł bez wieści na dwa tygodnie i nagle wrócił. Ale teraz to nieważne, bo w jego oczach dostrzega coś więcej. Może determinację, z jaką Yassim przyciska go do materaca? Jacob wie, że tu nie chodzi tylko o seks, ale o coś bardziej fundamentalnego, co jest nie tylko czystym pożądaniem, ale czymś większym, nieskończenie bardziej ryzykownym, czemu nie można się oprzeć, bez względu na to, jak bardzo by się chciało.

***

      Potem obaj leżą na łóżku na plecach w pustym pokoju. Jacob wpatruje się w sufit, nie ma odwagi nawet zerknąć na Yassima, jakby się bał, że ich delikatna bańka szczęścia może w każdej chwili pęknąć. W końcu Yassim decyduje się przerwać milczenie.

      – W moim życiu nie ma na to miejsca.

      Głos ma cienki, bardziej przypomina szept.

СКАЧАТЬ