Kobieta w złotej masce. Кэрол Мортимер
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Kobieta w złotej masce - Кэрол Мортимер страница 7

Название: Kobieta w złotej masce

Автор: Кэрол Мортимер

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Остросюжетные любовные романы

Серия:

isbn: 978-83-238-9738-5

isbn:

СКАЧАТЬ od siedzenia przy kominku.

      Uśmiechnęła się, rozluźniając ramiona, i zaproponowała:

      – Może wstrzymamy się z decyzją w sprawie powrotu do domu do rozmowy z panem Butlerem?

      I może, jak podejrzewał Dominic, młoda dama ulotni się, nie zadając sobie trudu porozmawiania z Drew Butlerem. Zatrzymał to jednak dla siebie, oznajmił tylko:

      – Będę czekał na panią przed klubem po zakończeniu występu.

      Pełen irytacji błysk, który pojawił się w pięknych morskich oczach, tylko umocnił obawy Dominica.

      – Jest pan bardzo uparty, sir! – rzuciła rozeźlona.

      – Inaczej bym to ujął. Po prostu chcę bliżej poznać osobę, którą zatrudniam – odrzekł spokojnie.

      – Zatrudnia...? – Caro otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia. – Tak pan powiedział? Że pracuję u pana?!

      – W samej rzeczy, droga Caro. – Z zadowoleniem skonstatował, że cała krew odpłynęła jej z twarzy, kiedy zrozumiała, że tylko od niego zależy, czy jeszcze kiedykolwiek zaśpiewa w klubie. – A zatem do zobaczenia, panno Morton. – Skłonił się dwornie, po czym podążył do salonów gry, uśmiechając się z satysfakcją.

      ROZDZIAŁ DRUGI

      – Dziękuję, ale wolałabym wrócić do domu pieszo.

      Od rozmowy w garderobie minęły dwie godziny. Caro odrzuciła propozycję, żeby pojechać eleganckim powozem, który czekał przed wejściem do klubu. Drew Butler potwierdził, że Dominic Vaughn jest nie tylko hrabią, ale również nowym właścicielem klubu U Nicka. To wiele zmieniało, jednak Caro i tak nie zgodziła się na wspólną podróż powozem tylko z milordem, byłaby to bowiem nad wyraz krępująca sytuacja.

      – Jak pani sobie życzy. – Dominic polecił stangretowi, żeby jechał za nimi. Kruczoczarne włosy zakrył modnym wysokim kapeluszem, a na szerokie ramiona zarzucił czarną jedwabną pelerynę.

      Caro zerkała na niego spod skromnego brązowego czepka. Równie skromna była brązowa suknia z długimi rękawami, a także praktyczna czarna peleryna.

      Kiedy przyjechała przed dwoma tygodniami do Londynu, kupiła cztery takie suknie, brązową, ciemnozieloną, bladoróżową i kremową. Jedwabne, które zabrała z Hampshire, za bardzo rzucały się w oczy w skromnej, choć nobliwej dzielnicy Londynu, gdzie udało się jej znaleźć czyste i niedrogie lokum. A przecież nade wszystko nie chciała zwracać na siebie uwagi.

      Powiedzieć, że Dominic był zaskoczony – po raz drugi! – wyglądem Caro Morton, gdy dołączyła do niego kilka minut po występie, to właściwie nic nie powiedzieć. Zabrało mu dobrą chwilę, nim pod nietwarzowym czepkiem ukrywającym wspaniałe złote loki i pod równie nieefektowną peleryną skrywającą szczelnie całą postać od szyi po kostki nóg rozpoznał wzbudzającą aplauz i pożądanie pieśniarkę. Wyglądała jak skromna i uboga młoda panna, na której nawet nie warto zawiesić oka.

      Skromny ciemny strój podsunął hrabiemu trzecią możliwość, która by tłumaczyła, dlaczego Caro Morton mieszka sama w Londynie i musi pracować na swoje utrzymanie. Niewykluczone, że jest jedną z tych chodzących z głową w chmurach młodych dam, które w latach wojny z Napoleonem wyrzekły się wszystkiego i uciekły z atrakcyjnym, całkiem jednak nieodpowiednim na męża żołnierzem. Po cichym ślubie i krótkim miesiącu miodowym ukochany wyrusza na pole walki i ginie, a nieutulona w żalu wdowa zostaje z niczym. Po skandalicznym małżeństwie rodzina się jej wyrzeka, odcina wszelkie środki finansowe, przejmuje posag. To był zupełnie możliwy scenariusz, takich historii zdarzyło się całkiem sporo.

