Название: Trudna miłość
Автор: PENNY JORDAN
Издательство: OSDW Azymut
Жанр: Остросюжетные любовные романы
isbn: 978-83-238-9487-2
isbn:
Jay patrzył z okna na to święto odrodzenia, lecz nie odczuwał potrzeby uczestniczenia w nim. Gnębił go sprzeciw ojca, który okazał się głuchy na jego argumenty.
Jedyną pociechę czerpał z faktu, że spotkanie z Japończykami nie okazało się jego klęską i kompromitacją, jak się obawiał. Partnerzy ze zrozumieniem przyjęli stwierdzenie, że dla podjęcia ostatecznej decyzji, bądź co bądź brzemiennej w doniosłe i nieodwracalne skutki, on i jego ojciec potrzebują trochę więcej czasu. Przyjacielskiej atmosfery nie zepsuła nawet uwaga, że ów czas musi być jednak czasem ograniczonym i że o oczekiwaniu w nieskończoność nie może być mowy. Zaraz też padły nazwy kilku małych firm komputerowych, którymi strona japońska była również zainteresowana. Zabrzmiało to jak ostrzeżenie, którego nie sposób było lekceważyć.
Umówili się na ponowne spotkanie za sześć tygodni. Czy czterdzieści dwa dni wystarczą, by zmusić ojca do przyjęcia jego punktu widzenia? Łączyło się to przede wszystkim z koniecznością uświadomienia mu, jak bardzo potrzebują tej współpracy z Japończykami.
Na razie jednak Jay był w Nowym Jorku i nie miał na ojca żadnego wpływu. Ta utrata kontroli nad osobą, którą starał się mieć na oku zawsze i nieprzerwanie, wprawiła go w stan rozdrażnienia i gniewu. Cholera! Bram mógł w tej chwili podejmować właśnie jakąś decyzję, on zaś dowie się o niej, o ile w ogóle się dowie, najwcześniej za dwa tygodnie.
Nie miał jednak wyjścia i musiał uzbroić się w cierpliwość. Plum warta była „prezentu”, który zamierzał jej ofiarować.
Był na ten wieczór umówiony z Nadią. Tym razem odwołanie spotkania nie wchodziło w rachubę. Nadia powiedziała, że koniecznie chce się z nim widzieć.
Skończyli ze sobą sześć lat temu i chociaż dzięki wspólnym znajomym mógł śledzić z daleka oszałamiające postępy, jakie czyniła w budowaniu swojej kariery, nie doszło w tym okresie do żadnego spotkania.
Stanowili pod każdym względem dwa przeciwstawne bieguny. Nadia była prawnuczką rosyjskich emigrantów, którzy uciekli przed bestialstwami leninowskiej rewolucji. Miała namiętny i porywczy charakter. Kiedy w coś uwierzyła, wierzyła w to bezgranicznie i z uporem neofitki. Zależało też jej na tym, by najbliżsi podzielali jej wiarę. Za każdym więc razem gdy Jay ośmielił się mieć odmienne zdanie, nazywała go zimnym racjonalistą, który pragnąłby wtłoczyć namiętności i uczucia w gorset schematów i reguł.
Ale Nadii nie była bynajmniej obca zdolność logicznego myślenia. I właśnie kierując się logiką, doprowadziła do ich ostatecznego zerwania. Powiedziała mu, że jakkolwiek pod względem seksualnym nie można mu jako kochankowi niczego zarzucić, to koszty łączące się z utrzymywaniem z nim znajomości są inwestycją, na którą jej nie stać.
– Tylko ja wkładam w nasz związek uczucie, ty natomiast angażujesz wyłącznie swój czas i energię – mówiła tym tonem pewnej swych racji intelektualistki. – Mam zbyt wiele szacunku dla samej siebie, zbyt dużo pragnę w życiu osiągnąć, abym miała się teraz uginać pod ciężarem tej dysproporcji. Jesteś ubogi duchem, Jay, i nikt w tej sferze nie nasyci cię i nie nakarmi.
Boże drogi, i to z tą właśnie kobietą miał się niebawem spotkać, rozmawiać...? O czym? O tamtych dniach, kiedy spali ze sobą i sprzeczali się? Nie, Nadia nie była osobą, która trwoniłaby czas na roztrząsanie zdarzeń minionych. Ona żyła wyłącznie teraźniejszością i pracowała dla przyszłości.
