.
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу - страница 9

Название:

Автор:

Издательство:

Жанр:

Серия:

isbn:

isbn:

СКАЧАТЬ Ale co z ludźmi? Czy materialny i socjalny status pracowników podwyższyłby się proporcjonalnie do zysków?

      Bram zadawał sobie te i inne pytania, wszystkie związane z Jayem, ale tylko do momentu, gdy wszedł do dużej sali w gmachu ministerstwa. Wówczas bowiem pomyślał o kimś innym.

      Tym kimś była Taylor.

      A pomyślał o niej, gdyż dostrzegł ją wśród gości sir Anthony'ego.

      Rozejrzał się, by zrobić przegląd dalszych znajomych, lecz w tym samym momencie usłyszał tuż przy uchu miły kobiecy głos.

      – Bram, ależ mam szczęście, że cię tu spotykam. Czy ostatnio widziałeś się z Heleną?

      Olivia Carstairs i Helena były szkolnymi koleżankami. Podtrzymywały dawną przyjaźń i to właśnie przez Helenę Bram poznał Olivię.

      – Otrzymaliśmy zaproszenie na osiemnastkę Plum, ale tak się fatalnie składa, że Gerald będzie musiał w przeddzień wyjechać do Rosji. Martwi mnie to, co dzieje się z Plum, i szczerze współczuję Helenie. Te dojrzewające dziewczęta to prawdziwe utrapienie. – W głosie Olivii przebijała pewność siebie matki czterech chłopców. – Zawsze pojawia się ten sam problem – ciągnęła. – Kiedy dziewczyna ochłonie i dojdzie ze sobą do ładu, dotrze do niej, że zepsuła sobie reputację i na naprawienie jej jest już za późno. Pamiętam, kiedy byłam... – Przerwała, uśmiechając się przepraszająco. – No widzisz? Ja tu gadu, gadu, a tam Gerald ma minę, jakby znalazł się w poważnych tarapatach. Szkoda, że na tego rodzaju przyjęciach nie można nagadać się do woli. Przekaż Helenie moje naj-naj-naj...

      – Przekażę – przyrzekł jej Bram.

      Uwagi Olivii na temat Plum, obojętnie, czy dyktowała je złośliwość, czy też szczera troska, popsuły mu humor. W innych okolicznościach już dawno porozmawiałby z dziewczyną i starał się ją przekonać, że w seksie, nieokiełznanym i dzikim, nie znajdzie bynajmniej poczucia bezpieczeństwa. Ale teraz, kiedy wiedział, iż Plum wmówiła sobie, że go kocha, sprawy cokolwiek się skomplikowały.

      Pewnej nocy, dwa lata temu, kiedy Plum miała zaledwie szesnaście lat, wszedł do sypialni i zastał ją w swoim łóżku. Chciała mu sprawić prezent na jego czterdzieste urodziny. Taka właśnie była Plum.

      Stanowiła zgubne połączenie wybujałej erotyki i młodego ciała. Patrząc na jej dziecinną wciąż twarz, Bram czuł zarazem rozpacz i niesmak. Jak miał jej wytłumaczyć, że miłość z nią niewiele by się różniła od pedofilii? Już sama myśl o tego rodzaju praktykach napełniała go odrazą. Jej chude i długie nogi źrebaka, jej twarde i małe piersi, które ukazywała mu z beztroskim bezwstydem, były nogami i piersiami dziecka, nie zaś kobiety.

      W końcu tylko westchnął, rozłożył ręce i zostawiwszy ją w swoim łóżku, udał się na tę noc do hotelu. Plum nie ponowiła już prób okupowania jego sypialni, lecz za to zaczęła zasypywać go miłosnymi wyznaniami.

      Rozejrzał się. Na drugim końcu sali Anthony pogrążony był w rozmowie z pewnym znanym konserwatywnym politykiem. Bram zaczął torować sobie ku nim drogę.

      – Ach, Bram. – Anthony powitał go uśmiechem, po czym przedstawił swojemu rozmówcy. – Właśnie rozmawiałem z Charlesem o tobie. Wybacz, że musiałem wyjść z biura przed twoją wizytą, lecz mam nadzieję, że Taylor dostarczyła ci wszystkie potrzebne materiały.

      – Tak, otrzymałem dokładnie to, na czym mi zależało – zapewnił go Bram, lecz kiedy polityk zostawił ich samych, dodał: – Z tym że...

