Trawers. Remigiusz Mróz
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Trawers - Remigiusz Mróz страница 29

Название: Trawers

Автор: Remigiusz Mróz

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Крутой детектив

Серия: Komisarz Forst

isbn: 978-83-8075-127-9

isbn:

СКАЧАТЬ nieco dłużej. Była samotna, młoda i niespecjalnie skora do imprez, więc na opiekunkę nadawała się wprost idealnie. I zgodziła się od razu.

      Wadryś-Hansen odetchnęła, ale tylko na moment. Potem uświadomiła sobie, że czerpie przyjemność z rozłąki z dziećmi. Szybko skarciła się w duchu, choć pojawiła się jeszcze zbłąkana myśl, że należy jej się odpoczynek. Ostatnimi czasy wypruwała sobie żyły, by nadążyć z pracą i opieką nad dziećmi.

      Odstawiła kawę i przygotowała się do kolejnego starcia. Po chwili uzyskała numer do Śląsko-Małopolskiego Oddziału SG, którego funkcjonariusze rzekomo odpowiadali za całą procedurę po tym, jak uchodźcy przekroczyli granicę.

      Po kilku przełączeniach Dominika w końcu miała na linii człowieka, który mógł powiedzieć jej coś konkretnego.

      – Ma pan te dokumenty przed sobą? – zapytała z niedowierzaniem.

      – Tak, teczka leży na biurku. To wykaz rzeczy, które uchodźcy mieli przy sobie.

      – Na ile skrupulatny?

      – A widziała pani kiedyś notatki służbowe? Skupiliśmy się głównie na materiałach niebezpiecznych, sama pani rozumie.

      – Mniejsza z tym. Proszę mi powiedzieć, czy ktokolwiek miał przy sobie obcą walutę?

      – Oczywiście. Wielu z nich. Nie były to wielkie kwoty, ale przecież nie jest tak, że ktoś ich nagle ogołocił z ostatniego grosza. Centa czy tam…

      – A syryjska waluta?

      Rozmówca przez chwilę milczał.

      – Mnie pani o to pyta?

      – A od kogo innego mam uzyskać takie informacje?

      – Na przykład od nich samych.

      – Nie miałam do dyspozycji tłumacza.

      – A po co pani tłumacz? Większość mówi dobrze po angielsku.

      – Słucham?

      – To wbrew pozorom wykształceni ludzie, wie pani. Szczególnie ci młodzi.

      Dominika spuściła wzrok. Zbyt szybko odpuściła, zbyt szybko uznała, że nikt nie odpowiada na jej prośby, bo ich nie rozumieją. Tymczasem z jakiegoś powodu się jej obawiali. Może któryś z policjantów powiedział im, że zjawi się prokurator? Wizyta organów ścigania nigdy nie jest dobrym omenem. Szczególnie, gdy miało się coś na sumieniu.

      – Mógłby to pan sprawdzić w swojej dokumentacji? Czy mieli jakieś syryjskie pieniądze?

      – Moment – odparł rozmówca i Wadryś-Hansen usłyszała, jak ślini palec.

      Miała wrażenie, że sekundy trwają tyle, co minuty. Krew zaczęła szybciej płynąć w jej żyłach, a bicie serca przyspieszyło. Czuła, że znajduje się o krok od wejścia na dobry tor. Jeśli strażnicy zapisali choć dwa, trzy nazwiska ludzi, którzy weszli na terytorium RP z monetami, będzie miała grupę podejrzanych.

      O ile oczywiście to nie Synowie Światłości stali za zbrodnią. Wersja ta wydawała się równie prawdopodobna jak to, że to któryś z uchodźców jest winny, ale była pozbawiona dowodów. Należało ją odrzucić, przynajmniej na wstępie. Jeśli hipoteza z Syryjczykami okaże się ślepym zaułkiem, wróci do tamtej koncepcji.

      – I? – ponagliła rozmówcę.