– Jestem obywatelką świata – lubiła mawiać. – Los, który wykorzenił mnie z mojej ojczyzny i z mojej kultury, ofiarował mi zarazem wolność od różnych determinizmów łączących się z tradycją i wychowaniem. Nie zamierzam wyzbywać się tej wolności i wiązać z jakąś konkretną kulturą i jakimś konkretnym narodem. Żyję wyłącznie dla siebie i nikomu nie jestem nic dłużna.
Tak właśnie Nadia mówiła zawsze – dobitnie, z przekonaniem, jakby jej umysł ogarniał całą złożoność świata i był w stanie wyjaśnić wszelkie komplikacje. Poza tym jednak można było odnaleźć w niej mnóstwo sprzeczności. I tak na przykład, mimo że buntowała się przeciwko sprowadzaniu miłości do seksu, była prawdziwą artystką w łóżku. Jay nawet podejrzewał, że na tym polu musiała niegdyś zafundować sobie dobry trening pod kierunkiem jakiegoś starszego i doświadczonego mężczyzny. Za każdym razem domagała się pełnego zaspokojenia, a jeśli zdarzyło się, że Jay z jakichś przyczyn nie stanął na wysokości zadania, słyszał z jej ust słowa bezwzględnej krytyki.
On również miał swoje poglądy na seks. Jego zdaniem seks był nie tyle źródłem przyjemności, co wzajemną usługą. Ostatnie dziesięciolecia dwudziestego wieku zaowocowały w tym zakresie swobodą na niespotykaną dotąd skalę, a hałas wokół AIDS był jakby biciem w dzwony alarmowe. Skok z kobietą do łóżka stracił tym samym coś z poprzedniej spontaniczności. Coraz częściej towarzyszyły temu namysł i kalkulacja. Zmiany dawały się zauważyć wręcz gołym okiem, nie ominęły też jego życia intymnego. Z pewną dozą autoironii mógł stwierdzić, że w ostatnich latach jego aktywność seksualna wyraźnie osłabła.
Poza tym w stosunkach z partnerkami, bo przecież wciąż je miał, zaczął wyczuwać pewną pustkę, pewien dolegliwy brak czegoś istotnego. Pomyślał o innym wymiarze, o którym kiedyś wspomniała mu Nadia, i zacisnął zęby. Ta kobieta gotowa jeszcze sprawić, że stanę się sentymentalny, pomyślał ponuro i poszedł do łazienki wziąć prysznic.
Nadia stała przed lustrem i krytycznym spojrzeniem przyglądała się swojemu odbiciu.
Oto zbliżała się nieuchronnie do owego przełomowego momentu w życiu, kiedy kobieta z rozkosznie smukłej staje się już całkiem zwyczajnie chudą; kiedy cudowne dołeczki na policzkach zmieniają się w smętne zapadliska, ocienione przez skaliste występy kości policzkowych; kiedy wreszcie jedwabista gładkość cery zaczyna ujawniać pęknięcia i rysy niczym gliniasta ziemia podczas suszy.
Pod tym względem w dużo lepszej sytuacji znajdowały się pulchne kobiety, które nie musiały zastanawiać się, czy nosić w ustach przemyślne kuleczki do wypełniania zapadniętych policzków. Wprawdzie ona, Nadia, też jeszcze nie musiała myśleć na serio o tych kulkach, ale już z pewnych oznak, które ona jedynie dostrzegała, mogła przewidzieć nieuchronne zmiany, które miały nastąpić w ciągu najbliższych pięciu, może dziesięciu lat. Na razie jednak udawało się jej konserwować swoją urodę. Ciągle jej skóra w dotknięciu miała gładkość kuli bilardowej, a dyskretnie opalone ciało wabiło świeżością brzoskwini.
Miała na sobie prostą, lecz elegancką sukienkę z czarnej wełenki, która, doskonale dopasowana, uwydatniała giętkość jej talii, smukłość bioder i delikatną wypukłość piersi. Dla bystrego obserwatora, a Jay niewątpliwie posiadał tę cechę, były one wciąż jeszcze dostatecznie jędrne, by nie zachodziła potrzeba krępowania ich gorsetem stanika.
To wszystko mogło gwałtownie się zmienić, jeśli wyjdzie za Alarica. Znała go i wiedziała, że będzie próbował zaprząc ją do kieratu macierzyństwa.
Poza tym, oczywiście, byłby pod każdym względem wspaniałym mężem. Stała przed wielką szansą i nie mogła już dłużej zwlekać z decyzją.
Zmarszczka na jej czole pogłębiła się. Jay pojawił się w Nowym Jorku bodaj w najmniej odpowiedniej chwili. Słusznie zwykło się mówić, że kobieta nigdy СКАЧАТЬ