      – Jakiś problem? – zapytał Anthony, zaniepokojony wahaniem w głosie Brama.

      – Rzecz w tym, że nie byłem przygotowany aż na taką ilość materiału. W rezultacie nie zdążyłem jeszcze się z nim zapoznać. Zorientowałem się tylko, że nie uda mi się wyłowić wszystkich potrzebnych danych bez pomocy osoby biegłej w statystyce i wprowadzonej w meritum sprawy.

      – Nie przejmuj się, stary – powiedział Anthony. – Taylor świetnie będzie się do tego nadawała. Pracuje u nas już kawał czasu, a poza tym cały nasz system gromadzenia i segregowania danych to jej dzieło.

      – No cóż, skoro uważasz, że znajdzie dla mnie wolną chwilę... Sprawia wrażenie osoby kompetentnej.

      Bram rozmawiał z przyjacielem, a równocześnie zdumiewał się dwulicowością swojego zachowania. Nie podejrzewał nigdy u siebie takich talentów. Nie chodziło mu przecież o żadną pracę, tylko o bliski kontakt z tą fascynującą kobietą.

      – Pewnie trafiła do ciebie wprost po ukończeniu studiów – powiedział, brnąc coraz dalej w oszustwo.

      – Owszem, studiowała, ale rzuciła uczelnię bodaj na trzecim roku. Nie wiem, dlaczego. – Anthony ściągnął brwi. – To bardzo tajemnicza osoba, która nawet najbliższych przyjaciół potrafi trzymać na dystans. O ile się jednak nie mylę, w końcu uzyskała dyplom na studiach zaocznych. Ma nieprzeciętną inteligencję, jest poważna, rzeczowa, ale niepozbawiona poczucia humoru. W sumie jednak bardzo rzadko się śmieje, jakby się obawiała, że w śmiechu może odsłonić coś ze swego wnętrza... Ale wracając do sprawy, jak oceniasz szanse zrobienia tego dla nas?

      – Pozwól, że na razie wstrzymam się z oceną – powiedział Bram. – Najpierw muszę uzyskać pełny wgląd w dane, a potem przemyśleć rzecz pod kątem technicznym. Ale sama idea wydaje mi się porywająca.

      – Taylor utwierdzi cię w tym przekonaniu, a poza tym naprawdę może okazać się pomocna. Jutro z samego rana porozmawiam z nią na ten temat Nie wydaje mi się, żeby czyniła jakieś trudności. W zeszłym tygodniu skarżyła mi się nawet, że odkąd mamy ten nowy system komputerowej ewidencji, cierpi na nadmiar wolnego czasu.

      Nadmiar wolnego czasu. On, Bram, z miłą chęcią zadysponowałby tym jej czasem.

      Kiedy opuszczał gmach ministerstwa, była już pierwsza po północy. Ale wróciwszy do domu, nie poszedł do sypialni, tylko do gabinetu, który znajdował się od strony ogrodu. Nie docierał tu hałas wielkiego miasta i miało się wrażenie, jakby dom położony był nie w środku wielkiej metropolii, lecz na wsi.

      Prawie... Gdyż o ile w Londynie Bram otoczony był niemal luksusem, o tyle jego wiejski domek w Cambridge zdumiewał wręcz prostotą i skromnością. Dwa miejsca, dwa style życia, dwa odrębne światy, a przecież tu i tam czuł się tą samą osobą.

      Chociaż nie, ostatnio bardzo się zmienił. Zmiana ta dokonała się podczas spotkania z Taylor. Kobieta ta zaintrygowała go, wzbudziła jego erotyczną ciekawość, podrażniła zmysły. Czy pożądanie to było czymś złym? Złym nie, ale na pewno wariackim i lekkomyślnym.

      Usiadł przy biurku i zaczął przeglądać dokumenty. Przy odrobinie samozaparcia mógłby samodzielnie przebrnąć przez ten gąszcz danych, ale Taylor mogła mu ująć tego trudu. Jeśli jednak odmówi współpracy, wiedziona intuicją, że tu nie o współpracę chodzi?

      Gwałtownie wyprostował się w fotelu. Nagle bowiem dostrzegł, co narysowała pospiesznie jego dłoń, w której trzymał ołówek – po górnym marginesie dokumentu biegła mała szara mysz.

      ROZDZIAŁ CZWARTY

      Z СКАЧАТЬ