Trudna miłość. PENNY JORDAN
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Trudna miłość - PENNY JORDAN страница 6

Название: Trudna miłość

Автор: PENNY JORDAN

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Остросюжетные любовные романы

Серия:

isbn: 978-83-238-9487-2

isbn:

СКАЧАТЬ przez sam fakt pojawienia się przed nią i unieruchomienia jej w swoim zdobywczym spojrzeniu, liczył na dużo, ale to dużo większe łupy. Musiała poskromić go i pozbawić złudzeń.

      Tymczasem Bram dobrze wiedział, jaką otrzyma odpowiedź. Wiele kobiet poruszyłoby niebo i ziemię, byleby tylko pokazać się w jego towarzystwie, lecz Taylor bez wątpienia została ulepiona z innej gliny. Po chwili usłyszał więc dokładnie to, czego się spodziewał:

      – Nie.

      Nawet nie zadała sobie trudu, by ubrać tę odmowę w formę konwencjonalnej grzeczności. Cisnęła w niego słówkiem „nie” niczym granatem ręcznym, zupełnie jakby chciała widzieć go rozerwanego na strzępy. Było już zbyt późno na udowadnianie jej, że on, Bram, jest całkiem innym człowiekiem od tego wyobrażenia o jego osobie, które zapewne powzięła na podstawie sztubackiego zachowania, jakim się popisał. Wątpił, by uwierzyła jakimkolwiek słownym zapewnieniom, wątpił nawet w jej dobrą wolę uwierzenia. Zbyt już zraził ją tym, że ośmielił się tak brutalnie przekroczyć linię, którą wokół siebie zakreśliła.

      Bram natknął się już na kobiety, które szczerze nienawidziły mężczyzn, lecz między nimi a Taylor istniała pewna zasadnicza różnica. Postawę tamtych dawało się sprowadzić do beznamiętnej pogardy, nienawidziły mężczyzn bardziej rozumem niż zmysłami. Natomiast w tej kobiecie płonęły ognie przeróżnych namiętności i wzruszeń. Była niczym rzeźba z alabastru, w którą wtłoczono kipiącą krew. W związku z tym zadawał sobie pytanie, czy ona zdaje sobie sprawę, jak bardzo jest pociągająca, a przez to narażona na atak, w tym wypadku na atak z jego strony? Bo o tym, żeby się wycofał i poszedł swoją drogą, nie mogło już być mowy.

      – Trudno. Będę z panią w kontakcie. Jeszcze nie tracę nadziei.

      Drgnęła, a jej blada twarz stała się jeszcze bledsza. Zagroził jej oblężeniem – czyż tak postępuje się w sytuacji, gdy zachowaniem drugiej strony kieruje strach? Jak mógł okazać się takim głupcem, prostakiem i barbarzyńcą? Zamiast podsycać jej bojaźń, powinien był raczej dać jej do zrozumienia, że nie ma w nim woli zdobywania i że to wszystko to tylko takie sobie igraszki. Czuł jednak, że w tym wypadku nie wolno mu mijać się z prawdą. Zdecydowany był zdobyć tę niezwykłą kobietę i nie zamierzał ukrywać przed nią swojej determinacji.

      – Rany, ale seksowny gość! – skomentowała współpracownica Taylor, która chwilę wcześniej minęła się w drzwiach z wychodzącym Bramptonem. – Powiesz coś o nim?

      – To Brampton Soames, właściciel Soames Computac.

      – Nieźle! Więc do tych wszystkich zewnętrznych wspaniałości można dodać jeszcze pieniądze! Słyszałam o milionerze o tym nazwisku, ale myślałam, że ci bogacze są zazwyczaj starzy. Ten, o ile wiem, ma już dorosłego syna.

      – Nie mam pojęcia. Nie interesowałam się dotąd życiem prywatnym pana Soamesa – odrzekła Taylor.

      Nie interesowała się w przeszłości i nie miała zamiaru interesować się w przyszłości. Nic nie obchodził jej seksowny wygląd tego mężczyzny, jego status majątkowy ani też jego dorosły syn. Soames istniał dla niej od pięciu minut tylko pod jednym względem. Był mężczyzną, który dostrzegł jej istnienie i przysiągł sobie, wiedziała to, wycisnąć na nim swoje piętno. W żadnym wypadku nie mogła na to pozwolić, i to niezależnie od tego, co o nim myślały inne kobiety.

      Podsłuchała raz rozmowę dwóch młodszych koleżanek.

