Название: Początek
Автор: Дэн Браун
Издательство: OSDW Azymut
Жанр: Детективная фантастика
isbn: 978-83-8110-146-2
isbn:
– Qué rosario tan bonito – powiedział ochroniarz, podziwiając sznur metalowych paciorków zakończonych dużym krzyżem o zaokrąglonych ramionach.
– Gracias – odparł Ávila. – Wykonałem go własnoręcznie.
Admirał przeszedł przez bramkę bez incydentów. Po drugiej stronie odebrał swój telefon i różaniec, ostrożnie schował je do kieszeni, po czym przeszedł do stanowiska, przy którym wręczono mu nietypowe słuchawki.
„Nie potrzebuję audiodeskrypcji” – pomyślał. „Mam zadanie do wykonania”.
Wchodząc do atrium, dyskretnie wyrzucił słuchawki do kosza. Z bijącym sercem rozejrzał się w poszukiwaniu odosobnionego miejsca, w którym mógłby swobodnie zatelefonować do Regenta, żeby mu zameldować, że już jest w środku.
„Dla Boga, ojczyzny i króla” – pomyślał. „Przede wszystkim jednak dla Boga”.
W tej samej chwili w odległym krańcu oświetlonej blaskiem księżyca pustyni na przedmieściach Dubaju siedemdziesięcioośmioletni szacowny allamah Syed al-Fadl nadludzkim wysiłkiem czołgał się po piachu, zaczynało mu jednak już brakować sił.
Miał odparzoną, pokrytą pęcherzami skórę, a w gardle zaschło mu tak bardzo, że ledwie mógł złapać oddech. Niesiony pustynnym wiatrem piasek dawno go już oślepił, on jednak mimo to pełzł dalej. W pewnym momencie zdawało mu się, że słyszy w oddali silniki łazików pustynnych, ale prawdopodobnie był to tylko wiatr wyjący na wydmach. Wtedy al-Fadl stracił nadzieję, że Bóg zechce go uratować. Sępy przestały już nad nim krążyć. Teraz szły obok niego.
Wysoki Hiszpan, który go uprowadził, prawie się nie odzywał, gdy jechali autem allamaha w głąb tej olbrzymiej pustyni. Po godzinie zahamował, kazał duchownemu wysiąść i odjechał w mrok, zostawiając go bez wody i jedzenia.
Porywacz nie ujawnił, kim jest, ani nie wyjaśnił swojego postępowania. Jedyną poszlaką, którą al-Fadl zauważył, był dziwny tatuaż na prawej dłoni mężczyzny – symbol, którego allamah nie rozpoznał.
Przez kilka godzin al-Fadl brnął przez pustynię i bezskutecznie wzywał pomocy. Teraz, gdy odwodniony upadł, czując, że jego twarz zagrzebuje się w duszącym piasku i zawodzi go serce, po raz ostatni zadał sobie pytanie, które powtarzał w myślach, odkąd został uprowadzony.
„Kto mógłby chcieć mojej śmierci?”
Tym razem jednak, ku swojemu przerażeniu, znalazł jedyną logiczną odpowiedź.
Rozdział 8
Robert Langdon przenosił wzrok z jednego kolosalnego elementu na drugi. Wszystkie były wygiętymi płytami niepomalowanego metalu ustawionymi na jednej z krawędzi, wyglądały więc jak szereg potężnych ścian, które jakimś cudem zachowywały równowagę. Każda płyta miała ponad cztery metry wysokości i została uformowana w inny kształt: falującą wstęgę, otwarty okrąg albo luźny zwój.
– Kwestia czasu – powtórzył Winston. – Twórca nazywa się Richard Serra. Wykorzystuje niepodparte ściany z ciężkiego tworzywa tak, by osiągnąć złudzenie niestabilności. Proszę sobie wyobrazić, że owija pan banknot jednodolarowy wokół ołówka, który następnie pan usuwa. Zwinięty banknot będzie stał na krawędzi, utrzymywany własnym kształtem.