      Jednak niezależnie od tego, co spowodowało, że panna Morton zjawiła się w Londynie, było bardzo mało prawdopodobne, by któryś z bywalców klubu rozpoznał w tej szarej myszce syrenę o hebanowych włosach, która uwodziła zmysłowym śpiewem i powabną postacią tłumy mężczyzn. Również Dominic nie rozpoznał jej w pierwszej chwili, co bardzo go zaskoczyło.

      – Może oświeci mnie pani, dlaczego samotna, pozostająca bez żadnej ochrony panna wybrała pracę w modnym londyńskim kasynie?

      Caro najpewniej spodziewała się tego pytania, bo natychmiast odparła chłodnym tonem:

      – Może dla pieniędzy?

      – Jeśli musi pani pracować – gniewnie odparował Dominic – mogła pani poszukać bardziej godnego zajęcia. Ma pani odpowiednią ogładę, by zostać pokojówką nawet w książęcym domu lub też gdyby to się nie udało, pracować w eleganckim sklepie.

      – Bardzo to uprzejme z pana strony, że zarysował pan przede mną tak wspaniałe życiowe perspektywy – odparła słodkim tonem – jednak by starać się o taką posadę, trzeba przedstawić referencje od poprzednich pracodawców. A ja tych referencji nie mam.

      – Bo nigdy nie pracowała pani jako pokojówka czy subiektka?

      – Albo okazałam się aż tak żałośnie nieudolną pracownicą, że odmówiono mi referencji? – zasugerowała cierpko Caro.

      Dominic uśmiechnął się na tę ripostę, dalej jednak drążył temat:

      – I właśnie dlatego wybrała pani inne zajęcie, które w istocie rzeczy ma jeden cel, a mianowicie by każdego wieczoru tłum lubieżnych mężczyzn pożerał panią wzrokiem?

      Caro zatrzymała się gwałtownie. Hrabia celowo ją znieważył, o czym świadczyły nie tylko słowa, ale i krytyczne spojrzenie, które wychwyciła w świetle ulicznej latarni.

      – Owszem, milordzie – odparła wyniosłym tonem, całkiem tracąc humor – jako że do tej pracy referencje nie są wymagane.

      Dominic doskonale wiedział, że nie powinno go to w ogóle obchodzić. Skoro panna Morton uznała, że dla pieniędzy warto narażać się na sprośne komentarze, to jej i tylko jej sprawa. Gdy jednak podczas jej drugiego występu ogólne podniecenie osiągnęło niesłychany wprost poziom, wysokość zakładów o to, kto zostanie kochankiem i protektorem pięknej pieśniarki, przekroczyła wszelkie rozsądne granice, a wygłaszane teksty stały się porażająco plugawe, Dominic, który z niejednego pieca chleb jadł, poczuł się bardzo nieprzyjemnie, jakby obrażano damę, za którą był odpowiedzialny. Wprawdzie nie miało to sensu, a jednak... A jednak spytał niby to mentorskim tonem, ale z troską:

      – Naprawdę nie zależy pani na reputacji?

      – Maska, jak i w ogóle cały sceniczny strój gwarantują, że mojej reputacji nic nie zagraża – odparła niemal opryskliwie, zarazem jednak oblała się rumieńcem wstydu.

      – Być może, być może... – Dominic był bardzo niezadowolony z przebiegu tej rozmowy, jako że panna Morton, choć przypierana do muru, zawsze umiała jakoś się wywinąć. – Dziwi mnie tylko, że nie poszukała pani zajęcia wymagającego mniej... wysiłku – zauważył.

      – Mniej wysiłku? – zdziwiła się Caro.

      – Jest pani młoda, a komentarze, które usłyszałem podczas występu, dobitnie zaświadczają, że w oczach przygniatającej СКАЧАТЬ