      – Co się z nią dzieje, z tą Taylor? – zapytywała jedna. – Zachowuje się i ubiera jak staroświecka panna z przedwojennego filmu. To wręcz nie wypada, by do tego stopnia obnosić się ze swoim dziewictwem. Zresztą, ma jeszcze czas. Gdyby choć trochę zadbała o wygląd, inaczej czesała się i ubierała, wciąż miałaby szansę znaleźć jakiegoś faceta.

      „Znaleźć jakiegoś faceta”.

      Gdy usłyszała to zdanie, musiała aż zagryźć wargi, żeby nie wykrzyknąć, że mężczyzna, jakikolwiek mężczyzna, był ostatnią rzeczą, jakiej pragnęła.

      – Widocznie – powiedziała druga z koleżanek – nie odczuwa normalnych kobiecych potrzeb.

      Teraz Taylor roześmiała się w duchu na wspomnienie tych słów. Spojrzała na zegarek. Ale nie po to, żeby sprawdzić godzinę, tylko żeby pójść śladem jednego z wątków pamięci.

      Dostała ten zegarek od rodziców w nagrodę za postępy w nauce w klasie maturalnej. Pamiętała, że przez cały poprzedni rok żyła w ustawicznym strachu. Bała się, że może zawieść oczekiwania ojca i matki. Jej starsza siostra Caroline ukończyła Bristol University z oceną najwyższą z możliwych i z miejsca zapisała się na podyplomowe studia, by pogłębić i poszerzyć swą wiedzę.

      Caroline chciała zostać chirurgiem, ale ojciec odradzał jej wybór tego zawodu.

      – Gdyby była chłopakiem, to co innego – mówił. – Lecz jako przyszła żona i matka nie może za bardzo poświęcać się pracy zawodowej. Chirurgia to ustawiczna praktyka. Tutaj nie można wyjść z wprawy. Niestety, to nie jest zajęcie dla kobiet.

      Ojciec zaliczał się do wąskiej czołówki angielskich biologów. Jego rozległa wiedza i błyskotliwa inteligencja budziły powszechny podziw i szacunek. Pragnął, by jego córki dorównały mu pod względem intelektualnym. Ale był równocześnie człowiekiem mocno trzymającym się ziemi. W swoich ocenach i sądach zachowywał rozwagę i zmysł praktyczności. Dlatego ona, Taylor, nigdy nie ośmielała się lekceważyć sobie jego krytyki bądź aprobaty. Jego nieznaczne zmarszczenie brwi podczas śniadania, gdy, powiedzmy, pojawiła się przy stole w jakiejś zbyt krzykliwej bluzce, lub, odwrotnie, dwa lub trzy ciepłe słowa na temat jej nowej fryzury – wszystko to kładło się cieniem lub słonecznym promieniem na całym dniu, który dopiero co miał się zacząć.

      Matka miała równie wysokie wymagania. Była patologiem, ale z racji prowadzenia domu i wychowywania dzieci pracowała tylko na pół etatu. W ogóle w rodzinie Taylor zawód lekarza miał już tradycję kilku stuleci. Zaliczali się do górnej warstwy klasy średniej. Taylor i Caroline ukończyły prywatne szkoły, w których w równym stopniu kładziono nacisk na zdobywanie wiedzy, jak na kształcenie osobistej kultury.

      Nigdy nie padło żadne słowo w tej kwestii, ale Taylor wiedziała, że rodzice snują w związku z nią wielkie nadzieje. Caroline posłuchała rad ojca i wróciwszy do kraju po rocznym pobycie u dalszych krewnych w Australii, postanowiła studiować prawo. To znaczy decyzję podjął ojciec, a ona tylko ją zaakceptowała.

      I wówczas to Taylor po raz ostatni widziała swoją siostrę. Stało się bowiem tak, że Caroline niedługo później raz jeszcze wyjechała do Australii, gdzie wyszła za mężczyznę, którego poznała podczas pierwszego tam pobytu, a którego ojciec i matka nie chcieli i nie mogli zaakceptować. Rodzice, rzecz jasna, wyrzekli się jej, gdyż złamała obowiązujące w rodzinie niepisane reguły gry. Czuli się znieważeni decyzją starszej córki. Wyrzucili ją ze swojego życia, Taylor zaś dowiedziała się, że jeśli nie chce zbudować pomiędzy sobą a nimi równie wysokiego muru, musi respektować ich żądania. Przyjęła postawione warunki. Postąpiła zgodnie z własnym sumieniem. Przyrzekła im, że nigdy ich nie zawiedzie.

      Powiodła nie do końca przytomnym wzrokiem po swoim gabinecie. Zamierzała dziś skończyć pracę wcześniej niż zazwyczaj. Czekały СКАЧАТЬ