Название: Zemsta i przebaczenie Tom 1 Narodziny gniewu
Автор: Joanna Jax
Издательство: OSDW Azymut
Жанр: Поэзия
isbn: 978-83-7835-553-3
isbn:
„Doigrałaś się” – pomyślała, upokorzona i nieszczęśliwa. Nie miała pojęcia, jak mogła wpaść na równie szalony pomysł. Chciała tylko, by był jej choć w tę krótką noc. I był, ale w sposób, w jaki nigdy tego nie chciała…
Odwróciła się i poszła w stronę drzwi.
– Zapomniałaś o swoim wynagrodzeniu – powiedział z pogardą Julian.
Spojrzała na niego oczami pełnymi łez.
– Przepraszam… – wyszeptała, cicho zamykając za sobą drzwi.
Alicja szła w strugach deszczu, a łzy zlewały się z padającymi kroplami. Stukot jej obcasów mącił ciszę ulicy. Alicja nigdy przedtem nie czuła się taka samotna…
Julian poczuł się paskudnie. Bez względu na to, kim naprawdę była Alicja Rosińska, nie miał prawa tak jej potraktować. Była wolną kobietą, jeśli chciała uprawiać taki zawód, nie powinien być zły. A jednak był… za to, że doszło do tego żenującego spektaklu. Bo zabolało go tak bardzo, że inni mężczyźni mogli ją mieć za dwieście złotych…
Tymczasem w Gastronomii impreza trwała w najlepsze. Walter zdecydował, że tę noc spędzi z pulchną blondyną o dużym biuście i egzotycznym pseudonimie – Iguana. Łyszkim natomiast wciąż się zastanawiał, czy wybrać tę, którą upatrzył sobie na początku, czy może wykorzystać fakt, że Julian opuścił towarzystwo i zabrać do hotelu jego wybrankę. Obie były dość ponętne albo mu się tak zdawało po wypiciu wielu kieliszków wódki. W końcu wpadł na szalony pomysł, że może zachowa się jak burżuj i weźmie obie. I gdy się tak zastanawiał, czy tym samym nie zdradza idei proletariatu, zobaczył ją, dziewczynę z Chełmic, Hankę Lewin. Byłby jej nie poznał w wytwornej sukni i lisiej etoli, gdyby nie twarz. Słyszał co nieco o niej, że stara się zrobić karierę w Warszawie, ale nie miał czasu, by śledzić jej losy po wyjeździe do stolicy.
Hanka szła w towarzystwie młodego mężczyzny, elegancko ubranego, od którego emanowała pewność siebie i niemałe pieniądze.
– Kim, u licha, jest ten facet? – zapytał siebie.
– To hrabia Niechowski – odezwała się jedna z prostytutek.
Igor ocknął się i odwrócił w stronę kobiety.
– Kto taki?
– Hrabia Niechowski. Stały bywalec salonów warszawskich, lubiący otaczać się gwiazdami teatru i kabaretu. To pewnie jego kolejna zdobycz. Zapewne niedługo będzie o niej głośno, jak ją weźmie pod swoje skrzydła – powiedziała.
– Nie wiadomo, czy będzie głośniej jako o artystce, czy o jego kochance – zaśmiała się druga i zapytała: – To zdecydował pan, którą z nas wybiera? Może obie…?
– Żadnej… – mruknął Igor i wstał od stolika.
– Jak to tak? – warknęła.
– Widzę, że obaj mi polegliście – zaśmiał się pijany Walter i chwiejąc się, również wstał, położył pieniądze na stole, po czym wybełkotał: – Ale ja was, dziewczynki, nie zawiodę, biorę wszystkie trzy.
Roześmiane towarzystwo ruszyło w stronę wyjścia, a Łyszkin przyglądał się tańczącej parze. Hanka wyglądała jak prawdziwa gwiazda i chociaż wolał ją w skromnej sukience i zdartych butach, wciąż wydawała mu się najpiękniejszą kobietą na ziemi. Gdy taniec dobiegł końca i hrabia Niechowski odprowadził swoją partnerkę do stolika, Igor niemal natychmiast pochwycił ją na parkiet, nie zważając, że wtargnął do zamkniętej części lokalu. Wszyscy byli jednak rozbawieni i podchmieleni, więc nikt na ten fakt nie zwrócił uwagi.
– Jestem niezmiernie szczęśliwy, że znowu się widzimy, Haniu – powiedział i ucałował jej dłoń.
– My się znamy? – Udawała, że nie rozpoznała Łyszkina.
– Nie pamiętasz mnie? – zapytał, uśmiechając się czarująco.
– Ach, to pan – powiedziała znudzonym głosem. – Teraz sobie przypominam, dżentelmen, który nie używa słowa „pani” i martwią go zdarte buty. Jak pan widzi, mam już nowe. I nie trzeba było do tego wywoływać rewolucji. Natomiast nie rozumiem, co taki ideowiec robi w miejscu, gdzie bawi się cała burżuazja Warszawy.
– Widzę, że nie możesz mi tego darować. No cóż, zasłużyłem sobie swoimi złośliwościami.
– Czyżby pan już nie miłował komunizmu i nawrócił się na drogę cnoty?
– Ależ skąd, ale niewłaściwe było przekonywanie ciebie do tej idei.
– A gdzież są pana urocze towarzyszki? – zapytała słodko.
– Teraz to ty jesteś złośliwa. – Roześmiał się.
– A pan nie odpowiedział na moje pytanie. – Również się roześmiała.
– Gdy zobaczyłem tutaj ciebie, pożegnałem się z nimi bez żalu.
– Widzi pan mnie i co dalej? – Hanka wyraźnie bawiła się Łyszkinem.
– Jeśli pozwolisz, odprowadzę cię do domu – powiedział hardo.
– Już obiecałam to hrabiemu Niechowskiemu – odparowała.
– Jestem zazdrosny. Porachuję mu kości.
– Naoglądał się pan za dużo filmów. A długo pan zabawi w Warszawie? – zapytała, bo zaczęła jej się podobać jego bezpośredniość i brak zadęcia.
Nabrał ogłady i najwyraźniej nie zamierzał już naprowadzać jej na drogę komunizmu. Był inny niż ci wszyscy mężczyźni kręcący się wokół niej. Była prostą dziewczyną ze wsi i brakowało jej tego w kontaktach z ludźmi, a Igor Łyszkin mógł jej odrobinę takiej świeżości zaoferować.
– Jeśli tak, to w takim razie proszę przyjść na mój spektakl do Czarodziejskiego Fletu – dodała.
– Czuję się zaproszony – powiedział, uradowany, i dodał: – Gdybyś jednak zechciała nie nazywać mnie „panem”, byłbym bardzo szczęśliwy.
– A jednak wciąż bolszewik. – Zaśmiała się. – Nigdy bym nie pomyślała, że bolszewicy to tacy mili mężczyźni.
Gdy Alicja dotarła do mieszkania, już nie płakała. Miała wrażenie, że wylała już wszystkie łzy podczas drogi. Czuła się pusta w środku. Chytry plan, który opracowała, żeby usidlić Juliana, okazał się dramatyczny w skutkach. Co sobie myślała? Że Julian zapała miłością do dziwki? Czym mu chciała zaimponować? Miłością za pieniądze? On próbował zawrócić ją z tej drogi, był nawet zły za taką propozycję, ale ona gdzieś w środku łudziła się, że ta noc СКАЧАТЬ