      – Szukam, ale… Nie, nie widzę nic o żadnej walucie.

      Gdyby Dominika miała w zwyczaju głośno kląć, teraz z pewnością by to zrobiła. Zamiast tego jednak zacisnęła usta i sięgnęła po filiżankę.

      – Sprawdził pan wszystko?

      Przez moment nie odpowiadał. Przypuszczała, że dopiero dociera do końca dokumentacji.

      – Tak – oznajmił w końcu. – Nie zarejestrowaliśmy nikogo, kto miałby większe zasoby gotówki.

      – Większe?

      – Przypuszczam, że każdy z nich miał jakieś klepaki, prawda? – odparł pod nosem strażnik. – Ale żaden z nich nie posiadał tyle, by któryś z funkcjonariuszy na miejscu uznał to za rzecz wartą wpisania do protokołu.

      – Mogę prosić o dane tych osób?

      – Co? Wszystkich uchodźców?

      – Nie. Funkcjonariuszy Służby Granicznej.

      – Chyba pani żartuje.

      – Muszę ich przepytać.

      Nie wróżyła sobie wielkich sukcesów. Owszem, był to logiczny kolejny krok i działanie zgodne ze sztuką, ale nie mogło przynieść wymiernych korzyści. Tylko cud mógłby sprawić, że któryś ze strażników zapamiętałby, kto miał przy sobie syryjskie monety.

      Mimo to Wadryś-Hansen rozpoczęła żmudny proces weryfikowania pamięci każdego z funkcjonariuszy. Szybko potwierdziła swoje najgorsze przypuszczenia. Dwóch czy trzech mężczyzn widziało, że uchodźcy mają jakąś walutę, gdy ci opróżniali kieszenie i plecaki, ale nikt się tym nie zainteresował.

      Po ostatniej rozmowie – i kolejnych trzech kawach – Dominika miała serdecznie dosyć. Dopiero teraz uzmysłowiła sobie, że nie zarezerwowała sobie nawet pokoju w hotelu. Zerknęła na komórkę. Była naładowana już tylko w dwunastu procentach.

      Potarła ucho. Bolało ją już od zbyt długich rozmów. Uznała, że dosyć tego.

      Uregulowała rachunek, zostawiając napiwek nieco większy niż zwyczajowe dziesięć procent, a potem wyszła na ulicę. Pomyślała, że dobrze byłoby skontaktować się z Osicą lub sławetnym Gomołą, ale na samą myśl o kolejnej rozmowie telefonicznej zrobiło jej się niedobrze. Z pewnością nie bez znaczenia był fakt, że od kilku godzin wlewała w siebie jedynie kawę i mleko.

      Skierowała się do centrum Zakopanego, słuchając po drodze Portishead. Dźwięki, które znała na pamięć, nieco ją uspokoiły. Dotarła pod jeden z hoteli, w którym bez trudu powinna znaleźć pokój nawet na ostatnią chwilę, po czym zgasiła silnik. Jeszcze przez chwilę siedziała w samochodzie, zanurzając się w spokojnych, nieco psychodelicznych triphopowych brzmieniach.

      W recepcji zobaczyła mężczyznę za ladą, który zupełnie ją zignorował. Dziwne. W hotelu tej klasy to nie powinno mieć miejsca.

      Dopiero po chwili uświadomiła sobie, że recepcjonista wbija wzrok w telewizor wiszący w lobby. Dominika przeniosła wzrok na ekran i zupełnie zdębiała. Reporter NSI nadawał prosto z Kościeliska, a jeśli wierzyć żółtemu paskowi na dole, była to transmisja na żywo.

      Wadryś-Hansen natychmiast opadły czarne myśli. Kolejne zabójstwo? A może ktoś trafił na trop, podczas gdy ona starała się przebić przez urzędniczą mgłę?

      – Co się dzieje? – zapytała, podchodząc do lady.

СКАЧАТЬ