Początek. Дэн Браун
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Początek - Дэн Браун страница 13

Название: Początek

Автор: Дэн Браун

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Детективная фантастика

Серия:

isbn: 978-83-8110-146-2

isbn:

СКАЧАТЬ że te analogie dają mi pożywkę dla rozmyślań.

      – To dobrze. Pokażę panu jeszcze jedno dzieło. Jego autorem jest Edmond Kirsch.

      – Naprawdę? Nie miałem pojęcia, że Edmond jest artystą.

      Winston się zaśmiał.

      – To już sam pan oceni.

      Langdon pozwolił się poprowadzić wzdłuż okien do przestrzennej wnęki, w której kilku gości zebrało się przed wiszącą na ścianie wielką bryłą wyschniętego błota. Na pierwszy rzut oka skojarzyła się ona Langdonowi ze skamieliną. Ale nigdzie nie dostrzegł żadnych skamieniałości. Na powierzchni znajdowały się za to liczne kreski przypominające napisy, które dzieci wydrapują patykami w mokrym betonie.

      Grupka zwiedzających wydawała się nieprzekonana.

      – To Edmonda? – mruknęła ubrana w norki kobieta z ustami po botoksie. – Nie rozumiem, o co tu chodzi.

      W Langdonie odezwał się nauczyciel.

      – Powiedziałbym, że to bardzo pomysłowe dzieło – rzekł głośno. – Ze wszystkich obejrzanych dotychczas podoba mi się najbardziej.

      Kobieta odwróciła się, patrząc na niego z nieskrywanym lekceważeniem.

      – Ach tak? Niech mnie pan zatem oświeci.

      „Gdyby to jeszcze dało się zrobić!”

      Langdon podszedł bliżej do eksponatu.

      – Moim zdaniem Edmond pokrył ten kawałek gliny kreskami po to, żeby złożyć hołd twórcom jednej z najstarszych na świecie odmian pisma, tak zwanego pisma klinowego.

      Kobieta z niepewną miną zatrzepotała powiekami.

      – Pośrodku widzimy trzy wyraźne znaki, które w języku asyryjskim oznaczają rybę. To piktogram. Wpatrując się weń, możemy sobie wyobrazić, że po prawej stronie mamy otwarty pysk, a na ciele ryby łuski.

      Słuchacze zadarli głowy, żeby ponownie obejrzeć eksponat.

      – Proszę spojrzeć tutaj – kontynuował Langdon, wskazując na serię wklęśnięć po lewej stronie. – Ślady stóp w błocie za rybą mają symbolizować ewolucyjny przełom, wskutek którego wyszła ona na ląd.

      Słuchacze zaczęli z uznaniem kiwać głowami.

      – Po prawej widzimy niesymetryczny asterysk, który ryba wydaje się pożerać. Otóż jest to jeden z najstarszych stosowanych przez człowieka symboli Boga.

      Kobieta wydęła botoksowe usta w grymasie niezadowolenia.

      – Ryba zjada Boga?

      – Tak należy sądzić. To żartobliwa wersja ryby Darwina, ewolucja pożerająca religię. – Langdon wzruszył ramionami. – Dlatego mówiłem, że dzieło jest bardzo pomysłowe.

      Oddalając się od zebranej w niszy grupki, Langdon słyszał za sobą ściszone głosy. Potem ze słuchawek popłynął śmiech Winstona.

      – Muszę powiedzieć, że nieźle się ubawiłem – stwierdził. – Edmond z pewnością by docenił pański zaimprowizowany wykład. Niewielu widzów poprawnie interpretuje jego dzieło.

      – Na tym polega moja praca – odparł Langdon.

      – Racja. Teraz widzę, dlaczego Edmond Kirsch polecił mi traktować pana jako gościa specjalnego. Kazał mi też pokazać panu coś, czego dziś wieczorem nie zobaczy nikt inny.

      – Naprawdę? Co to takiego?

      – Po prawej stronie okien znajduje się odgrodzone przejście, a za nim korytarz. Widzi je pan?

      Langdon zerknął w tamtym kierunku.

      – Tak.

      – Świetnie. Proszę więc tam podejść, a potem stosować się do moich instrukcji.

      Niepewnym krokiem Langdon poszedł do przejścia i zgodnie z instrukcjami Winstona, upewniwszy się, że nikt go nie obserwuje, wślizgnął się za barierkę i wszedł do znajdującego się za nią korytarza.

      Gdy zniknął z oczu pozostałym zwiedzającym, natknął się na metalowe drzwi zabezpieczone zamkiem cyfrowym.

      – Zamek działa na sześciocyfrowy kod – oznajmił Winston, po czym podyktował cyfry, które należy wstukać.

      Langdon wprowadził kod i zamek cicho szczęknął.

      – Proszę wejść, panie profesorze.

      Przez chwilę Langdon stał w miejscu, niepewny, co zobaczy. Zaraz jednak się pozbierał i popchnął metalowe skrzydło. Za nim panowała niemal zupełna ciemność.

      – Za chwilę zapalę światło. Proszę wejść i zatrzasnąć się od środka.

      Langdon przekroczył próg, wytężając wzrok w półmroku, po czym zamknął za sobą drzwi. Znów szczęknął zamek.

      W rogach pomieszczenia rozbłysło światło, które stopniowo się nasilało, odkrywając przed jego oczami olbrzymią przestrzeń, która z pewnością mogłaby służyć za hangar dla całej floty jumbo jetów.

      – Trzy tysiące sto pięćdziesiąt osiem metrów kwadratowych – poinformował go Winston.

      Przy tym pomieszczeniu atrium wydawało się malutkie.

      Gdy światła rozbłysnęły jeszcze bardziej, Langdon zauważył, że na podłodze coś stoi. Siedem albo osiem mrocznych kształtów wyglądających jak pasące się dinozaury.

      – Co to takiego? – zapytał.

      – To Kwestia czasu – odparł radosny głos Winstona. – Najcięższy eksponat w całym muzeum. Waży ponad dziewięćset ton.

      Langdon wciąż próbował zrozumieć, co się dzieje.

      – Dlaczego jestem tu sam? – zapytał.

      – Już mówiłem. Pan Kirsch polecił mi, żebym pokazał panu ten wyjątkowy eksponat.

      Światła rozbłysnęły pełną mocą, zalewając olbrzymią przestrzeń stonowanym blaskiem. Langdon z bezgranicznym zdumieniem wpatrywał się w instalację.

      „Wkroczyłem do świata równoległego”.

      Rozdział 7

      Admirał Luis Ávila podszedł do punktu kontrolnego, zerkając na zegarek, żeby sprawdzić, czy dotarł na czas.

      „Co do minuty!”

      Wylegitymował się, okazując Documento Nacional de Identidad, i na chwilę zamarł, gdy pracownik nie mógł odszukać na liście jego nazwiska. W końcu je znalazł na samym końcu, СКАЧАТЬ