Название: Vortex. Zbiór opowiadań science-fiction
Автор: Jarosław Prusiński
Издательство: OSDW Azymut
Жанр: Сказки
isbn: 978-83-7859-537-3
isbn:
W pomieszczeniu, które znał jak własną kieszeń i w którym spędził ostatnie dziesięć lat, stała kobieta. Szczupła brunetka z wąskimi ustami i wydatnym nosem patrzyła na wchodzących z kamienną twarzą. Bodajże pierwszy raz zawitała tu kobieta. W dniu w którym projekt nasłuchu przestrzeni kosmicznej został zawieszony z powodu braku funduszy. Zawstydził się trochę, zdając sobie sprawę, że pomieszczenie nasłuchu, zazwyczaj nie wyglądające cudownie, zawalone monitorami komputerów, oscyloskopami i dziesiątkami kabli oraz rozmaitych złączek z kategorii takich, co „mogą się przydać”, teraz dodatkowo szpeciły kartony, w które zaczęto już pakować sprzęt.
– To Justin – Griszin nie zawracał sobie głowy wyszukanymi formami prezentacji. – Specjalistka od CP. A to Jarred, nasz as przestworzy.
– Cywilizacje Pozaziemskie? – Masters patrzył z niedowierzaniem na kobietę. – Ktoś finansuje takie etaty?
– Jest po północy i nie mam czasu na głupoty, więc od razu przejdę do rzeczy. – Profesor ulokował tyłek na kanapie, gestem zapraszając pozostałych do zajęcia miejsc siedzących. – Rano zrobi się dym, dlatego też chciałbym, żebyśmy ustalili wspólną wersję.
– Czego? – spytał odruchowo inżynier, siadając na jednym z kartonów i dając tym samym do zrozumienia Justin, żeby usiadła na jego fotelu.
– Z powodu kryzysu kończymy naszą działalność nasłuchową – szef stacji patrzył na kobietę. – Zainstalowaliśmy tydzień temu nowy program do archiwizacji danych, który porządkuje wszystkie sygnały chronologicznie na podstawie z góry określonego klucza, a właściwie kilku kluczy, po pasmach, interwałach…
– Ty znowu z tym swoim programem do archiwizacji – mruknął Jarred. – Zanudzisz panią na śmierć.
– Skracając – Griszin obrzucił go wrogim spojrzeniem. – Program zarchiwizował wszystkie dane z całego okresu nasłuchu. Ze stu lat!
– Brawo!
– Zaraz przestaniesz dowcipkować, Masters. Wykryliśmy systematyczność szumów w dużych interwałach, których nikt wcześniej nie badał. Przedział szumu to w przybliżeniu dwadzieścia trzy lata. Kazałem naszym chłopcom od dekodowania obrobić ten sygnał, dopóki jeszcze dla nas pracują i dopóki my jeszcze pracujemy dla kogokolwiek. Normalny sygnał w szerokim paśmie elektromagnetycznym, nic wyszukanego i dość prosta sekwencja. Skończyli około dwudziestej drugiej.
– I co? – Jarred poczuł, że nagle zrobiło mu się sucho w ustach.
– Przekaz brzmi: „…ie mieszkańcy trzeciej planety”.
– Czy to pewne? – odezwała się Justin do tej pory sprawiająca wrażenie nieobecnej.
– Sam sprawdzałem – obruszył się profesor. – Prosta sekwencja tyle, że z cholernie dużym interwałem. Gdybym chciał się skontaktować z inną cywilizacją użyłbym najprostszej możliwej sekwencji i wysłałbym ją w najszerszym możliwym paśmie, żeby każdy debil mógł odczytać wiadomość. Właśnie taki przekaz otrzymaliśmy!
Zapadło milczenie, w którym trzask zapalniczki Justin rozległ się jak strzał z pistoletu. Jarred również przypalił papierosa i oboje palili w milczeniu. Profesor zakaszlał, próbując ręką odpędzić dym, a potem podszedł do okna.
– O kurwa! – inżynier ocknął się z letargu. – To znaczy, że nawiązaliśmy kontakt i nawet o tym nie wiedzieliśmy?!