Langdon przystanął i przeniósł spojrzenie na wierzchołek potężnego okręgu, który mijał. Stal niskostopowa miała odcień miedzi i fakturę, która sprawiała wrażenie organicznej. Patrząc na tę potężną instalację, miało się poczucie wielkiej siły i delikatnej równowagi zarazem.
– Czy zauważył pan, panie profesorze, że kształt nie jest zamknięty?
Langdon ruszył z miejsca, żeby obejść rzeźbę, i dopiero wtedy dostrzegł, że jej ściany się nie stykały, niczym nieudany okrąg narysowany przez dziecko, które nie zdołało połączyć końców.
– Krzywizna tworzy przejście mające zaprosić widza do środka, gdzie zobaczy negatyw.
„Chyba że ma klaustrofobię” – pomyślał Langdon, szybko ruszając dalej.
– Na wprost będzie pan miał trzy sinusoidalne stalowe wstęgi przebiegające mniej więcej równolegle – kontynuował Winston. – Ustawione są na tyle blisko siebie, by tworzyć falujące tunele o długości ponad trzydziestu metrów. Rzeźba nosi tytuł Wąż i nasi młodzi goście zwykle z radością w niej biegają. I jeszcze ciekawostka: dwie osoby stojące po dwóch stronach tunelu będą się doskonale słyszały, nawet jeśli mówią szeptem.
– Owszem, to godna uwagi ekspozycja, ale czy zechce mi pan wyjaśnić, dlaczego Edmond chciał, żebym ją zobaczył?
„Doskonale przecież wie, że takie rzeczy do mnie nie trafiają”.
– Eksponat, który polecił mi panu pokazać, nosi tytuł Spiralny moment obrotowy i znajduje się przed panem w prawym rogu. Widzi pan?
„To coś, co wygląda, jakby stało kilkaset metrów stąd”.
– Tak, widzę.
– Wspaniale. Podejdźmy tam, dobrze?
Langdon niepewnie się rozejrzał po olbrzymiej przestrzeni, a następnie ruszył w stronę odległej spirali. Winston kontynuował.
– Wiem, że Edmond Kirsch z wielkim podziwem wyraża się o pańskim dorobku, panie profesorze, a zwłaszcza ceni pańskie rozważania na temat wzajemnych oddziaływań różnych tradycji religijnych oraz wpływu ewolucji wierzeń religijnych na sztukę. Pod wieloma względami teoria gier i obliczenia predykcyjne, którymi się zajmuje Edmond, są do nich podobne: przeprowadza analizy ewolucji różnych systemów, żeby określić, jak będą się rozwijały w przyszłości.
– Edmond jest w tym wyjątkowo dobry. Nie na darmo nazywają go współczesnym Nostradamusem.
– To prawda, chociaż moim zdaniem takie porównanie jest dla niego raczej obraźliwe.
– Niby dlaczego? – zaprotestował Langdon. – Nostradamus to najsłynniejszy prorok wszech czasów.
– Nie chcę się spierać, panie profesorze, ale Nostradamus napisał prawie tysiąc rymowanych czterowierszy, które przez kolejne wieki twórczo interpretowali przesądni ludzie, doszukując się sensu tam, gdzie go nie ma. Interpretatorzy dostrzegli w nich wszystko, od drugiej wojny światowej, przez śmierć księżnej Diany, po atak na World Trade Center. Czysty absurd! Z kolei Edmond Kirsch opublikował ograniczoną liczbę dokładnych prognoz, które sprawdziły się po raczej krótkim czasie, choćby przechowywanie danych w chmurze, samochody bez kierowcy czy procesory pentium. Pan Kirsch nie jest żadnym Nostradamusem.
„Racja” – pomyślał Langdon. Nieraz słyszał, że zwolennicy Edmonda Kirscha okazują mu bezwarunkową lojalność. Winston był zapewne jednym z nich.
– Jak się СКАЧАТЬ