– Mnie zastanawia co innego – powiedziała Justin. – Czy dobrze zrozumiałam, że sekwencja powtarza się co dwadzieścia trzy lata? I dlaczego pierwszy wyraz jest urwany?
– Niezupełnie – Griszin łapał powietrze przez otwarte okno jak ryba wyjęta z wody. – To znaczy, że każdy wyraz był nadawany w ciągu dwudziestu trzech lat, a między wyrazami jest mniej więcej osiem lat przerwy. Myśmy to rejestrowali, ale braliśmy to za zwykły szum otoczenia, bo zbyt wolno się zmieniał. Dopiero program do katalogowania wszystko zagęścił w sposób, w jaki zagęszcza się zapis cyfrowy przy kompresji. Zamiast pisać sto razy parametry jakiegoś sygnału, pisze się tylko jeden raz dodając liczbę sto. Rozumie pani? Kompresja ujawniła ten przekaz.
– Skąd to przyszło? – Inżynier wytarł pot z czoła.
– Trzeba zrobić obliczenia. Myślę, że działanie naszego obserwatorium zostaną wznowione. Wysłałem już e-mail do Centrum Badań Kosmicznych. Spodziewam się, że jutro zleci się tu tłum dziennikarzy.
– Jeśli przekaz jest rozciągnięty na przestrzeni stu lat – specjalistka od Cywilizacji Pozaziemskich nie wykazywała entuzjazmu – to niewielkie będą korzyści z jego odczytania. Ich czas jest najwidoczniej inny niż nasz. To tak, jakby neutrino istniejące milionową część sekundy chciało porozmawiać z górą. Zakładaliśmy do tej pory, że czas jest wielkością mniej więcej stałą dla wszystkich potencjalnych istnień pozaziemskich…
– A jeśli przekaz wiązki został nadany z tak dużą prędkością, że uległ anomalii czasowej? – wtrącił się Jarred. – Może rozciągnął się w czasie po prostu?
– Fala elektromagnetyczna ma swoją prędkość – skrzywił się Griszin. – Chcesz powiedzieć, że obcy nadali ją z prędkością, powiedzmy, światła?
– Może nawet z większą niż światła. Na jakiejś nośnej. W przeciwnym wypadku musiałaby pochodzić z czasu odległego od nas o setki milionów lat.
– To, czy istnieją cywilizacje pozaziemskie, jest pytaniem zupełnie nieistotnym – kobieta wypuściła kłąb siwego dymu. – Mamy całkowitą pewność, że istnieją. Tylko czy istnieją takie, z którymi da się porozumieć i czy można z tego porozumienia wyciągnąć jakiekolwiek korzyści dla nas.
– Bardzo pragmatyczne myślenie. – Nie wiadomo czy Griszin wyraził się z uznaniem, czy z przyganą. – A skąd pani czerpie taką pewność, że obcy istnieją?
– Z naszej historii – prychnęła. – Wiemy o kilku okresach masowego wymierania na Ziemi. Przyjmuje się mylne hipotezy, że nie wszystkie formy zwierzęce uległy zagładzie, ale nikt nie potrafi wytłumaczyć, dlaczego. Dlaczego wyginęły wszystkie dinozaury, a ssaki nie?
– Bo stałocieplne – wtrącił Jarred.
– Bzdura! Zostały krokodyle, jaszczurki i masa innych zmiennocieplnych. Wszystkie okresy wymierania charakteryzuje to, że były one wybiórcze. I żadna teoria tego nie wyjaśnia w sposób wiarygodny. Na przykład, jeden gatunek meduzy przetrwał w formie niezmienionej 500 milionów lat. Nie poddał się siłom ewolucji, oparł się masowemu wymieraniu. Dlaczego? Bo jego budowa była idealna? Ewolucja niczego nie chciała przy niej majstrować? A przy wszystkich innych organizmach gmerała? Żadna z popularnych teorii nie daje nam odpowiedzi na te pytania.
– Ale co to ma do rzeczy? – Griszin sprawiał wrażenie lekko poirytowanego.
– Bo jest hipoteza, która to wyjaśnia – Justin spojrzała na niego z ukosa. – Wymieranie było całkowite, a życie odradzało się ponownie. W niektórych przypadkach bardzo podobnie. Na tyle podobnie, że nie można СКАЧАТЬ